Obóz władzy płaci bardzo wysoką polityczną cenę, forsując "lex TVN". Bo nie dość, że ustawa jest bardzo kontrowersyjna, to nikt nie umie racjonalnie wyjaśnić, dlaczego trzeba ją zatwierdzić akurat teraz.
Ile kryzysów może wytrzymać jedna koalicja? Jeśli chodzi o Zjednoczoną Prawicę, ich limit właśnie się wyczerpał. W tej chwili obserwujemy nie tyle rządzenie, co szukanie pretekstów do politycznego rozwodu. Zarówno Porozumienie, jak i Solidarna Polska stawiają PiS-owi żądania niemożliwe do realizacji, budując legendy własnej niezłomności. Pierwsi chcą polec za przedsiębiorców i wolne media, drudzy za suwerenność w Unii i "twardą" reformę sądów. Ile potrwa ten klincz?
Gdy zapadła decyzja o tym, że Marian Banaś stanie na czele NIK, pewnie nikomu na Nowogrodzkiej nie przyszło do głowy, że ta decyzja może okazać się głównym problemem PiS w kolejnych wyborach.
Narasta ciśnienie w obozie władzy. Widać w nim coraz więcej konfliktów i coraz wyższy poziom frustracji. Czy ktokolwiek jest w stanie przypilnować, by ten skok ciśnienia nie wysadził zaworów?
Choć sondaże zdają się wracać do "normy", a Zjednoczona Prawica po serii spadków poparcia związanych z kryzysem aborcyjnym odzyskuje częściową sterowność, rok 2020 obnażył strukturalne słabości całego obozu konserwatywno-prawicowego. Od licytacji na radykalizm po bezalternatywność przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Co dalej?
Zbigniew Ziobro, który nie tak dawno temu miał się znaleźć poza marginesem Zjednoczonej Prawicy - wychodzi zwycięsko z klinczu z Jarosławem Kaczyńskim. Coraz częściej kwestionuje również pozycję premiera Mateusza Morawieckiego. Jeżeli prezes PiS wszedł do rządu, aby "pilnować" ministra sprawiedliwości, radzi sobie z tym zadaniem równie dobrze, co z nadzorowaniem policji.
Nie było rządowych planów zamykania stoków narciarskich, ale – jak mówią w Zjednoczonej Prawicy – po dziwnej grze wicepremiera Jarosława Gowina, nagle okazało się, że trzeba je otwierać. To kolejna już w ostatnich tygodniach wizerunkowa wpadka rządu, której autorstwo przypisuje się politykowi z Krakowa.
Kiedy przed rokiem Mateusz Morawiecki wychodził na mównicę i mówił, że Polacy powierzyli mu rządzenie "w niezwykłych czasach", nie spodziewał się, ile – niestety - będzie prawdy w tym stwierdzeniu. Co prawda inaczej niż Mojżesz Izraelitów przez morze – nie przeprowadził nas całkiem suchą stopą przez kryzys, ale i tak z pierwszego roku nowej kadencji wychodzi z tarczą.
Zaczęło się od plotek, potem było trzęsienie ziemi, a skończyło się jak zwykle. Poseł Lech Kołakowski, który w poniedziałek ogłosił odejście z PiS-u, ochłonął i już do partii wrócił. Razem z nim 14 rozłamowców z byłym ministrem rolnictwa. Miało być nowe koło poselskie, a wyszła - jak żartują politycy Zjednoczonej Prawicy - "najkrótsza insurekcja w historii".
Spadek notowań Prawa i Sprawiedliwości to nie tylko efekt kontrowersyjnej decyzji Trybunału Konstytucyjnego i ulicznych protestów. Od dłuższego czasu partia rządząca nie radzi sobie z narracją, analizą działań, sprawia wrażenie ogarniętej chaosem i destrukcją. Brakuje też pomysłu na polityczne "odbicie" i wyjście do przodu z własną retoryką.
Największych wygranych i największych przegranych kryzysu w Zjednoczonej Prawicy (oraz burzy wokół rekonstrukcji rządu) trzeba szukać w marginalnym Porozumieniu Jarosława Gowina. Szef rządu Mateusz Morawiecki wychodzi z awantury z tarczą, Zbigniew Ziobro dostał kilka mocnych ciosów, ale jeszcze nie schodzi z ringu.
Jarosław Kaczyński wychodzi zwycięsko z konfliktu w łonie rządzącej koalicji. Ale wcale nie można wykluczyć scenariusza, że jego wygrana jest jedynie pyrrusowa.
Jarosław Kaczyński wyraźnie uznał, że musi skrócić dystans między sobą i swoimi najbliższymi współpracownikami. Wchodząc do rządu, wprowadza wszystkich w stan niepewności.
Bublotwórstwo, nadużycia, nepotyzm, kolesiostwo, zamordyzm, hejt, haki. Krytycznie dokonania ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry podsumowuje Katarzyna Sadło, lepiej znana jako Kataryna.
Najpierw było wojownicze potrząsanie szabelkami stronników Zbigniewa Ziobry, później szybko wyrażane sugestie gotowości do kapitulacji. Najbliższe kilkanaście godzin zdecydują o przyszłości Zjednoczonej Prawicy. Pewne jest tylko, że wariant wcześniejszych wyborów jest dziś mało prawdopodobny, a Ziobro stracił w Zjednoczonej Prawicy pozycję, na którą pracował ostatnie pięć lat.
Właśnie rozstrzyga się, czy PiS będzie w ogóle w stanie walczyć o zwycięstwo wyborcze w 2023 r. Jarosław Kaczyński przypomniał, że najchętniej zarządza przez kryzys.
Nowy sondaż wyborczy, przeprowadzony dla Wirtualnej Polski już po kryzysie koalicji rządowej, pokazuje, że jako samodzielne byty polityczne Porozumienia i Solidarna Polska w tej chwili nie istnieją. Pytanie brzmi jednak, jak zachowałby się Zbigniew Ziobro przyparty do muru? Czy w opozycji nie uzyskałby akurat tyle poparcia, aby uniemożliwić samodzielne rządy PiS-u? To realna groźba.
Kurs kolizyjny między koalicjantami a Prawem i Sprawiedliwością wyznaczony, coraz mniej przestrzeni na odwrót, a na horyzoncie dyskutowana w KPRM dymisja ministra sprawiedliwości - Zbigniewa Ziobry. Choć nic nie jest jeszcze postanowione bezpowrotnie, pytanie, czy Solidarna Polska ma polityczny "plan B"?
Nie ma wątpliwości, że ostatnie napięcia na linii Mateusz Morawiecki-Zbigniew Ziobro są wywołane spodziewaną rekonstrukcją rządu PiS. Ale też wiadomo, że ich spór potrwa dużo dłużej. Będziemy go pewnie obserwować tak długo, jak obaj będą aktywni w czynnej polityce.
W kategorii "największy polityczny przegrany maja" - choć kandydatów jest przynajmniej kilku, niespodziewanie na czoło wysuwa się obecnie minister zdrowia Łukasz Szumowski. Jeśli wybory odbędą się w formie hybrydowej, będzie to oznaczało fiasko jego rekomendacji. Równocześnie coraz wyraźniej podważanych przez Polaków, na własną rękę "luzujących" rygor sanitarny.
Nieważne jest prawo wyborcze, nieważna jest konstytucja, nieważne są nawet sądy. Ważny jest plan prezesa. I dopóki to będzie jego plan, który uzna, że służy jego celom, będzie robił wszystko, by go wcielić w życie - komentuje sobotnie wydarzenia w polskiej polityce Marek Kacprzak.
W kwestii majowych wyborów nie będzie w koalicji rządzącej "miękkiej gry". Jarosław Gowin swoją dymisją, a Jarosław Kaczyński nieprzejednaniem, przekroczyli Rubikon, który oznacza odroczoną w czasie dekompozycję Zjednoczonej Prawicy. W dalszym planie - to również możliwy rozpad samego Porozumienia. Już dzisiaj funkcjonuje w nim frakcja "lojalistów" oraz "propisowców".
Czy dymisja Jarosława Gowina z funkcji wicepremiera oznacza rozpad jego partii? Jeden ze scenariuszy wydarzeń, który lansują ważni politycy Porozumienia brzmi zupełnie inaczej: partia wykonała unik, ale równocześnie rozpoczęła grę o wyjście z rządu. Za kulisami mają trwać rozmowy z opozycją. Co na to reszta Zjednoczonej Prawicy?
Finał akcji premiera Jarosława Gowina to absolutna klapa i być może koniec jego kariery politycznej - komentuje podanie się do dymisji przez wicepremiera Jarosława Gowina Robert Feluś.
Sytuacja wokół majowego terminu wyborów oraz sprzeciwu Jarosława Gowina wobec ultimatum Jarosława Kaczyńskiego - zakładając, że była polityczną rozgrywką - już dawno wymknęła się spod kontroli. A wraz z nią skończyła się era kruchej równowagi w Zjednoczonej Prawicy.