Makowski: "Solidarna Polska i Porozumienie bez PiS-u nie istnieją. Ale mogą pokrzyżować plan Kaczyńskiego" [OPINIA]
Nowy sondaż wyborczy, przeprowadzony dla Wirtualnej Polski już po kryzysie koalicji rządowej, pokazuje, że jako samodzielne byty polityczne Porozumienia i Solidarna Polska w tej chwili nie istnieją. Pytanie brzmi jednak, jak zachowałby się Zbigniew Ziobro przyparty do muru? Czy w opozycji nie uzyskałby akurat tyle poparcia, aby uniemożliwić samodzielne rządy PiS-u? To realna groźba.
Bez względu na liczbę występów w mediach, zorganizowanych konferencji prasowych, przejmowania agendy konserwatywnej z jednej, a proprzedsiębiorczej z drugiej strony - koalicjanci Prawa i Sprawiedliwości przez pięć lat wspólnych rządów na tyle wtopili się w wizerunek partii władzy, że w świadomości wyborców jako autonomiczne byty właściwie nie istnieją. Świadczy o tym dobitnie już drugi sondaż IBRiS-u dla Wirtualnej Polski, w którym Porozumienie i Solidarna Polska nie wchodzą do Sejmu.
Rozwód w Zjednoczonej Prawicy
Tym razem zapytaliśmy ankietowanych, czy gdyby doszło do przyspieszonych wyborów i rozpadu Zjednoczonej Prawicy, oddaliby swój głos na partie Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Ich odpowiedź nie pozostawia złudzeń. Solidarna Polska mogłaby liczyć na 1,5 proc., a Porozumienie na - 1,2 proc. poparcia. Partia Jarosława Kaczyńskiego nadal pozostałaby niekwestionowanym liderem, z wynikiem rzędu 35 procent.
W sondażu przeprowadzonym dla WP dwa tygodnie temu, PiS - bez koalicjantów - notowało zbliżone poparcie, na poziomie 38,3 proc. Solidarna Polska miała 1,2 proc., natomiast Porozumienie - 1,7 proc. Można zatem założyć, że upada argument, który przynajmniej część polityków Solidarnej Polski formułowała następująco: "nasze wyniki są niskie, ponieważ ankietowani nie biorą pod uwagę możliwości osobnego startu".
Taka ewentualność została zakomunikowana przecież wprost przez polityków partii rządzącej, którzy w mediach mówili o "byłej koalicji" oraz scenariuszu przyspieszonych wyborów. Sondaż przeprowadzony w piątek 18 września brał już zatem pod uwagę pęknięcie w Zjednoczonej Prawicy, a mimo tego nie przełożył się na sumaryczne poparcie politycznych satelitów PiS-u. Wpłynął natomiast na inny wynik, i tutaj Jarosław Kaczyński ma się już czego obawiać.
Przyspieszone wybory. Czego obawia się Jarosław Kaczyński?
Nawet jeśli prawdą jest, że "ogon merda psem", a Gowin i Ziobro przelicytowali - w rzeczywistości świecąc światłem odbitym od Prawa i Sprawiedliwości - ich brak w koalicji może skutecznie uniemożliwić samodzielne sprawowanie władzy. A o to przecież idzie ta walka buldogów pod dywanem. Zjednoczona Prawica w drugim wariancie naszego sondażu, zachowując jedność, uzyskuje bowiem nie 35, a 40,9 proc. poparcia. I to jest dzisiaj realna stawka gambitu, który zagrał Kaczyński. Nikt bowiem nie kwestionuje, że PiS jest hegemonem polskiej prawicy, ale nawet hegemon musi mieć 231 głosów, aby rządzić bez uciekania się do kłopotliwych sojuszy czy podbierania posłów.
Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, choć przyszłość koalicji wisi na włosku, a Zbigniew Ziobro może się w przyszłym tygodniu pożegnać z resortem sprawiedliwości, nie wszyscy w partii czekają na to przetasowanie z niecierpliwością. - Większość dołów, działaczy terenowych i ministrów boi się przedterminowych wyborów. Dopiero co wywalczyli swoje mandaty, zaczęli organizować ministerstwa, a dzisiaj mieliby chcieć je, w szczycie zachorowań na koronawirusa, powtarzać? - mówi nam jeden z wpływowych polityków PiS-u.
Czy Ziobro skapituluje?
Aby uniknąć tego wariantu, jak słyszymy, musiałoby nastąpić wyraźne "ukorzenie się" Ziobry, oraz całkowita kapitulacja na linii głosowania za "Piątką dla zwierząt" i poprawką umożliwiającą bezkarność dla urzędników działających "w interesie społecznym", walcząc z pandemią. Jeśli taka sytuacja w poniedziałek się nie wydarzy, jak piszą "Wprost" i "Do Rzeczy" oraz PAP, nowym ministrem sprawiedliwości miałby zostać poseł Przemysław Czarnek, a jak ustaliła WP, realnie brana pod uwagę jest również Małgorzata Wassermann.
- Dzisiaj wszyscy zadajemy sobie pytanie, czy Ziobro ochłonie. Jeśli trzeba będzie, do wyborów pójdziemy, bo nie może być tak, żeby grupka jego młodych akolitów ustawiała nam polityczną agendę w TVN, ale to ostateczność - mówi polityk z Nowogrodzkiej. Nasz sondaż pokazuje, że faktycznie gra będzie trwała do końca, a jej wynik stanowi dzisiaj wielką niewiadomą. Być może zbyt wielką, aby iść w tym kierunku w ciemno. Póki co, przynajmniej do końca niedzieli, polityczna cisza przed burzą.
Marcin Makowski dla WP Opinie