Słychać brawa i śmiech ludzi, cieszących się, że Kościół ma za swoje, słychać też krzyki oburzenia, że podnosi się rękę na to, co święte. Paradoksalnie ta atmosfera to dla Kościoła szansa na to, by poradzić sobie z problemami, z którymi radzić sobie nie chciał, albo nie umiał.