Tadeusz Ośko vel Wojciech Kossowski - Akowiec w mundurze oficera UB
W mundurze komunistycznego kapitana, z fałszywymi dokumentami funkcjonariusza UB i sowieckimi pismami, Tadeusz Ośko kontrolował dopiero co powstające komendy MO i UB. Gdy dowiedział się o aresztowaniu siedmiu akowców, którzy mają zostać rozstrzelani, postanowił wykorzystać stworzoną przez siebie postać kapitana UB i uwolnić więźniów. Ta działalność "Sępa" nieodzownie przypomina tytułowego bohatera filmu fabularnego "Pułkownik Kwiatkowski". Niektórzy są przekonani, że Tadeusz Ośko (Wojciech Kossowski) to pierwowzór filmowego pułkownika Kwiatkowskiego - pisze Szymon Nowak w artykule dla WP.
Żołnierz z dystynkcjami kapitana podszedł do milicjanta i pokazał swoją ubecką legitymację. - Przejmuję więźniów - powiedział zdecydowanie, przeglądając udostępniony przez milicjantów dokument z NKWD. "Siedmiu aresztowanych członków nielegalnej organizacji AK - głosiło pismo - należy odstawić w pobliże frontu i rozstrzelać dyskretnie, nie zwracając uwagi miejscowej ludności". - I co panie kapitanie? - przymilał się jeden z funkcjonariuszy MO. - Trzeba wytępić tych s...w z AK.
Prawdziwy "Sęp"
Tadeusz Antoni Ośko urodził się 11 maja 1913 r. w Warszawie, jego rodzice to Jan i Stanisława z domu Brodecka. W stolicy skończył gimnazjum i studia wyższe, uzyskując tytuł inżyniera agronoma. Potem zgodnie ze swoim wykształceniem pracował w majątkach rolnych w Cieszanowicach i Straszowie. Kiedy 1 września 1939 r. wybuchła wojna, walczył w składzie 2 Pułku Ułanów, a po zakończeniu walk pod koniec października znalazł się w Łowiczu. To logiczne - w tym mieście od roku mieszkali jego rodzice, a ojciec pracował tu jako zawiadowca stacji PKP. Tadeusz Ośko praktycznie od początku włączył się w tryby konspiracyjnej działalności Polskiej Organizacji Zbrojnej, scalonej następnie z AK. Przetrwał szczęśliwie w Łowiczu kilka fal niemieckich aresztowań, ale w końcu musiał przenieść się do Warszawy. Stamtąd wraz z Kompanią Warszawską został wysłany na Zamojszczyznę. Znalazł się tam latem 1943 r. i jako ppor. "Sęp" został faktycznym dowódcą plutonu zwiadu konnego w oddziale sławnego partyzanta por. Tadeusza Kuncewicza
"Podkowy".
Partyzancka grupa Tadeusza Ośki brała udział w akcjach rekwizycyjnych i likwidacji konfidentów gestapo. Zasłynęła akcjami partyzanckimi w Księżopolu oraz rozbiciem niemieckiego więzienia w Biłgoraju, skąd uwolniono 70 osób. To chyba podczas tej akcji ppor. "Sęp" własnoręcznie zastrzelił gestapowca nazwiskiem Kolb i zdobył jego pistolet Walther kal. 7,65 mm. Tak przynajmniej zeznawał później przed komunistycznymi oficerami śledczymi, mówiąc, że pistolet, który przy nim znaleziono, ma dla niego wartość pamiątkową.
Podczas akcji "Burza" i przetaczania się frontu, oddział Tadeusza Ośki organizował zasadzki na wycofujących się Niemców i zdobył na nich wiele broni i zaopatrzenia.
Kiedy na teren Zamojszczyzny wkroczyła Armia Czerwona, oddział "Sępa" zgodnie z rozkazem przełożonych z AK złożył przed Sowietami broń i został rozformowany. Tadeusz Ośko wyszedł z konspiracji i wstąpił do tworzonego Wojska Polskiego zwanego "ludowym". Podając fałszywe dane, jako rotmistrz kawalerii (kapitan) Wojciech Kossowski, absolwent Szkoły Zawodowej Oficerów Kawalerii w Grudziądzu, urodzony w 1905 r. w Nowym Targu, otrzymał przydział do 1 Warszawskiej Brygady Kawalerii. Jako były Akowiec obawiał się aresztowania i dlatego porzucił swą jednostkę pod Solcem Kujawskim. Miał słuszne podstawy, bowiem w tym czasie komuniści aresztowali w tej samej jednostce kawalerii m.in. dwóch wysokich oficerów z akowską przeszłością.
Jan Zawiślak "Czarny" i Tadeusz Ośko "Sęp", Górecko Stare, jesień 1943 r. fot. zbiory Marka Wojtylaka
Tadeusz Ośko w styczniu 1945 r. znalazł się w Bydgoszczy. W niedawno wyzwolonym od Niemców dużym mieście czuł się dobrze. Nawiązał kontakt z miejscową AK i w mundurze komunistycznego kapitana, z fałszywymi dokumentami funkcjonariusza UB i sowieckimi pismami, kontrolował dopiero co powstające komendy MO i UB. Ta działalność "Sępa" nieodzownie przypomina tytułowego bohatera filmu fabularnego "Pułkownik Kwiatkowski" z 1996 r., w reżyserii Kazimierza Kutza i z Markiem Kondratem w roli głównej. Niektórzy są przekonani, że Tadeusz Ośko (Wojciech Kossowski) to pierwowzór filmowego pułkownika Kwiatkowskiego.
"Tych akowców trzeba wytępić"
Pod koniec lutego 1945 r. od komendanta I komisariatu MO w Bydgoszczy, Stanisława Henne (zakamuflowanego członka AK), Tadeusz Ośko otrzymał informację, że NKWD zatrzymało siedmiu Akowców. Więźniów należy czym prędzej uwolnić, gdyż mogą zostać zlikwidowani. "Sęp" postanowił działać bezzwłocznie. We trójkę, wraz z milicjantem Henne oraz jeszcze jednym konspiratorem Leopoldem Mroczkiem ps. "Lop", udali się do mieszkania jednego z aresztowanych - Floriana Dutkiewicza. Tam spotkali milicjanta, który eskortował dwóch zatrzymanych. Pewny siebie "Sęp" pokazał konwojentowi fałszywe dokumenty i przedstawił się jako kapitan UB.
- Co tu robicie obywatelu? - spytał Ośko milicjanta.
- Z polecenia NKWD konwojuję aresztowanych do Jastrowa. Mam na to list od Sowietów.
- Proszę mi pokazać to pismo. Ja przejmuję aresztantów. A gdzie reszta zatrzymanych?
Jan Zawiślak "Czarny" i Tadeusz Ośko "Sęp", Górecko Stare, jesień 1943 r. fot. zbiory Marka Wojtylaka
Okazało się, że milicjanci i zatrzymani podzielili się na trzy grupy. Jedna znajdowała się niedaleko od grupy Ośki, oddalona o parę przecznic, a ostatnia miała czekać na stacji kolejowej. "Sęp" postanowił skoncentrować wszystkie grupy przy ul. Śniadeckich, aby w jednym miejscu przejąć lub odbić zatrzymanych. Dość szybko udało się odnaleźć drugą grupę - milicjanta i trzech więźniów, i sprowadzić ich na ul. Śniadeckich. Milicjanci z aresztowanymi, na polecenie "Sępa" zeszli do piwnicy. A Ośko z Henne oraz jednym z zatrzymanych - Florianem Dutkiewiczem poszli na górę, do mieszkania Dutkiewicza.
"Henne udał się po samochód - zeznawał później podczas przesłuchania Ośko. - A ja Dutkiewiczowi wydałem pistolet oraz przeczytałem list, w którym było zaznaczone, że owych siedmiu aresztowanych członków AK należy odstawić pod front i rozstrzelać. (...) Skutkiem tego listu, zapadła decyzja rozstrzelania milicjantów. Po pierwsze dlatego, aby zatrzeć ślady uwolnienia, a po drugie dlatego, że jeden z milicjantów, podając się za współpracownika NKWD wyraził się do mnie uważając mnie za oficera NKWD, że tych s...w akowców należy wytępić."
"Sęp" z Dutkiewiczem zeszli do piwnicy i rozbroili zaskoczonych milicjantów, zabierając im karabin.
- Czołem żołnierze Armii Krajowej! - zakrzyknął do uwolnionych Tadeusz Ośko i odczytał im list z NKWD, znaleziony przy milicjancie.
- Zostaliście skazani na śmierć za pracę w Armii Krajowej. Z rozkazu tejże organizacji uwalniam was - mówił dalej "Sęp". A następnie zwrócił się do milicjantów: - A was skazuję na śmierć przez rozstrzelanie, ponieważ jeden z waszych kolegów zeznał, że służycie Sowietom współpracując z NKWD i przyczynialiście się do likwidacji ludzi z AK.
Na polecenie Ośki, Dutkiewicz wyprowadził jednego milicjanta do sąsiedniej piwnicy i tam go rozstrzelał. Gdy wrócił, oddał pistolet innemu z oswobodzonych - Domarackiemu, który wyprowadził drugiego milicjanta i również go zastrzelił.
Po egzekucji, na dole sowieckiego listu "Sęp" wpisał adnotację, że wyrok został wykonany, podpisał się pseudonimem i wręczył dokument Dutkiewiczowi, by ten przekazał go dalej, do przełożonych z AK. Tadeusz Ośko wydał rozkaz, by tak samo postąpić z trzecim milicjantem i odszedł. Przez kilka dni ukrywał się w mieście, a potem wyjechał na Śląsk. Dopiero później dowiedział się, że trzecią grupę również zwabiono do piwnicy na Śniadeckich. Konwojującego milicjanta rozstrzelano, a prowadzonych na pewną śmierć Akowców uwolniono. Według komunistycznych dokumentów, trzeci milicjant został postrzelony, ale przeżył, a następnie dobito uderzając w głowę kilofem.
Proces i wyrok
Były żołnierz AK i konspirator WiN, Wojciech Kossowski pseudonim "Sęp" został aresztowany przez UB w kwietniu 1946 r. w leśniczówce w Boluminie pod Bydgoszczą. We wrześniu tego samego roku, wraz z innymi dwudziestoma konspiratorami należącymi do ścisłego dowództwa Okręgu Pomorskiego Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość", stanął przed komunistycznym sądem w Bydgoszczy. "Sęp" odpowiadał za to, że należał do nielegalnej organizacji mającej na celu siłowe obalenie władz ludowych oraz za posiadanie broń. Ale największą winą Wojciecha Kossowskiego dla komunistycznych sędziów było to, że był pośrednim sprawcą zabójstwa trzech funkcjonariuszy MO, którzy zginęli w Bydgoszczy przy ul. Śniadeckich 41 w lutym 1945 roku. Według oskarżenia jego wina w powyższej sprawie wynikała z tego, że wydał rozkaz rozstrzelania milicjantów.
Jan Zawiślak "Czarny" i Tadeusz Ośko "Sęp", Górecko Stare, jesień 1943 r. fot. zbiory Marka Wojtylaka
30 września 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Bydgoszczy wydał werdykt. Według decyzji sądu Wojciech Kossowski był winien zarzucanych mu czynów. Po pierwsze "od początku kwietnia 1946 r., do chwili jego aresztowania w dniu 18 kwietnia 1946 r. w Bydgoszczy należał do tajnej organizacji WiN, nie przejawiając w tej organizacji żadnej działalności". Za ten pierwszy "grzech" Wojciech Kossowski dostał karę dwóch lat więzienia. Po drugie "bez prawnego zezwolenia władz posiadał pistolet Walther kal. 7,65 mm" i za to otrzymał karę pięciu lat więzienia. Najcięższa wina "Sępa" została wyszczególniona na końcu wyroku: "dnia 27 lutego 1945 r. w Bydgoszczy przy ul. Śniadeckich 41, podając się za kapitana UB objął dowództwo nad milicjantami (...), eskortującymi siedmiu zatrzymanych członków AK. Wydał rozkaz zabicia milicjantów i w tym celu oskarżonemu Dutkiewiczowi Florianowi wręczył swój pistolet". I za to była już kara śmierci. Oprócz niego najwyższy wymiar kary otrzymali również dwaj inni Akowcy odpowiedzialni za
zastrzelenie milicjantów: Ludwik Augustyniak i Florian Dutkiewicz.
Wojciech Kossowski próbował ratować swoje życie. Najpierw złożył odwołanie od decyzji do Sądu Najwyższego. Później za namową swego adwokata ożenił się w więzieniu z Małgorzatą Muzalewską. Teoretycznie chciał przelać na tę kobietę prawa do spadku. Jednakże małżeństwo to miało być ostatnią próbą anulowania kary śmierci. Odnosiło się to do staropolskiego zwyczaju, według którego kobieta poślubiająca skazańca, wyprasza dla niego łaskę. Niestety Bolesław Bierut w tym przypadku nie skorzystał z prawa łaski. Wyrok na Wojciechu Kossowskim oraz na dwóch skazanych z nim konspiratorach wykonano na terenie więzienia w Bydgoszczy 27 listopada 1946 roku.
Szymon Nowak dla Wirtualnej Polski
W pracy nad niniejszym tekstem opierałem się na artykułach Waldemara Seroki, Marka Wojtylaka, Hanny Sowińskiej oraz na aktach pochodzących ze zbiorów archiwum IPN. Panu Markowi Wojtylakowi chciałbym szczególnie podziękować za przekazane materiały i fotografie.