Wróblewski: Szczyt UE zbudował szefa rządu. Morawiecki pewniakiem Kaczyńskiego (Opinia)
Po emocjonującym, a momentami dramatycznym szczycie Unii Europejskiej ws. obsady kluczowych stanowisk w strukturach Wspólnoty, notowania premiera Mateusza Morawieckiego znacząco wzrosły. Obecny szef rządu jest pewniakiem, by pełnić swoją funkcję także w przyszłej kadencji. O ile PiS wygra wybory.
Środa, posiedzenie Sejmu. Na zebranie klubu parlamentarnego PiS przychodzi Mateusz Morawiecki. Premier opowiada o "sukcesie" polskiego rządu w Brukseli. Witają go owacje.
Pewniak
Szef rządu, kiedy objął tekę premiera po uwielbianej w PiS Beacie Szydło, długo walczył o uznanie polityków i działaczy partii rządzącej. Po 1,5 roku urzędowania nie musi już o nie zabiegać.
"Sukces" – a tak jest określana przez PiS (przynajmniej oficjalnie) postawa rządu i rezultat osiągnięty w ostatnich dniach w Brukseli – umocnił politycznie Mateusza Morawieckiego.
Ze źródeł zbliżonych do rządu słychać, że "twardą postawą premiera" na europejskich salonach "zachwycony" jest sam Jarosław Kaczyński (współpracownicy szefa rządu taki właśnie przekaz serwują dziennikarzom).
Dlatego – twierdzą politycy tej partii – między bajki można włożyć opowieści, jakoby prezes miał plan zastąpić kimś innym (sobą?) Morawieckiego na stanowisku premiera po zwycięskich dla PiS (a dziś wiele wskazuje, że tak będzie) wyborach parlamentarnych.
Morawiecki jest pewniakiem Kaczyńskiego. I z każdym miesiącem w roli premiera czuje się lepiej. I pewniej.
Wejście z kryzysu
Rok 2018 tak dobry dla Morawieckiego jednak nie był.
Awansowany na szefa rządu były minister finansów – który miał poprawić w pierwotnym założeniu prezesa PiS relacje z zagranicą – musiał mierzyć się z szeregiem kryzysów dyplomatycznych, nie tylko w ramach Unii Europejskiej, ale na jeszcze trudniejszych odcinkach (dość przypomnieć konflikt polsko-izraelski w związku z kontrowersyjną nowelizacją ustawy o IPN).
Bruksela jednak w końcu – mówiąc najoględniej – odpuściła nieco rządowi, a relacje między partnerami w UE zaczęły się poprawiać.
"Wrogiem publicznym numer 1" dla rządu PiS wciąż był jednak wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans, który toczył boje z partią rządzącą w kontekście zmian w wymiarze sprawiedliwości i oskarżał rząd o łamanie praworządności.
Blokowanie Angeli
Dlatego głównym celem zakończonego właśnie szczytu UE było "utrącenie" kandydatury Holendra na szefa Komisji. Grupie Wyszehradzkiej na czele z Polską (i ze wsparciem Włoch oraz zbuntowanych przeciwko Merkel chadeków) się to udało. Punkty zebrał za to Morawiecki.
I jakkolwiek oceniać ten nie do końca ambitny plan (bo nic poza mitycznym "pokonaniem" Timmermansa Grupa V4 z Polską na czele nie ugrała), to jeśli taki był główny cel rządu PiS, to został on osiągnięty. Zwłaszcza, że Kaczyński ponoć Timmermansa wręcz nie znosi.
CZYTAJ TEŻ:* *Źródła w PiS po szczycie UE: Szymański za Czaputowicza. "Chcą zmiany w MSZ po wyborach"
Nikt w PiS nie wyobrażał sobie Unii Europejskiej pod rządami Holendra.
Jeden z popularnych europosłów PiS w środę powiedział nam wprost: – Siła natarcia na Polskę mimo wszystko będzie mniejsza. Timmermans byłby masakrą.
Z nową szefową Komisji Europejskiej Ursulą von der Leyen Morawiecki – a przynajmniej wierzy w to PiS – będzie w stanie się dogadać. Mimo że wiceszefem KE wciąż najprawdopodobniej pozostanie niewygodny Holender. A jeśli tak, to na pewno w atakach na polski rząd się nie cofnie.
Polski premier miał zgodzić się na to, by szefem KE był polityk... z Niemiec. Timmermansa – twierdzą politycy z rządu – Morawiecki blokował u samej Angeli Merkel. I to miało mu się udać.
Kaczyńskiemu tym bardziej "szarża" Morawieckiego się spodobała (pisała o tym również "Rz"). A twarde "postawienie na swoim" na unijnej arenie – mimo twierdzeń opozycji o dyplomatycznym blamażu – z pewnością będzie wykorzystywane przez PiS w kampanii wyborczej.
Fakty? One liczą się mniej. Liczy się wrażenie. Te dla elektoratu PiS jest dobre.
Lepszy od Kaczyńskiego
PiS będzie stawiać w kampanii na Morawieckiego tym bardziej, że jego notowania wśród wyborców wciąż są wysokie.
Według najnowszego sondażu IBRiS, Mateusza Morawieckiego w roli premiera widzi 38,5 proc. badanych. Drugie miejsce zajął lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz z dwukrotnie niższym poparciem – 16,2 proc. Podium zamyka Grzegorz Schetyna (5,7 proc.). Na dalszych miejscach znaleźli się Paweł Kukiz (4,4 proc.), Janusz Korwin-Mikke (3,9 proc.) i... Jarosław Kaczyński (3,5 proc.).
Największe poparcie Morawiecki ma rzecz jasna w elektoracie Prawa i Sprawiedliwości – aż 89 proc. zwolenników tej partii chce, aby pozostał premierem. Co ciekawe, zaledwie 1 proc. tej grupy na stanowisku szefa rządu najchętniej widziałoby prezesa PiS.
Zatem nie pobożne życzenia niektórych, nie twarde informacje z PiS, a nawet nie "znaki na niebie i ziemi" wskazują dziś, że Morawiecki jest nie do ruszenia. Wystarczy spojrzeć na liczby.
A w liczbach akurat Morawiecki jest niezły. Lepszy jest tylko w robieniu dobrego wrażenia.