Trwa ładowanie...

Wróblewski: Opozycja dzieli się i łączy, PiS dzieli i rządzi. 4 czerwca utrwalił polityczny stan gry [OPINIA]

4 czerwca nie przyniósł w polskiej polityce żadnego przełomu. Donald Tusk znów nie pokazał nic, co mogłoby dać opozycji nowy oddech. Jedni chcieli zrobić show. Drudzy w tym czasie robili politykę.

Wróblewski: Opozycja dzieli się i łączy, PiS dzieli i rządzi. 4 czerwca utrwalił polityczny stan gry [OPINIA]Źródło: East News, fot: Beata Zawrzel
d118bz3
d118bz3

W czasie, gdy opozycja świętowała w Gdańsku 30-lecie wolnych wyborów, dodawała sobie otuchy po przegranym wyścigu do PE i próbowała mobilizować szeregi, premier z prezydentem powoływali nowych ministrów.

Wszystko oczywiście pod czujnym okiem prezesa PiS, który polską scenę polityczną rozgrywa i kontroluje z piętra budynku na Nowogrodzkiej. I to się nie zmienia.

Jarosław Kaczyński może spać spokojnie po dniu, który dla wielu jawił się jako "przełomowy".

d118bz3

Tyle że żadnego przełomu nie przyniósł.

Opozycja traci swój "święty Graal". A tym był dla wielu Donald Tusk.

Tusk East News
Tusk Źródło: East News, fot: Wojciech Strozyk/REPORTER

Coach łaja "smutasów"
Były premier w swoim, coraz bardziej oklepanym, stylu "mądrego ojca" serwował opozycji w Gdańsku "motywacyjną przemowę" rodem z coachingowych eventów. Suflował – jakże odkrywcze, trzeba przyznać – rady, dzięki którym – jego zdaniem – można wygrać z PiS ("nigdy się nie poddawać, ciężko pracować, nikogo nie wykluczać").

d118bz3
Schetyna East News
Schetyna Źródło: East News, fot: Zbyszek Kaczmarek

Wygłosił też połajankę w kierunku liderów opozycji ("nie kłóćcie się") i zaapelował, by się "nie mazać", bo "smutasy przegrywają" (nic dziwnego, że Grzegorza Schetyny na wystąpieniu Tuska nie było).

Sypnął kilkoma żartami, wbił parę szpilek, zatopił się w anegdotach z historii. I w zasadzie tyle.

d118bz3

Jeśli były premier miał swoim przemówieniem zmienić oblicze opozycji na cztery miesiące przed wyborami, to wyszło – delikatnie mówiąc – średnio. A nadzieje były wielkie.

Szklany sufit
Jedyne, do czego (choć to jeszcze nie jest pewne) doprowadzono, to prawdopodobny start kilku znanych (?) samorządowców w wyborach do Senatu.

Kilku prezydentów dużych miast, rządzonych przez Platformę, deklaruje już dziś zaangażowanie się w jesiennych wyborach.

Tyle że wszyscy ci "bezpartyjni" i "ponadpolityczni" samorządowcy od lat ściśle związani są ze środowiskiem PO – i nie ma tu mowy o wprowadzeniu "nowej jakości" do polskiej polityki.

d118bz3

Ci ludzie w polityce są od lat. I to tej ogólnokrajowej, która ściśle łączy się z samorządem (co udowodniły choćby ostatnie wybory jesienią ubiegłego roku).

Opozycja stawia na Senat – i faktycznie przy jednomandatowych okręgach wyborczych jest w stanie o Izbę Wyższą zawalczyć.

Warunek jest jeden: pełne zjednoczenie. Czyli wszystkie partie opozycyjne "wspólnie i w porozumieniu" wystawiają jednego, silnego kandydata w każdym okręgu przeciwko kandydatowi PiS.

d118bz3

Tyle że samym Senatem władzy się nie zdobędzie. Nie zdobędzie się nawet większego wpływu na rzeczywistość przy Wiejskiej. Podkreślają to sejmowi korespondenci, którzy w planie tym głębszego sensu nie widzą.

A mówiąc wciąż wyłącznie o Senacie, opozycja sprawia wrażenie, jakby kluczowe wybory do Sejmu odpuściła. A przecież to Sejm i rząd są najważniejszymi (obok Nowogrodzkiej rzecz jasna) ośrodkami władzy w Polsce. Senat może ewentualnie jedynie opóźniać działania Sejmu. To wszystko.

d118bz3

Jeśli taka jest główna ambicja opozycji dziś – i jeżeli taki wyłącznie cel ma Tusk – to PiS może spać spokojnie.

Zwłaszcza, że w Gdańsku nie usłyszeliśmy żadnej refleksji po wielkich "batach", jakie nieistniejąca już Koalicja Europejska zebrała w wyborach 26 maja. Żadnych nowych recept. Mieliśmy wielki zjazd adorującego się wzajemnie towarzystwa, które nie jest w stanie przyciągnąć nikogo nowego spoza swojej "bańki".

Nad opozycją wisi szklany sufit. I nikt nie ma pomysłu, jak go przebić.

Tusk mobilizuje PiS
Oczekiwania co do 4 czerwca – również oczekiwania samego Tuska – były jeszcze kilka miesięcy temu zupełnie inne.

Wszystko zmieniła wyborcza porażka KE 26 maja. I potężne zwycięstwo PiS, które zaskoczyło absolutnie wszystkich. Na czele z Kaczyńskim i Tuskiem.

Dziś – jak wyraził się Ludwik Dorn, jeden z najostrzejszych krytyków PiS – były premier ma na sobie "pieczęć przegrańca". Bo zainwestował w Koalicję Europejską tuż przed wyborami do PE nieoceniony kapitał w postaci swojego autorytetu – nie tylko jako szefa Rady Europejskiej, ale jako "tego jedynego", który jest w stanie zmobilizować wyborców i pogonić Kaczyńskiego.

Okazało się to mrzonką. A Tusk – podobnie jak opozycja – także ma nad sobą szklany sufit, poza który nie potrafi się wybić. Przynajmniej na razie.

Tusk wciąż jest "marką" dla części wyborców. Ale nawet on nie był w stanie przyciągnąć 18 maja na ulice Warszawy na zapowiadany jako "wielki marsz wolności" więcej niż 8-10 tys. wyborców. I tak już przekonanych do PO.

Pstryczki w nos Tusk zgarnia nawet od czołowych (wciąż) przedstawicieli opozycji, jak choćby Władysław Kosiniak-Kamysz, który publicznie stwierdził, że to między innymi dzięki aktywności byłego premiera przed wyborami do Parlamentu Europejskiego PiS wygrało wybory.

W kuluarowych rozmowach słychać wyrażane wobec szefa Rady Europejskiej nie tyle pretensje, ile żal i zawód. Czy uzasadnione? Najłatwiej przecież bić się w cudze piersi.

Ale nie da się ukryć: politycy opozycji, inwestując w Tuska (i wice wersa), liczyli na więcej.

Zderzyli się z rzeczywistością.

Skala porażki Koalicji Europejskiej niewątpliwie zmieniła ton przemówienia Tuska w Gdańsku. Te miało być – zgodnie z wszelkimi przeciekami – momentem decyzyjnym. Przecięciem – jak określił to Marcin Makowski – wstęgi ruchu społecznego, którego były premier zostanie ideowym patronem.

Cel nie został osiągnięty. Przynajmniej nie 4 czerwca.

A sam Tusk? Nic nie zyskał, wyłącznie stracił. Nie ma już tego "europejskiego sznytu", który miał wtedy, gdy głos w sprawach krajowych zabierał sporadycznie. Gdy tylko mrugał okiem do wyborców, wyłącznie lekko prowokując przeciwników. Wciąż utrzymując wokół siebie aurę pewnej tajemniczości i kuszącego dla wielu niedopowiedzenia. Tego już nie ma.

Tusk w ciągu tylko jednego miesiąca miał w Polsce pięć wystąpień/wykładów/wiecowych przemówień, w których za każdym razem wspierał opozycję i uderzał w PiS, jednoznacznie stając po jednej stronie sporu.

Czy PiS poczuło się choć lekko potrącone? Bynajmniej.

Nie było czego przykrywać
Jeszcze przed weekendem wicemarszałek Senatu Adam Bielan mówił nam: – Im więcej Tuska, tym lepiej dla nas.

Rząd chciał "przykryć" Tuska rekonstrukcją, ale okazało się, że nie było za bardzo czego przykrywać.

PiS mobilizuje się i szykuje kolejne eventy programowe (jak choćby duży, kilkudniowy kongres, o którym pisała "Rz") w momencie, gdy opozycja zastanawia się, w jakiej formule iść do wyborów.

Zmiany w rządzie PiS przeprowadza błyskawicznie i – co kluczowe – bez generowania konfliktów. Wszystkie frakcje zostały zaspokojone, premier wzmocniony, a prezes PiS – jako nadzorca – zwiększa swój pakiet kontrolny nad rządem.

Jego odświeżona formuła ma nie tyle usprawnić maszynę PiS na cztery miesiące morderczej kampanii, ile nie pozwolić na pogorszenie jej jakości.

Kierunek PiS ma wytyczony. Teraz trzeba tylko dojechać do celu.

Opozycja jednocześnie dzieli się i łączy, a rząd w tym czasie dzieli i rządzi. Tak najkrócej można podsumować czas, jaki minął i mija od przegranych przez Koalicję Europejską wyborów do PE.

d118bz3
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d118bz3