Idzie nowe. Wiesław Dębski: niewiele z tych obietnic zostało
Pamiętacie tę atmosferę wzmożenia z ubiegłego roku? Te powszechne żądania: zmiana, zmiana, zmiana? I wielu polityków - nie tylko z PiS - nam tę zmianę obiecywało. Andrzej Duda na wiecach mówił nawet o "dobrej zmianie", zapewniając: "Ja dotrzymam słowa, bo jestem człowiekiem, który ma słowo za świętość". A i partie przegrane w wyborach też zapowiadały, że idzie nowe - poszukamy przyczyn porażki, będą inne kierownictwa, będą inni ludzie. Dzisiaj niewiele z tych obietnic zostało - pisze Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski.
Wprawdzie partia Jarosława Kaczyńskiego, rzeczywiście z werwą ruszyła do burzenia wszystkiego, co mogło się kojarzyć ze starym platformiano-peeselowskim porządkiem, to jednak nie o to chyba w przedwyborczych obietnicach chodziło. Zamiast przyjemnych prezentów socjalnych, w rodzaju 500 zł na każde dziecko, podwyższenia kwoty wolnej od podatku czy obniżenia wieku emerytalnego, mamy napuszczanie różnych grup społecznych na siebie, burzenie systemu prawnego, niebezpieczeństwo inwigilacji każdego o każdej porze, zawłaszczanie mediów itd. Nie tak miało być, panie prezesie. Nie to nam obiecywaliście pani premier i panie prezydencie.
Zresztą to, co dzisiaj robi partia niepodzielnie nami rządząca, to żadna nowość, żadna zmiana. Przecież doskonale to wszystko znamy sprzed dziewięciu lat, czyli poprzednich rządów PiS. Wtedy prezes musiał się w pewnych sprawach liczyć z przystawkami (LPR i Samoobroną), dzisiaj nie ma żadnych hamulców. Ale metody pozostały te same. Znów nie można mówić: "Cyryl, jak Cyryl, ale te metody". Otóż nie tylko o metody chodzi, istota problemu tkwi w samym Cyrylu (w tym przypadku z Żoliborza). Spójrzmy bowiem: wówczas były wykształciuchy i łżeinteligenci, teraz są komuniści i złodzieje oraz ludzie gorszego sortu (choć obecnie mamy też bardziej urozmaiconą PiS-frazeologię - doszli cykliści i wegetarianie oraz ludzie ubrani w futra sobolowe i z norek, bezczelnie obżerający się kawiorem - serio, naprawdę tak powiedział pewien wiceminister). Wtedy Trybunał Konstytucyjny lustrowano, teraz się likwiduje. Wtedy media zawłaszczano z pomocnikami, teraz pomocnicy nie są już potrzebni.
Wtedy po prostu robiono to samo co dzisiaj, tylko wolniej i nieco subtelniej. Jest jednak różnica: kiedyś milczała Unia Europejska i polskie społeczeństwo obywatelskie.
Opozycja także obiecywała wielkie zmiany a wyszło, jak zwykle. Platforma Obywatelska nie wyciągnęła żadnych wniosków z dwóch wyborczych porażek. Jak była, tak jest ospałą, bez pomysłu na Polskę i na siebie. W trudnych monetach stosuje jedną metodę: wycofuje się rakiem na z góry upatrzone pozycje i chowa głowy w okopach. Tak było, gdy w toku niezwykle gorącej debaty sejmowej PO zabrała zabawki i wyniosła się na schody. W tym czasie posłowie .Nowoczesnej odbierali jej wyborców, celnie punktując z trybuny sejmowej arogancję nowej władzy. Wydawało się, że platformersi zrozumieli swój błąd. A jednak... W czasie debaty w Parlamencie Europejskim znów zrejterowali! Premier Beata Szydło opowiadała jak to wspaniale jest w Polsce, jak świetnie ma się demokracja i Trybunał Konstytucyjny, jak wolne od politycznych wpływów są media. A przedstawiciel PO właściwie te kłamstewka potwierdził. Jego partia nie chciała się narażać nie wiadomo komu i debatę sobie odpuściła. Elektorat zapewne znów od niej odpłynął.
Zmianą może się okazać nowy szef Platformy, Grzegorz Schetyna, ale z tą zmianą jego partia czekała niemal pół roku. Za późno jest już chyba, szanowni Państwo!
SLD poniósł w wyborach jednych i drugich totalną porażkę. Tego jeszcze w historii III RP nie było. Ani jednego posła, ani ciut, ciut obecności w parlamencie... Koledzy Leszka Millera też obiecywali zmianę. I zafundowali ją swojemu elektoratowi. W sobotę Millera zastąpił Włodzimierz Czarzasty, mazowiecki baron, znany głównie z bywania w telewizjach i radiach. Przed czterema laty obiecywał wielkie zwycięstwa w swoim regionie, a w kolejnych wyborach ponosił totalne porażki. Wspierana przez Czarzastego pani Ogórek miała na Mazowszu gorszy wynik niż w całej Polsce. Ze zmiany więc wyszły nici, a co młodsi działacze Sojuszu zapowiadają już opuszczenie dziurawej łajby.
Zmianę zapowiadało też PSL. I jej dokonało. Przyszedł przywódca młody, zdolny i zupełnie bez wyrazu.
Tak więc polska zmiana okazała się wielkim balonem. U niektórych balon ów został już przekłuty, u niektórych dopiero to nastąpi (a oni udają, że o tym nie wiedzą). W ogóle ta polska zmiana to jedna wielka ściema i podróbka. Polscy politycy nieudolnie próbują naśladować zmianę Obamy (change), ale do jego change naszym jeszcze bardzo daleko. Nie ta klasa, nie ta liga...
Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski