Polscy komuniści we wrześniu 1939 r.
• W momencie wybuchu II wojny światowej komuniści polscy byli nieliczni
• Większość z nich wymordował Stalin, a część siedziała w polskich więzieniach
• Po 17 września - w tym ci pochodzący z mniejszości narodowych - komuniści byli zaangażowani w dywersję
• Wspólnie z Armią Czerwoną dopuszczali się również zbrodni na ludności cywilnej, polskiej administracji oraz policjantach i żołnierzach
Komunistyczna Partia Polski powstała w końcu 1918 r. - tuż po odzyskaniu niepodległości przez Rzeczpospolitą (w jej nazwie - do 1925 r. - widniał także przymiotnik ''Robotnicza''.) Była organizacją skrajnie niepopularną w społeczeństwie polskim, przede wszystkim dlatego, że negowała istnienie niepodległej Rzeczpospolitej - nie uznawała niepodległości, opowiadała się za oddaniem Śląska Niemcom, pomagała bolszewickiej Rosji w najeździe 1920 r.
Po roku 1920 większość komunistów działających w Polsce pozostała w Związku Sowieckim, w tym najbardziej znani: Julian Marchlewski i Feliks Dzierżyński. W II Rzeczpospolitej działalność komunistów skupiała się przede wszystkim wśród mniejszości narodowych, a liczebność partii stawała się coraz mniejsza. Przynależność do Komunistycznej Partii Polski była bowiem przestępstwem - jej statut zakładał podległość III Międzynarodówce Komunistycznej, która z kolei podlegała wywiadowi sowieckiemu. Nic więc dziwnego, że idee komunistyczne wśród Polaków były skrajnie niepopularne.
11 sierpnia 1937 r. w Związku Sowieckim rozpoczęła się ''operacja polska'', która doprowadziła do eksterminacji większości Polaków, którzy mieli nieszczęście znajdować się po sowieckiej stronie granicy. Bezpośrednio wymordowano co najmniej 111091 osób, drugie tyle zostało zesłanych na Syberię i stepy Kazachstanu. Niejako rykoszetem ucierpiała w 1938 r. Komunistyczna Partia Polski: została rozwiązana, jej działaczy wezwano do Moskwy i tam większość z nich - około 2500 ludzi - zamordowano. Przeżyli nieliczni, w przeważającej mierze ci, którzy siedzieli w polskich więzieniach - na przykład Władysław Gomułka, Bolesław Bierut czy Marian Buczek.
Przeciwko Niemcom?
We wrześniu 1939 r. większość komunistów w Polsce współpracowała z agresorami. Był to wynik porozumienia niemiecko-rosyjskiego z 23 sierpnia tego roku, znanego jako pakt Ribbentrop-Mołotow (lub też Hitler-Stalin). Sowiecka pomoc wojskowa dla III Rzeszy rozpoczęła się już w początkach września - nadawano m.in. sygnały radiowe, pomagające niemieckim lotnikom bombardować polskie miasta. 17 września na pomoc Niemcom walczącym z Polakami przyszli Rosjanie: Rzeczpospolitą zaatakowała Armia Czerwona.
Później, w czasach Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, współpraca komunistów z nazistami była sprawą bardzo niewygodną, stworzono więc propagandowe mity: o rzekomym upadku Polski jeszcze przed 17 września i o tym, że komuniści brali udział w walkach przeciw Niemcom.
W PRL na komunistycznego bohatera 1939 roku był kreowany - wspomniany już - Marian Buczek. Został zwolniony z więzienia tuż po 1 września, zgłosił się do Wojska Polskiego i zginął z bronią w ręku. Była to postawa skrajnie odmienna od postawy innych komunistów, którzy współpracowali z najeźdźcami. Być może tłumaczy ją fakt, że Marian Buczek był nie tyle prawdziwym komunistą, co tajnym agentem Policji Państwowej, rozpracowującym KPP od wewnątrz.
Wejście Armii Czerwonej do Wilna, 19 września 1939 r. fot. Wikimedia Commons
Komuniści próbowali również przywłaszczyć sobie dokonania innych organizacji lewicowych - przede wszystkim socjalistycznych i związkowych - które organizowały formacje ochotnicze. Powstawały one niemal w każdym mieście, a najbardziej znane z nich są Robotnicza Brygada Obrony Warszawy oraz ''Kosynierzy Gdyńscy''. Trzeba jednak podkreślić, że komuniści nie organizowali żadnych oddziałów do walki przeciwko Niemcom. Nie tylko dlatego, że zabraniali im tego moskiewscy mocodawcy, ale przede wszystkim dlatego, że w 1939 r. komunistów polskich niemal nie było.
Razem z Armią Czerwoną
Jeszcze w 1923 r. z Moskwy przyszło polecenie, żeby Komunistyczna Partia Polski na wschodzie Rzeczpospolitej działała pod szyldem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy (KPZU) oraz Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi (KPZB). W ten sposób nie tylko podważano integralność terytorialną Polski, ale również zachęcono do współpracy z komunistami Ukraińców i Białorusinów.
Agresja sowiecka 17 września przebiegała pod hasłami rzekomego wyzwolenia Ukraińców i Białorusinów spod władzy ''polskich panów''. Z nadchodzącą Armią Czerwoną miała współpracować organizowana przez komunistów ''Czerwona Gwardia''. Jako że KPZB i KPZU zostały - podobnie jak KPP - rozwiązane w 1938 r., a ich kadrę organizatorską wezwano do Związku Sowieckiego i wymordowano, nie było komu tworzyć oddziałów dywersyjnych. Organizacja ''Czerwonej Gwardii'' została więc w większości przypadków powierzona sowieckim agentom, którzy przekroczyli granicę jeszcze przed 17 września. Oddziały takie miały jednak charakter przede wszystkim bandycki, a nie polityczny (czy nawet terrorystyczny), a obecni tam komuniści dbali jedynie o to, żeby akcje odbywały się pod komunistycznymi - sowieckimi - sztandarami.
Dywersyjna działalność komunistów na wschodzie Polski polegała przede wszystkim na stawianiu bram tryumfalnych - obowiązkowo ozdobionych czerwonym sztandarem i gwiazdą - w tych miejscowościach, do których wkraczała Armia Czerwona. Dzięki temu propaganda sowiecka mogła podeprzeć swoje kłamstwa o wyzwoleńczym charakterze napaści na Polskę. Komunistyczne bandy rabowały również sklepy, magazyny i majątki - oraz własność prywatną. Dochodziło również do pobić, gwałtów i morderstw. Szacuje się, że z rąk Białorusinów zginęło po 17 września 62 ziemian, a z rąk Ukraińców - 23 (na południowo-wschodnich obszarach Polski było dużo więcej wojska, a próby ataków Ukraińców z OUN na Polaków zostały spacyfikowane w jeszcze w drugim tygodniu września.)
Jednak liczba ofiar jest niezbyt duża - nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że pobitych, zgwałconych i obrabowanych było kilkanaście (czy kilkadziesiąt) razy więcej. Świadczy to o słabości ruchu komunistycznego i małej podatności przedstawicieli mniejszości narodowych w Rzeczypospolitej na sowiecką propagandę. Co więcej, do ostatnich chwil bardzo sprawnie działo państwo polskie. Chociaż wykonano rozkaz o ewakuacji władz państwowych, to wciąż działały instytucje samorządowe, straże obywatelskie, Policja Państwowa i oddziały wojskowe. Instytucje te starały się reagować - i czyniły to dość skutecznie - na działalność terrorystyczną komunistów (dlatego już w październiku Sowieci wydali prawo - działające wstecz - pozwalające karać śmiercią Polaków biorących udział w obronie swoich domów we wrześniu).
Defilada Armii Czerwonej we Lwowie, 28 września 1939 r. fot. Wikimedia Commons
Na szeroką skalę krwawe represje przeciwko Polakom rozpoczęły się dopiero wówczas, gdy nadeszła Armia Czerwona. Na dobrą sprawę komuniści pojawili się wraz z nią i dopiero pod opieką sowieckich żołdaków czuli się bezpiecznie. Wówczas bandy komunistyczne były wykorzystywane przez sowieckich dowódców jako plutony egzekucyjne. Właśnie taka grupa brała udział 28 września w zbrodni w Mokranach, gdzie wymordowano oficerów i podoficerów Flotylli Rzecznej. W ten sposób Rosjanie dzielili się odpowiedzialnością za zbrodnie z innymi narodami, bowiem bezpośrednimi sprawcami mordu w Mokranach byli Ukraińcy. Jak napisał prof. Grzegorz Motyka: ''wskutek różnych napadów ma Kresach (także dokonywanych przez Białorusinów i ludność żydowską na ziemiach północno-wschodnich) śmierć poniosło w sumie 6-7 tysięcy osób''. Krwawe sceny – jak te opisane poniżej przez bezimiennego świadka, przedstawiające wypadki w Rohatyniu w województwie stanisławowskim – nie należały więc do rzadkości: "wojsko sowieckie natychmiast przystąpiło do
okrutnej rzezi i bestialskiego znęcania się nad ofiarami, co trwało przez cały dzień. Mordowano nie tylko policję i wojskowych, ale również tak zwaną burżuazję, nie wyłączając kobiet i dzieci...".