Paweł Lisicki o 100 dniach rządu PiS: Histeria się wypaliła
Grafika z Beatą Szydło i najważniejszymi punktami programu, które miały zostać zrealizowane przez rząd w ciągu 100 dni, pewnie najchętniej przez panią premier zostałaby głęboko ukryta. Jakby nie patrzeć, poza spełnieniem - w znacznej części - zapowiedzi programu Rodzina 500 plus, reszta obietnic dotrzymana obecnie nie będzie - pisze Paweł Lisicki dla WP. Zaznacza jednak, że w porównaniu z poprzednim rządem, bilans gabinetu Beaty Szydło jest znacznie lepszy. W opinii Lisieckiego wysokie poparcie dla rządu wynika również ze słabości opozycji. Przeciwnikom PiS nie pomogły ani protesty, ani krytyka zagranicznych mediów i polityków. - Ataki z zagranicy, często niemądre, histeryczne i wskazujące całkowitą ignorancję, tylko wzmocniły rządzących - twierdzi Lisicki.
Polecamy również: Jacek Żakowski: co kryje się za aferą z papierami Kiszczaka?
Niektórzy złośliwcy twierdzą, że debata na temat agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy spadła premier Beacie Szydło jak dar z nieba. Zamiast bowiem rozmawiać o obietnicach Prawa i Sprawiedliwości z czasów kampanii wyborczej i sprawdzać, które z nich zostały zrealizowane po 100 dniach pracy gabinetu, cała Polska jak długa i szeroka zajmuje się przeszłością byłego szefa "Solidarności". Jak to zwykle bywa, kiedy dwa fakty występują razem, pojawiają się teorie, które mają je powiązać. W wersji radykalnej wdowa po generale Kiszczaku działa wręcz na zlecenie PiS, w wersji bardziej umiarkowanej - nieszczęśliwa - dała się po prostu wykorzystać. Czytam tego typu mądrości, czasem wypowiadają je ludzie poważni, albo przynajmniej za takich uchodzący, i trudno mi się powstrzymać od śmiechu. Pomijając już taki drobiazg jak to, że owo porozumienie wdowy z PiS jest pod każdym względem absurdalne, można pytać, czy rząd dla obrony swych dokonań potrzebowałby aż takich sztuczek? Nie sądzę.
Rząd zderzył się z ograniczeniami
To prawda, że grafika z Beatą Szydło i najważniejszymi punktami programu, które miały zostać zrealizowane przez rząd w ciągu 100 dni, pewnie najchętniej przez panią premier zostałaby głęboko ukryta. Jakby nie patrzeć, poza spełnieniem - w znacznej części - zapowiedzi programu Rodzina 500 plus, reszta obietnic dotrzymana obecnie nie będzie. W tym roku nie będzie powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego ani podniesienia dla wszystkich kwoty wolnej od opodatkowania, podobnie ustawa o pomocy frankowiczom dopiero zyskuje realny kształt. Wciąż nie można mówić o bezpłatnych lekach dla emerytów. Obecny rząd, tak jak poprzednie, zderzył się z przeszłością, z koniecznościami i ograniczeniami, o których opozycja wiedzieć nie musi. Czy to jednak oznacza, że opozycja ma rację, kiedy głosi i wieszczy katastrofę?
W żadnym razie. Nawet jeśli zapowiedzi PiS przed objęciem rządów były zbyt optymistyczne, to działania obecnego gabinetu należy oceniać nie abstrakcyjnie, ale w porównaniu z dokonaniami poprzedników. Przez osiem lat rząd PO nie tylko nie wprowadził w życie żadnej ze swych obietnic - podatku liniowego, reformy KRUS - lecz, przeciwnie, podatki podniósł a OFE de facto zlikwidował. Można zatem uznać, że ocena pierwszych 100 dni gabinetu PiS wypadnie dla premier Szydło całkiem korzystnie. W końcu program 500 plus to największe przedsięwzięcie redystrybucji dochodu narodowego w dziejach III Rzeczpospolitej! Mimo że wielu krytyków twierdziło, iż jego wprowadzenie doprowadzi do zawalenia budżetu, nic na to na razie nie wskazuje.
Teraz inni dowodzą, że program na pewno nie przyczyni się do wzrostu liczby nowo narodzonych dzieci, bo ludziom bardziej niż na pieniądzach zależy na bezpieczeństwie i stabilności pracy, a także na żłobkach i przedszkolach. Nie wiem, czy mają rację - na pewno znaczna część pieniędzy, jaką dostaną rodzice, pójdzie właśnie na żłobki i przedszkola, a znaczny zastrzyk stałych dochodów dla najbiedniejszych da im poczucie bezpieczeństwa i stabilności.
Inną ważną decyzją rządową była zmiana w systemie obowiązkowego posyłania sześciolatków do szkół. Mimo że znawcy, jak zwykle, dowodzili, że nie da się tak zrobić, obecnie rodzice mogą sami wybierać. Zdobyli nieporównywalnie większą swobodę niż za czasów rządów PO-PSL. Podobnie zdaje się oceniać działania rządu opinia publiczna. Jeśli wierzyć sondażom, a to jednak jedyny miernik, PiS utrzymuje ogromną przewagę nad opozycją. Oznaczałoby to, że większość wyborców doceniła to, co rząd już zrobił i wierzy, że w przyszłości dotrzyma reszty obietnic.
Wypalona histeria
Poparcie dla rządzących zawsze związane jest też z oceną opozycji. Ta zaś jest fatalna. Tak .Nowoczesna, jak i Platforma prześcigały się przez tych kilka miesięcy w coraz to bardziej radykalnej retoryce i w udowadnianiu jak bardzo zagrożona jest polska demokracja. Czas mija, emocje opadają, mobilizacja nie może trwać. Po 100 dniach histeria się wypaliła. Jeśli na początku opozycji udawało się gromadzić tłumy, teraz jest to garstka. Antypisowski wyborca jest zresztą zdezorientowany. Nie rozumie czym różni się .Nowoczesna od Platformy, poza nazwą i twarzami. Ta pierwsza ma w sobie świeżość i nowość, ta druga reprezentuje stabilność i strukturę. W przypadku .Nowoczesnej wyborca musi popierać gadatliwego i wszędobylskiego Ryszarda Petru, w przypadku Platformy mało porywającego, mówiąc eufemistycznie, Grzegorza Schetynę. Chciałoby się czasem powiedzieć: zamienił stryjek siekierkę na kijek. Albo wart Pac pałaca.
Nie tylko słabość i rozbicie opozycji sprzyjają rządowi. Dodatkowym czynnikiem jest krytyka z zagranicy. Przeciwnicy PiS wierzyli, że z jednej strony masowe demonstracje uliczne, z drugiej presja Brukseli, Berlina, Waszyngtonu, tak ze strony polityków, jak wszelkiej maści specjalistów od spraw polskich, doprowadzą do gwałtownej i głębokiej zmiany nastrojów, a być może nawet do, kto wie, obalenia rządu. Ta taktyka się nie sprawdziła. Ataki z zagranicy, często niemądre, histeryczne i wskazujące całkowitą ignorancję, tylko wzmocniły rządzących. Duża część opinii publicznej uznała, i słusznie, że jest to wtrącanie się w sprawy polskie. W efekcie to co miało PiS osłabić, jeszcze go wzmocniło.
Ataki opozycji są tyleż radykalne, co mało skuteczne. Z dotychczasowych starć gabinet Szydło wyszedł obronną ręką. I nic nie wskazuje na to, żeby miało się to w najbliższej przyszłości zmienić.
Paweł Lisicki dla Wirtualnej Polski
*