Nieładnie, ale skutecznie? To Schetyna lepiej wyszedł na odmowie udziału w konsultacjach u Dudy
Nie było to zbyt grzeczne, ale okazało się opłacalne. Grzegorz Schetyna naraził się na krytykę za brak udziału w konsultacjach nad zmianą konstytucji, które naprędce zwołał prezydent Andrzej Duda. Ale okazuje się, że Platforma Obywatelska mogła na tym zyskać.
Tuż po godz. 12 prezydent Andrzej Duda ogłosił nie tylko główne założenia swoich ustaw o KRS i SN, ale też chęć zmiany konstytucji. Niespełna 4 godziny później mieli się u niego stawić liderzy klubów parlamentarnych, by ten plan przedyskutować. Stawili się wszyscy, poza politykiem Platformy Obywatelskiej. Po pierwsze dlatego, że był poniedziałek, a dzień następujący po weekendzie jest de facto przedłużeniem weekendu. Posłowie spędzają go w swoich lokalnych biurach lub po prostu domach.
Zmiany w konstytucji? Tak ewoluowały pomysły prezydenta Dudy
Ale przede wszystkim nieobecność polityka PO była motywowana brakiem zgody na taki tryb zmieniania konstytucji i na zmienianie konstytucji w ogóle. Szybko na partię Grzegorza Schetyny spadła fala krytyki. Przypominano, że jeszcze 13 września delegacja PO bez szemrania stawiła się w Pałacu Prezydenckim na konsultacjach dotyczących kształtu ustaw o KRS i SN.
Zła Platforma
Ale tu różnił się nie tylko tryb organizacji spotkania, ale też tematyka: opozycja miała prawo sądzić, że jej postulaty zostaną przynajmniej wysłuchane. Spotkanie ws. zmiany konstytucji nie dawało miejsca na dyskusję - partie mogły się zgodzić z planem Dudy, lub nie.
Wskazywano też, że PO krytykowała Jarosława Kaczyńskiego, kiedy ten nie przychodził na posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Narodowego, gdy zwoływał je Bronisław Komorowski. Wreszcie odwoływano się do kultury, argumentując, że do prezydenta po prostu się chodzi. Oczywiście, powinno się, ale nikt obserwujący polską politykę nie ma złudzeń, że najważniejszym i jedynym celem wszystkich działań każdej z partii jest jej własny zysk.
Kto zyskał?
Kto więc zyskał na poniedziałkowym zamieszaniu? W internecie Platforma, łatwo to sprawdzić za pomocą dostępnych narzędzi. Serwis "Polityka w sieci" wskazuje, że w poniedziałek wzrósł odsetek pozytywnych komentarzy na temat PO, a spadł odsetek negatywnych. W przypadku Nowoczesnej było zupełnie odwrotnie, choć należy dodać, że partia Ryszarda Petru ma generalnie lepszy wizerunek wśród internautów, niż ich konkurenci z PO.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dzisiaj, kiedy do wyborów zostały jeszcze dwa lata, Grzegorz Schetyna musi przede wszystkim przypodobać się swojemu elektoratowi. Tak robił Jarosław Kaczyński w latach opozycji. Dopiero w kampanii wyborczej tak łagodzi się przekaz, by przyciągnąć również niezdecydowanych. W 2015 roku to zadanie spełnili najpierw Andrzej Duda, a później Beata Szydło. Efekt znamy. Możliwe, że dzisiaj Schetyna próbuje powtórzyć ten manewr. O takim scenariuszu mówił w "Fakcie" dr Olgierd Annusewicz z INP UW.
Los prezydenckiej inicjatywy wskazuje, że to Grzegorz Schetyna dokonał lepszego wyboru niż Ryszard Petru. Bo szybko okazało się, że to była zasłona dymna. Szerzej piszemy o tym tutaj. Prezydent musiał wiedzieć, że nie uda mu się zmienić konstytucji i to, jak szybko porzucił ten pomysł, tylko to potwierdza. Wszak gdyby wierzył w konieczność zmiany ustawy zasadniczej i wprowadzenia mechanizmu zabezpieczającego, o którym mówiono od lipca, nie skończyłoby się na jednej rundzie negocjacji. W dodatku trwających pół godziny.
Powtórka
Prawdopodobna wydaje się więc teza, że Andrzej Duda wchodził na konferencję prasową o godz. 12 już z planem porzucenia mechanizmu, o którym mówił przez ostatnie tygodnie. Postanowił wykorzystać opozycję i jej łatwy do przewidzenia sprzeciw do ograniczenia strat wizerunkowych. Dzięki temu to nie on skapitulował, tylko opozycja przeszkodziła. Pozwoliło to Dudzie z twarzą zaproponować mechanizm, który daje PiS szansę na przejęcie KRS, tyle że w białych rękawiczkach.
Ryszard Petru swoją obecnością w Pałacu podżyrował działania Andrzeja Dudy i PiS. Nieco przypomina to styczeń 2017 roku i spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, które miało doprowadzić do zakończenia okupacji Sejmu. Schetyna został w biurze, a Petru nie tylko poszedł, ale i po spotkaniu obwieścił, że widzi światełko w tunelu. Wkrótce okazało się, że żadnych ustępstw ze strony PiS nie będzie. Wygląda więc na to, że Ryszard Petru znowu padł ofiara braku doświadczenia i naiwności a Grzegorz Schetyna zbiera owoce dwóch dekad spędzonych w polityce.