Michał Kamiński ostro o kandydatach PiS. "W oczach Kaczyńskiego widzę strach"
- Miś Yogi też jest popularny, nie znaczy to, że byłby zdolny do prowadzenia polityki na szczeblu europejskim - mówi Michał Kamiński. Były poseł PiS, spin doktor tej partii i rzecznik Lecha Kaczyńskiego, ocenia listy PiS do Europarlamentu.
Paweł Wiejas: Gdy poznał pan frontmanów list PiS w walce o Europarlament od razu rzucił się pan do komentowania na Twitterze i FB? W końcu na pierwszych miejscach znalazły się naprawdę duże nazwiska.
Poseł Michał Kamiński, Unia Europejskich Demokratów: Nie był to dla mnie temat, który spędzałby mi w jakikolwiek sposób sen z powiek.
Zawsze, gdy znani politycy opuszczają politykę krajową, mówi się o porzucaniu "tonącego okrętu” lub "dobraniu się do słoiczka z unijną kasą". Jakie według pana są motywy startu "wielkich PiS"?
Zapewne motywów jest tyle, ilu startujących. Możliwe, że część z "jedynek" i "dwójek" chce po prostu zdobyć immunitet, którym objęci są europosłowie. Dla innych istotny był z kolei czynnik materialny. Bez względu na motywację uważam, że większość z kandydatów PiS nie posiada kompetencji do uprawiania polityki na szczeblu europejskim. Jestem również przekonany o tym, że do Europarlamentu startują ludzie, którzy przestali wierzyć, że mają jeszcze do odegrania istotną rolę w polityce krajowej. Wyjątek stanowią albo bardzo młodzi ludzie, dla których bycie europosłem stanowi odskocznię do przyszłej kariery, albo tacy, którzy w Polsce osiągnęli już wiele, jeśli nie wszystko. Do pierwszej kategorii zaliczyłbym na przykład Patryka Jakiego, do drugiej Jacka Saryusz-Wolskiego i Adama Bielan. Pozostali "frontmani" to magma.
To może spróbuje pan doprecyzować tę "magmę". Beata Szydło na przykład.
Pamiętając to, co krzyczała w Sejmie o pieniądzach, które należały się ministrom PiS, obstawiam, że w jej przypadku istotny jest czynnik materialny. Popatrzmy dalej. Joanna Kopcińska, rzeczniczka rządu, musi mieć bardzo głęboko ukryte talenty na miarę Margaret Thatcher. Tyle że zapewne nie miała jeszcze możliwości ich okazania. Beata Kempa? Proszę pozwolić mi przemilczeć tę kandydatkę. Anna Zalewska – oczywista ucieczka minister, która wyrządziła tyle szkód w oświacie, ile nie wyrządził żaden z poprzednich ministrów. To samo Krzysztof Jurgiel, którego nawet jego partia usunęła z kierowania rolnictwem. Elżbieta Kruk i Beata Mazurek? Czy to są poważne kandydatury? Witold Waszczykowski przynajmniej zna języki obce.
To surowa ocena. Jak pogodzić ją na przykład z tym, co mówił Wirtualnej Polsce europoseł Ryszard Czarnecki. Zacytuję: "To są najsilniejsze listy PiS w historii, najwięcej ludzi znanych, rozpoznawalnych, mających świetne wyniki wyborcze".
Wyzłośliwię się tylko raz. Miś Yogi też jest popularny, nie znaczy to, że byłby zdolny do prowadzenia polityki na szczeblu europejskim. Tam potrzeba kompetencji, których z wyjątkiem wspomnianego Bielana i Saryusz-Wolskiego nie dostrzegam. Owszem, mogę się z nimi nie zgadzać, ale wiedzy i umiejętności im nie odmówię. Mają "papiery" na Brukselę.
Nie wymienił pan dotychczas Joachima Brudzińskiego. Z czego według pana wynika jego start? Przegrał definitywnie walkę o schedę po Jarosławie Kaczyńskim?
To istotnie zaskoczenie. Uważam, że szef MSWiA nigdy nie miał aspiracji do bycia następcą prezesa. Doskonale sprawdza się za to w roli szarej eminencji PiS od "czarnej roboty". Jeśli najwierniejszy z wiernych Kaczyńskiego wybiera Brukselę, to dla mnie jest jasnym sygnałem, że nie wierzy w przyszłość PiS. Rezygnuje ze stanowiska, które daje mu ogromne uprawnienia i realną władzę. Dodatkowo Brudziński nigdy nie miał aspiracji do poruszania się w polityce europejskiej. To mówi wszystko o nastrojach w partii prezesa. Mało tego, uważam że te listy obrazują stan umysłu Kaczyńskiego. Został trafiony taśmami i jest w defensywie. Politykę ofensywną prowadził wtedy, gdy na czele rządu postawił Mateusza Morawieckiego. Teraz się broni. Może i jego kandydaci mają mocne nazwiska, ale to za mało, by nie stracić władzy. Jarosław Kaczyński po prostu zaczął się bać i chce w próbie euro wyborczej odsunąć od siebie widmo porażki w wyborach krajowych. To działanie Kaczyńskiego postrzegam jako konsolidowanie bazy.
Wydaje się, że mimo wszystko to sensowny ruch, postawić na znane nazwiska.
To może być zbyt mało by wygrać ze skonsolidowaną opozycją. Może wystarczyć za to na odparcie w eurowyborach ataku skrajnej prawicy, którą sam Kaczyński wyhodował.
Czego spodziewać się po kampanii PiS na czele, której stanął Tomasz Poręba?
Paradoksalnie ucieczki od tematów europejskich. Ta PiS nie ma się czym chwalić. Dodatkowo pamięta przegraną w dużych miastach podczas wyborów samorządowych. PiS nie jest w stanie przekonać wyborców, że jest partią proeuropejską. Nikt nie dokonał takiej sztuki
Czy bierze pan pod uwagę start w eurowyborach?
Nigdy w życiu. Byłem tam wystarczająco długo, właśnie na prawdziwym starcie kariery. Wiem, że jeśli chce decydować o Polsce, muszę być w kraju.