Marek Górlikowski: Ściąga dla Polaka katolika przed "Klerem”
Od piątku w kinach "Kler” Wojciecha Smarzowskiego. Od wielu dni czytamy recenzje, słuchamy słów zachwytu lub oburzenia. Pojawiła się też sprytna promocja filmu, na kształt związku sado-maso, gdzie dystrybutor odgrywa masochistę krzyczącego do sadysty z prawicy: "Cenzurują, wycinają, sekują! Proszę nie przestawaj, chcę więcej, mocniej!”
Prawaki w Sejmie i w redakcjach dają się sprowokować i rytualnie uderzają. Lewaki rytualnie bronią filmu, atakują Kościół. Temperatura związku rośnie. W kinach należy więc spodziewać się tłumów. I słusznie.
Widziałem "Kler" na Festiwalu Filmowym w Gdyni, na tym słynnym pokazie w Teatrze Muzycznym, gdzie klaskano ponad 11 minut. Nie klaskałem tyle czasu, bo do filmów Smarzowskiego mam stosunek przerywany, dokładnie przerwany po "Róży".
To dlatego, że wolę filmy niedosłowne w treści i obrazie, po których wychodzę z kina z pytaniami w głowie zmuszającymi do myślenia. U Smarzowskiego tego nie znajduję, bo są tam tylko gotowe odpowiedzi. W jego filmach nie ma miejsca na wątpliwości, reżyser grubą kreską rysuje czarno-biały brutalny świat i mówi widzowi co ma o nim myśleć. Odwołuje się do silnych emocji, które są grabarzami intelektu, w przeciwieństwie do wątpliwości, które są jego treścią.
Ale rozumiem, że są widzowie, którzy takich filmów potrzebują, tym bardziej, że są w nich zawsze dobrzy aktorzy, dobre dialogi i mocna historia. Taki jest też "Kler". Teksty wypowiadane w nim przez Janusza Gajosa czy Roberta Więckiewicza nagradzano w czasie seansu oklaskami, a teraz okraszą niejedną domową imprezę. Ale nie tylko z tego powodu każdy powinien pójść na ten film. To po prostu wydarzenie społecznie ważne w Polsce.
Prawica zarzuca reżyserowi, że przedstawia kościół katolicki jednostronnie źle, że nie widzi w nim np. dobrych księży. Nie chcę zdradzać treści filmu, ale wystarczy na niego pójść by się przekonać, że o to kłamstwo.
Inny zarzut: że obraz Kościoła w "Klerze", gdzie pokazano pedofilię, pijaństwo, bogactwo, kłamstwo Kościoła jest nieprawdziwy. Czyżby? Jestem, albo próbuje być katolikiem, oto moje świadectwo, kilka moich doświadczeń z życia w polskim kościele, które przypomniały mi się na filmie.
Dzieciństwo
Urodziłem się w Kartuzach, we wczesnych latach 80., latach stanu wojennego gdy miałem kilkanaście lat przyszedł do parafii ksiądz Andrzej S. założył tzw. Oazę. Skupił wokół siebie młodych ludzi. Wiele razy namawiał mnie i kolegów byśmy też do niego dołączyli. Bezskutecznie. Ale robił coś jeszcze, ja tego uniknąłem, ale mój sąsiad z piętra w bloku, wtedy 13-letni Marek Mielewczyk niestety nie. Ksiądz Andrzej molestował go i innych chłopców w Kartuzach wielokrotnie. Zniszczył mu życie. Kuria nie posłuchała rodziców, ani świadków. Marek już jako dorosły wytoczył księdzu proces.
Opowiadał przed sądem kilka lat temu:
"Podczas spowiedzi ksiądz Andrzej zaprosił mnie na plebanię, gdzie zostałem wykorzystany po raz pierwszy. Rok później ten sam duchowny został w naszej parafii katechetą. Kazał mi zostawać po katechezach i zabierał do biura parafialnego. Najpierw pomagałem mu w pracach biurowych, a potem byłem wykorzystywany, często w brutalny i perwersyjny sposób. Przez cztery lata dochodziło do tego wielokrotnie. W nagrodę ks. Andrzej wyznaczał mnie do noszenia na procesjach krzyża albo figur Chrystusa".
Dopiero w 2016 roku Andrzeja S. wyrzucono z kościoła, przyznał się do molestowania Marka, a sąd nakazał mu jedynie przeprosiny. Dziś mój kolega z bloku Marek Mielewczyk jest założycielem fundacji "Nie lękajcie się", która pomaga ofiarom księży pedofilów.
Dorosłość
Jestem mieszkańcem Gdańska, a więc należę jako katolik do biskupstwa, którym zarządza arcybiskup Sławoj Leszek Głódź. Warto na filmie "Kler" mieć jego sylwetkę i dokonania w głowie. Dlaczego?
2013 rok, październik – "Wprost" przytacza opowieść kapelana abp. Głódzia: "Arcybiskup budził go w nocy, pijany, i kazał grać na akordeonie do tańca. Podczas pijackich biesiad wysyłał go do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: "Co ty, k..., nawet nalać nie potrafisz!". Rano na kacu wzywał go, żądając "actimelka" i krzycząc: "Bądź moim actimelkiem!".
2017 rok, styczeń – jak brzmi słowo arcybiskupa metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia wygłoszone do akredytowanego w katedrze na Wawelu fotoreportera Tytusa Kondrackiego? Brzmi: "Spierdalaj!". Proszę redaktorów o nie kropkowanie, nie skracanie słowa mojego arcybiskupa gdańskiego.
2017 rok, luty – zastępca Głódzia biskup Wiesław Szlachetka odprawia w Gdańsku mszę, na której państwowy koncern energetyczny Energa dokonuje zawierzenia firmy i pracowników Bożej Opatrzności i Matce Najświętszej Gromnicznej. Ujawniony przez Energę koszt mszy ponad 12 tysięcy złotych dary dla kościoła od państwowej firmy ponad 5 tysięcy złotych. Plakaty Energii i flagi stoją przy ołtarzu jak figura Matki Boskiej tyle, że są od niej większe.
2018, wrzesień – arcybiskup Głódź wręcza Jackowi Kurskiemu prezesowi rządowej TVP, która kłamie 24 godziny na dobę, pierścień Inki. Mówi min. do Kurskiego: "W ogóle ta telewizja zmieniła oblicze. Niech dalej się tak dzieje".
O 20-hektarowej posiadłości arcybiskupa Głódzia z pałacem i danielami szkoda nawet wspominać.
Może ktoś zapytać dlaczego jeszcze chodzę do kościoła? Ano dlatego, że spotkałem też kilku mądrych księży, którzy nie zrobili kariery, ale zapamiętałem ich wiarę. I nie chodzę do kościoła tylko jeżdżę 25 kilometrów, moja koleżanka 50 kilometrów. Uprawiamy tzw. churching, szukanie miejsc, w których czuję się chrześcijaństwo. Jest ich w Polsce coraz mniej.
Czy więc "Kler" Smarzowskiego jest dla katolika takiego jak ja bolesny?
Jest niczym bajeczka dla dzieci, w porównaniu z "dokonaniami" takich kapłanów jak Andrzej S. czy abp. Leszek Sławoj Głódź.
Dlatego nie sądzę by „Kler” jak chcą lewicowi publicyści był jakimś kamieniem milowym stosunku Polaków do kościoła, walki z pedofilią czy cokolwiek w zmienił w tej instytucji. Ten film to po prostu skutek, a nie przyczyna coraz większego antyklerykalizmu. Przyczyną są kapłani i wszyscy katolicy zmykający uszy, oczy i usta na patologię.