Makowski: ”Morawiecki tonuje emocje. W roku wyborczym i po tragedii w Gdańsku to rozsądna taktyka” [OPINIA]
Emocje stanowią paliwo polityki. Służą one jednak bardziej tym, którzy władzę chcą przejąć, a nie utrzymać. W przeciwieństwie do części PiS-u, zrozumiał to Mateusz Morawiecki. Po tragedii w Gdańsku, choć mówił oszczędnie, wpadek nie popełnił. A to potykanie się o własne nogi, stanowi dzisiaj największą słabość władzy.
Ponury festiwal wzajemnych oskarżeń, głupich wypowiedzi, ordynarnych pomówień i zwyczajnej nienawiści, rozpoczął się właściwie chwilę po ogłoszeniu informacji o zamachu na życie prezydenta Pawła Adamowicza. Pomijając internetowych trolli i komentatorów, którzy ruszyli do wyścigów na ”ostry komentarz”, również klasa polityczna - choć na ich tle o dziwo bardziej umiarkowana - z biegiem dni pozwalała sobie na coraz więcej.
Od Grzegorza Schetyny po Ryszarda Petru, kolejni opozycyjni liderzy zupełnie wprost o śmierć prezydenta Gdańska i stworzenie prowadzącej do tego ”dusznej atmosfery” oskarżali Prawo i Sprawiedliwość oraz TVP. Po wyjściu ze mszy pogrzebowej, na pytanie dziennikarzy o to, kto jego zdaniem powinien sobie zrobić postulowany przez o. Ludwika Wiśniewskiego rachunek sumienia, Schetyna odparł, że oczywiście ”oni”.
W jakiejś mierze opozycja może sobie jednak w brutalnej politycznej rzeczywistości pozwolić na podgrzewanie nastrojów. W moralnym uniesieniu i przy ślepocie na jedno oko, bez problemu da się głosić najbardziej absurdalne tezy, których kulminacją była udostępniana masowo grafika z nożem, którego rękojeść wyglądała jak profil twarzy Jarosława Kaczyńskiego. Chodziło przecież o to, aby wszelkie winy rządu - te autentyczne jak i sztucznie afiliowane - urosły do rozmiarów ”państwa stanu wyjątkowego”. Takiego, w którym władzę trzeba odzyskać za wszelką cenę, aby uratować ojczyznę przed jej podpalaczami.
W tej wymianie ciosów PiS, jeśli chce myśleć o utrzymaniu władzy, musi uczestniczyć więcej niż rozważnie. Bo ludziom, którzy sterują państwem, po prostu wolno w komunikacji kryzysowej mniej. A ostatnią rzeczą, którą w takiej sytuacji powinni robić, chcąc przekonać wyborców centrum i postawić w kampanii na stabilny rozwój gospodarczy i przewidywalność, jest odpowiadanie pięknym za nadobne.
"W obliczu ludzkiej tragedii, PIS zachował się jak trzeba. Niestety totalna opozycja i część mediów wykorzystała to nieszczęście jako kampanię wyborczą do polit. ataków na Zjednoczoną Prawicę.Nie będziemy bierni na supozycje, kłamstwa i insynuacje" - zatweetowała Beata Mazurek. "Nie wystawiamy kandydata w Gdańsku a tym samym nie popieramy p. Dulkiewicz Zachowujemy krytyczny stosunek do sytuacji w Gdańsku w ost latach" - dodał drugi marszałek, Ryszard Terlecki. Razem ta dwójka, uzupełniona o prezesa partii, spóźniła się na sejmową minutę ciszy ku czci śp. Pawła Adamowicza.
W tym kontekście, choć również oskarżany o nadmierne milczenie i uchylanie się od tematu, najlepiej z obozu władzy zachowuje się premier Mateusz Morawiecki. - Dziś Polska potrzebuje naszego pojednania, aby się rozwijać. Musimy razem przeciwstawić się wszelkiej agresji. Nauczmy się odpowiedzialności za nasze słowa, gesty i czyny. Nauczmy się rozmawiać językiem godnym debaty publicznej. Szanując siebie, szanujemy Polskę - apelował prezes Rady Ministrów, a na wiecu w Wierzchosławicach 20 stycznia dodawał, że zło z Gdańska trzeba przekuć w dobro, tworząc ”nową politykę”. W tym nurcie premier zwołał nadzwyczajne spotkanie wszystkich partii politycznych, które zaplanowano na piątek o 15:30. Przedstawione zostaną na nim propozycje zmian w prawie po zamachu w Gdańsku, głównie z obszarów ministerstw sprawiedliwości i zdrowia.
W tej chwili również Platforma Obywatelska zastanawia się, czy w podobnym przedsięwzięciu i dyskusji uczestniczyć, pozytywnie wypowiedział się natomiast lider ludowców, Władysław Kosiniak-Kamysz. Choć w intencjach polityków zawsze czai się drugie dno, a w tym przypadku sygnał o zasypywaniu partyjnych podziałów działa na wizerunkową korzyść Morawieckiego, fakt, że od momentu zamachu zachowuje się w sposób konsekwentny - spójny ze strategią komunikacyjną ukłonu w kierunku centrum - sprawia, że w moim odczuciu zdaje egzamin, który stoi w tak trudnych momentach przed szefem każdego rządu. Oby ta pochwała nie była zbyt wczesna, bo żaden wizerunek ostatecznie nie jest w stanie zastąpić po prostu rozsądnego rządzenia. A to ze skuteczności na tym polu premier zostanie już niedługo przez wyborców i PiS ostro rozliczony.
Marcin Makowski dla WP Opinie