Koziński: Dekonstruując Tuska. PiS rozbraja polityczny mit byłego premiera [OPINIA]
Przesłuchanie przed komisją ds. wyłudzeń VAT okazało się dużym problemem dla Donalda Tuska. Były premier od dłuższego czasu jest w politycznej defensywie.
To jeden z tych filmów, których tytuły oryginalne są lepsze niż polskie tłumaczenie (choć są też przykłady odwrotne). "Przejrzeć Harry'ego", produkcja Woody'ego Allena z 1997 r., po angielsku nazywa się "Deconstructing Harry" ("Zdekonstruować Harry'ego") - i pokazuje losy pisarza (w tej roli reżyser), który zmaga się z kryzysem twórczym.
Jednak nie Allen, ale Robin Williams błyszczał w tym filmie najbardziej. Wystąpił w krótkim epizodzie, w którym zagrał osobę nieostrą. Dosłownie. Grany przez niego Mel był aktorem, a operatorzy nie byli w stanie tak ustawić kamer, żeby widać go było wyraźnie. Wszystkich innych tak - ale jego nie.
Dokładnie to samo próbuje zrobić PiS z Donaldem Tuskiem. Od trzech lat dokładają wszelkich starań, by były premier stawał się coraz mniej wyraźny, coraz bardziej zamazany jako polityk. Poniedziałkowe przesłuchanie Tuska przed komisją śledczą ds. wyłudzeń VAT było kolejną odsłoną tego procesu.
Premierowski pocałunek śmierci
Samo przesłuchanie w naturalny sposób ściągnęło na siebie uwagę. Jednak Tusk to Tusk. To cały czas jedna z najjaśniejszych politycznych gwiazd w Polsce, siłą rzeczy tego, co ma do powiedzenia, słucha każdy, kto polityką się interesuje.
W dodatku widać, że były premier przyjechał do Warszawy ze świadomością wagi tego przesłuchania. I solidnie się do niego przygotował - do tego stopnia, że zaczął w pewnym momencie przewodniczącemu komisji Marcinowi Horale przypominać fakty z jego biografii sprzed wielu lat.
Tusk, jak to ma w zwyczaju, starał się zachowywać spokój, ale jednocześnie był czujny jak ważka - gdy tylko zauważał choć niewielką przestrzeń do tego, by ukuć słowem, natychmiast z tego korzystał.
Jak wtedy, gdy wypominał PiS-owi, że VAT-u nie obniżył. Czy wtedy, gdy słowa o zakopanych miliardach z podatku ripostował uwagami o 50 tysiącach w kopercie. Albo gdy komplementował Mateusza Morawieckiego, gdy ten był jego doradcą - ewidentnie liczył, że będzie to pocałunek śmierci od byłego premiera dla obecnego.
Członkowie komisji też byli dobrze przygotowani, więc dynamicznych starć w czasie przesłuchania nie brakowało. Raz brał w nich górę Tusk, innym razem przesłuchujący go posłowie. Wyraźnie widać było większe obycie i doświadczenie w tego typu sytuacjach obecnego szefa Rady Europejskiej, z kolei komisja lepiej czuła się w temacie podatków.
Tusk chce walczyć z układem
Gdyby zastosować przepisy z łyżwiarstwa figurowego, to pewnie Tusk otrzymałby minimalnie wyższe noty - i za umiejętności techniczne, i za wrażenia artystyczne. Ale w polityce noty za styl mają znaczenie drugorzędne. Liczy się przede wszystkim skuteczność - i jeśli spojrzeć w tych kategoriach, to coraz więcej atutów jest po stronie PiS-u.
Nie chodzi o poniedziałkowe przesłuchanie, lecz o szerszy kontekst. Odkąd PiS rządzi, konsekwentnie dba o to, żeby Tusk się musiał z czegoś tłumaczyć, żeby musiał odpierać jakieś zarzuty, żeby coś się za nim ciągnęło. Raz jest w tym mniej skuteczny, raz bardziej - ale konsekwentnie trzyma się raz obranej strategii.
A Tusk nie umie znaleźć na nią odpowiedzi. Owszem, mógłby się schować za tarczą swojej funkcji. Od razu gdy został przewodniczącym Rady Europejskiej, jego zwolennicy próbowali wzmocnić jej rangę ("prezydent Europy" - jak o nim pisano). Bez efektu. Problemy, jakie dziś ma UE (brexit - przykład pierwszy z brzegu) sprawiają, że ta tarcza jest za mała, by go osłonić.
Z kolei w Polsce nikt za bardzo nie próbuje bronić mitu o Polsce z okresu rządów Tuska jako kraju obfitości, mlekiem i miodem płynącego. Właściwie tylko Bartłomiej Sienkiewicz konsekwentnie powtarza tezę o cichej modernizacji Polski w tamtym okresie.
Inni - nawet obecna Platforma - zdają się patrzeć na tamten okres jednak jako na epokę różnych błędów i wypaczeń. Owszem, nie potępiają jej w czambuł. Ale nie słychać też z ich strony prób stworzenia pozytywnej legendy tamtych lat.
Zamazany
Właśnie to sprawia, że dziś obraz Tuska jest coraz bardziej zamazany. Coraz słabiej widać "zieloną wyspę", którą kiedyś sam wykreował. Coraz mniej osób nawiązuje do mitu lat 2007-2015.
Były premier też ma tego świadomość - i próbuje to zmienić. Stąd - wyraźnie przygotowany wcześniej - końcowy fragment jego przesłuchania, kiedy mówił o tym, że w Polsce powstał "chory układ", a PiS z nim nie walczy. Sugerował nawet, jakim alfabetem był on pisany.
Tylko czy językiem walki z układem były premier jest w stanie przejąć inicjatywę polityczną? Wątpliwe. Raczej musi się przygotować na to, że będzie dalej poddawany procesowi zamazywania, dekonstruowania jego politycznego mitu.
W tym procesie Tusk cały czas ma zdolność wygrywania pojedynczych bitew - ale wydaje się, że w obecnej sytuacji nie jest w stanie wygrać wojny. Nie w sytuacji, gdy okazało się, że jego krajowe zaplecze tak bardzo się skurczyło.
Tusk mógłby obronić swoje dziedzictwo tylko wtedy, gdyby doszło do nagłego zmiany rytmu, w jakim toczy się krajowa polityka. Życie publiczne musiałoby zacząć toczyć w innym takcie. Kiedyś Tusk był w stanie tego dokonać, dowiódł tego kilka razy. Czy jest jeszcze w stanie powtórzyć samego siebie?