Kacprzak: "Miało zapanować przekonanie, że racja jest po jednej stronie - tej właściwej, PiS-owskiej" [OPINIA]
Gdyby oceniać trzydniową Konwencję PiS tylko po finałowym przemówieniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego, łatwo można by dojść do wniosku, że całe wielkie przedsięwzięcie było potrzebne tylko po to, aby nieskończoną ilość razy wykrzykiwać "zwyciężymy!".
O konkretach na koniec nie było nic. Żadnych kierunków, drogowskazów. Pojawiło się tylko zapewnienie, że zwyciężyć trzeba, że to zwycięstwo właściwie się należy i PiS zrobi wszystko, by je zdobyć. Z przemówienia prezesa wyraźnie przebijała pewność, że tylko PiS wie, w co zwycięstwo przekuć, jak je wykorzystać. Prezes przekonany o swoim przywództwie, które w jego mniemaniu służy wszystkim, nie miał wątpliwości, mówiąc do swoich: "Musimy odnieść zwycięstwo w wyborach! Musimy podtrzymywać ten dobry czas dla Polaków. Dobry czas Polski".
Kaczyński rozbawił tłum. Przytyk do opozycji
Bo w przekazie prezesa wybór jest zero-jedynkowy - albo wygrywa PiS i Polska nadal będzie krainą szczęśliwości, albo PiS przegrywa i Polskę czeka co najmniej stagnacja, zapaść i wszystko, co złe z zaprzepaszczeniem demokracji włącznie. Nie bez przyczyny prezes mocno podkreślił, że "PiS jest formacją demokratyczną i demokratyczna jest nasza koalicja".
I jakby uprzedzając wszystkie znane zarzuty, które mówią, że z tą demokracją raczej krucho, od razu zaznaczył, że "kiedyś historycy ten fakt zauważą i uznają go za wielki dorobek". Skoro tylko PiS jest partią demokratyczną, to oddanie zwycięstwa innym kieruje nas w zasadzie w stronę niedemokratyczną, a tego przecież Polacy, szczęśliwi pod rządami PiS, na pewno by nie chcieli.
Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, jak z tą demokracją jest, powinien wiedzieć, i prezes to podkreślił, że demokracji nie ma bez wiarygodności, a w polityce jedyną wiarygodną partią, według lidera PiS, jest formacja rządząca. Ta nadal będzie prowadzić politykę merytoryczną, przemyślaną, opartą o wiedzę. Bo jedynie taka polityka buduje wiarygodność. A fakt, że stan opieki zdrowotnej, edukacji, środowiska czy inwestycji przez cztery lata został całkowicie pominięty, najwyraźniej dla prezesa testem wiarygodności nie jest.
Za to każdy, kto raczy krytykować PiS jest tym, który z merytoryką nie ma nic wspólnego. Krytykant wzbudza emocje, a cała polityka opozycji "jest oparta na negatywnych emocjach". Zdaniem prezesa kongres i niezliczone rozmowy, debaty oraz panele dyskusyjne miały pokazać, że Prawo i Sprawiedliwość najbardziej stawia na merytorykę. Kongres pokazał jednak coś całkiem innego.
Prezes wie, że nastroje w PiS-ie są takie jak cztery lata temu w Pałacu Prezydenckim. Tu też gdzieś w przestrzeni unosi się duch ciągle nieprzejechanej na pasach zakonnicy. Nie jest łatwo, w atmosferze przekonania o pewnym zwycięstwie, zmobilizować ludzi do pracy, a elektorat do głosowania. Pewnie dlatego Kongres przemienił się wielką sesję coachingowo-inspiracyjną. Gdzie każdy każdego miał motywować do działania, każdy miał poczuć się ważnym elementem układanki, gdzie miało zapanować uroczyste przekonanie, że wszystko jest możliwe, a racja jest tylko po jednej stronie - tej właściwej, PiS-owskiej stronie.
Po trzydniowej sesji nawet słowa "Zwyciężymy, zwyciężymy czynem i myślą! Myślą i czynem!" wypowiedziane przez prezesa bez większej energii na sam koniec, spotkały się z ogromnym aplauzem. Tak jak to na sesjach wzajemnego wsparcia bywa.