Warzecha: Kongres PiS. Trudno o większy kontrast między władzą a opozycją [OPINIA]
Platformie będzie bardzo trudno przebić to, co zrobił teraz PiS. Właściwie można spokojnie powiedzieć, że to zwyczajnie niemożliwe.
Po jednej stronie opozycja, wciąż bez decyzji, w jakiej konfiguracji zamierza iść do wyborów, które już za niespełna cztery miesiące. Spierająca się, nie mająca do zaproponowania właściwie nic poza powtarzaniem, że PiS jest zły i trzeba wszystko robić odwrotnie. Z kunktatorskim, dogadującym z boku Tuskiem i charyzmatycznym inaczej Schetyną.
Po drugiej – Zjednoczona Prawica, która w Katowicach spotyka się na kongresie programowym, wypełnionym merytorycznymi dyskusjami o większości dziedzin ważnych dla państwa. Występująca zgodnie, ale też grająca na różnych fortepianach, a więc obsługująca różne segmenty elektoratu. Jarosław Kaczyński wielokrotnie przestrzega swoich posłów przed tryumfalizmem, ale w istocie – to zderzenie może do tryumfalizmu skłaniać. Wygląda, jakby PiS faktycznie nie miał z kim przegrać, przynajmniej w najbliższych wyborach.
Pamiętam katowicki kongres Zjednoczonej Prawicy sprzed czterech lat. Wspominał go także sam prezes, mówiąc, że wtedy członkowie jego partii nie mogli mieć pewności wygranej. Faktycznie, dziś jest jej znacznie więcej. Ale jest jeszcze jedna różnica. Cztery lata temu na katowickim kongresie prowadzono jeszcze dyskusje i spory, dotyczące zasadniczego kierunku, w jakim miałaby pójść "dobra zmiana". Wciąż w grze – wydawało się – był wariant znacznie bardziej wolnorynkowy niż ten realizowany dzisiaj. Wciąż omawiano różne możliwości zorganizowania mediów publicznych i przeprowadzenia zmian w sądownictwie.
Dziś już takich wątpliwości co do zasadniczego kierunku nie ma, dyskusja dotyczy jedynie tego, na co położyć nacisk, jak daleko się posunąć lub jakimi konkretnie metodami realizować dotychczasową linię. Nie ma już kwestionowania jednoznacznie socjalistycznej natury rządów PiS – Jarosław Kaczyński mówi wprost, że nie można "uronić" nic z tego, co Polacy już dostali, czyli nie ma mowy o ograniczeniu socjalnych przywilejów, również tych, które są formą bezwstydnego rozdawnictwa. Dziś, w sobotę, jest wprawdzie przewidziana sesja ekspercka na temat mediów publicznych, ale trudno się spodziewać, żeby zabrzmiały tam opinie kwestionujące obecny model de facto partyjnego podporządkowania. System sprawiedliwości doczekał się sesji na sali plenarnej (w niedzielę) – ale i tu trudno oczekiwać zdań odrębnych.
Program kongresu pokazuje natomiast skupienie uwagi na sprawach rozwoju i gospodarki, czemu zresztą był poświęcony kluczowy fragment wystąpienia prezesa PiS - jakkolwiek słabo sam Kaczyński orientuje się w sprawach gospodarczych. To również wiele mówi o tym, jak PiS chce być teraz postrzegany. Nie ma mowy o błędach z 2007 roku, gdy zapowiadano kontynuowanie rozliczania "układu". Teraz ma być dostatnio, spokojnie, socjalistycznie – czyli z dużym naciskiem na redystrybucję.
Na tle chaotycznej opozycji zgodnie po sobie występujący trzej liderzy – Kaczyński, Gowin, Ziobro – robili znakomite wrażenie. Tym bardziej że każdy z nich zwracał się do trochę innego elektoratu. Kaczyński uderzał w socjalne tony, zarazem – jako niekwestionowany przywódca obozu – wyznaczając ogólny kierunek. Ziobro występował jako szeryf, który będzie nadal pilnował, żeby "źli ludzie" nie bruździli dobrej zmianie oraz jako rzecznik twardszej części elektoratu Zjednoczonej Prawicy, mówiąc bardzo dobitnie o kwestiach obyczajowych i kulturowych. Jarosław Gowin delikatnie – jako wolnościowiec bezobjawowy – przypominał o obietnicy zmierzenia się z nadmiarem przepisów oraz puszczał oko do klasy średniej i wyborców z większych miast.
Zwłaszcza ten ostatni kierunek jest godny uwagi, bo wobec kompletnej degrengolady Koalicji Europejskiej i innych bliskich jej sił, niezorganizowania tych, którzy mogliby obsłużyć centrum (PSL i Kukiz ’15) oraz wyraźnego dryfowania PO i koalicjantów na lewo – droga PiS do centrum jest właściwie otwarta. Zjednoczona Prawica prawdopodobnie coraz śmielej będzie tam konstruować swoje przyczółki.
Był w wystąpieniach liderów jeszcze jeden ważny wątek, który wybił śmiało Kaczyński (oraz Ziobro), mówiąc o tym, że "musimy odrzucić wielką ofensywę zła". Bez nawiązywania do konkretów, "Naczelnik" nie pozostawił wątpliwości, że to odpowiedź na obyczajowy i kulturowy dryf opozycji w lewo. Kaczyński może o tym mówić ostro, ponieważ w wyborach do Parlamentu Europejskiego przetestował już, że to nie tylko nie szkodzi, ale wręcz pomaga. W tym wypadku to Zjednoczona Prawica ze swoim umiarkowanym konserwatyzmem jest wyrazicielem poglądów większości Polaków oraz – znów nie sposób tego nie zauważyć – sytuuje się jako partia centrowa w porównaniu z rewolucyjnym zapałem opozycji.
Zawiódł się ten, kto oczekiwał, że podczas konwencji zostaną ogłoszone jakieś spektakularne, nowe programy. Ale też nie jest to dzisiaj PiS potrzebne. Ba, może nawet przyćmiłoby to, na czym Zjednoczonej Prawicy może teraz bardziej zależeć: obraz kompetentnej, rozdyskutowanej o konkretnych kwestiach koalicji, która ma wiele pomysłów, jak jeszcze bardziej polepszyć los Polaków, ale najpierw chce je przemyśleć i przetrawić. Bombardowanie wyborców kolejnymi "piątkami" podczas wakacji byłoby spalaniem cennego paliwa na marne w sytuacji, gdy przeciwnik niemal oddaje mecz walkowerem.