Janik: Jeszcze nie jest na tyle wyjątkowo na stan wyjątkowy [OPINIA]
Prezydent Andrzej Duda na wniosek Rady Ministrów wprowadził, na okres 30 dni, na części województw podlaskiego i lubelskiego stan wyjątkowy. Zdaniem rządu ma to pomóc w ustabilizowaniu sytuacji migracyjnej na granicy z Białorusią oraz przeciwdziałać ewentualnym zagrożeniom związanym z wielkimi manewrami armii rosyjskiej i białoruskiej blisko polskiej granicy. Czy jednak na pewno potrzebny do tego jest stan wyjątkowy?
Zgodnie z postanowieniami Konstytucji, każdy stan nadzwyczajny (czyli wojenny, wyjątkowy lub klęski żywiołowej) może zostać wprowadzony, jeżeli zwykłe środki konstytucyjne są niewystarczające. Jest to tzw. zasada wyjątkowości - stan nadzwyczajny zawsze powinien być rozwiązaniem ostatecznym, wprowadzanym dopiero, gdy zastosowanie zwykłych środków, którymi dysponują organy państwa, nie przyniesie rezultatu.
Instytucja ta nie może być zatem protezą w sytuacji, gdy służby powołane do ochrony państwa czy zapewnienia bezpieczeństwa publicznego zwyczajnie nie radzą sobie z przypisanymi im zadaniami. Tym bardziej, stan wyjątkowy nie może stanowić narzędzia w rękach polityków do realizowania celów ściśle politycznych. Tymczasem, wszystko wskazuje na to, że z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia.
Ze strony rządowej opinia publiczna nie dowiedziała się w zasadzie, jakie to "zagrożenie konstytucyjnego ustroju państwa, bezpieczeństwa obywateli lub porządku publicznego" (bo tylko te przesłanki pozwalają na wprowadzenie stanu wyjątkowego) rzekomo zachodzą. Jak tłumaczył minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński, nie chodzi o kilkadziesiąt osób koczujących na granicy z Białorusią, a o to, by przez Polskę nie przechodził szlak przerzucania nielegalnych imigrantów na terytorium Unii oraz o manewry armii rosyjskiej i białoruskiej blisko polskiej granicy.
Zobacz też: Stan wyjątkowy. Gen. Stanisław Koziej o działaniach służb
Z rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy oraz uszczegóławiającego je rozporządzenia Rady Ministrów wynika, że ograniczone zostaną prawa i wolności obywatelskie - wprowadzono choćby zakaz organizowania i przeprowadzania zgromadzeń, zakaz utrwalania wizerunków funkcjonariuszy Straży Granicznej lub policji oraz żołnierzy, czy nawet zakaz przebywania na terytorium, na którym wprowadzono stan wyjątkowy (oczywiście z licznymi wyjątkami, przede wszystkim co do mieszkańców tych terenów), z jednoczesnym obowiązkiem opuszczenia tego obszaru do północy z czwartku na piątek.
Ograniczono także, co bardzo charakterystyczne dla tej władzy, tak bardzo nielubiącej przejrzystości, działanie ustawy o dostępie do informacji publicznej poprzez odmowę udostępnienia informacji dotyczących czynności prowadzonych na obszarze objętym stanem wyjątkowym w związku z ochroną granicy państwowej oraz zapobieganiem i przeciwdziałaniem nielegalnej migracji (nie będzie zatem można w łatwy sposób dowiedzieć się, jakie czynności podejmowała na tych terenach Straż Graniczna, Policja czy wojsko).
Stan wyjątkowy, choć wprowadzony na niewielkiej części Polski, w pewnym sensie oddziaływać zatem będzie na jej całość, powodując odcięcie opinii publicznej od informacji na temat sytuacji znajdujących się tam migrantów.
"Jeszcze nie jest na tyle wyjątkowo na stan wyjątkowy"
Zdaniem ekspertów absolutnie nie zachodzą podstawy do tego typu ingerencji w prawa człowieka, i trudno się z tym nie zgodzić. Władza prawdopodobnie, nie mogąc sobie poradzić, nie tyle z migrantami koczującymi na granicy, ile z opinią publiczną i obrońcami praw człowieka, umyśliła sobie, że znajdzie sposób na szybkie pozbycie się z tego terytorium mediów, prawników organizacji pozarządowych, czy nawet zwykłych ludzi dobrej woli, próbujących donieść migrantom jedzenie czy leki (podczas gdy na obszarze objętym stanem wyjątkowym dozwolone jest branie udziału w chrzcinach czy weselach!).
Natomiast co do obaw związanych z manewrami Zapad, to znowu zgodnie z Konstytucją, w razie zewnętrznego zagrożenia państwa wprowadza się stan wojenny, a nie wyjątkowy, więc również i tutaj logiki i konsekwencji po stronie rządu trudno uświadczyć.
Sejm może uchylić rozporządzenie prezydenta o wprowadzeniu stanu wyjątkowego i taki wniosek złożył klub Lewicy. Do tego potrzebna jest jednak bezwzględna większość głosów, której niemal na pewno nie uda się uzyskać. Dobrze jednak, że nad stanem wyjątkowym zostanie przeprowadzona debata sejmowa, w której zapewne wszystkie aspekty tej sytuacji zostaną poruszone.
Główne problemy Polski to teraz blokada funduszy unijnych na odbudowę gospodarki po pandemii, szalejąca inflacja i kryzys w wymiarze sprawiedliwości (gdzie w zasadzie można mówić już o całkowitej zapaści). Migracja ze wschodu nie zaczęła się tydzień czy miesiąc temu - za rządów PiS (ale wcześniejszych również) polską granicę przekroczyło już nielegalnie tysiące migrantów. Ze zjawiskiem nielegalnej migracji należy walczyć, trzeba to jednak robić rozsądnie i systemowo, a nie "na hura", strzelając z armaty do wróbli.
Tomasz Janik
Autor jest adwokatem, członkiem Pomorskiej Izby Adwokackiej w Gdańsku.