Bogusław Wołoszański: ''Solidarność'' uratowała nas przed III wojną światową
- Na początku lat 80. Związek Radziecki chciał uderzyć na Zachód wspólnie z innymi armiami państw Układu Warszawskiego. Ten plan pokrzyżowało pojawienie się w Polsce ''Solidarności'' - mówi w rozmowie z WP Bogusław Wołoszański. Właśnie ukazała się jego nowa książka pt. ''Wiek krwi''.
Robert Jurszo, Wirtualna Polska: Czy – tak jak pisze pan w swojej ostatniej książce ''Wiek krwi'' – w 1980 r. nad ziemskim globem zawisło zagrożenie III wojną światową?
Bogusław Wołoszański: Tak. Wskazuje na to wiele faktów.
Na przykład?
Chociażby wielkie ćwiczenia wojsk Układu Warszawskiego, które odbyły pod nazwą ''Bariera 79''. Przeprowadzono je w 1979 r. w rejonie Cedyni. Przed manewrami zbudowano tam intrygujące konstrukcje, których pozostałości możemy oglądać do dziś. Chodzi o dwa przyczółki mostowe nad Odrą, na których jednak nie ustawiono mostów. Te ostatnie – w częściach – leżały na pobliskiej stacji kolejowej, gotowe do złożenia. Podczas ''Bariery 79'' przetestowano ich składanie i użycie. Nieopodal znajdował się - jeszcze przedwojenny, ale odnowiony – inny most nad Odrą, który jednak był wyłączony z użycia.
Dlaczego?
Ponieważ był przewidziany tylko i wyłącznie do celów wojskowych. Jego zadaniem – razem z dwoma składanymi mostami – było przeprawianie przez Odrę 24 składów kolejowych na dobę. Miały one dowozić zaopatrzenie jednostkom, które z terytorium NRD wdzierałyby się do Europy Zachodniej. W tym trzem polskim armiom tzw. Frontu Polskiego, które także miały wziąć udział w inwazji. Podczas ''Bariery 79'' testowano właśnie ten scenariusz. To oczywiste fakty, które pokazują, że Układ Warszawski w tamtym czasie był już bardzo dobrze przygotowany do ataku na Zachód.
A może ''Bariera 79'' to był jedynie ''straszak'', prężenie muskułów przed Zachodem, a nie żadne przygotowanie do inwazji?
Jestem przekonany, że to nie była manifestacja siły. To było zbyt duże i kosztowne przedsięwzięcie. Proszę zwrócić uwagę na wybudowanie wspomnianych przyczółków mostowych, które przecież musiało pochłonąć znaczne środki. I pamiętać też o tym, że zrobiono to w czasie, w którym radziecka gospodarka zaczynała już dostawać zadyszki.
No dobrze, ale czy możemy wskazać jeszcze na inne zdarzenia, które mogłyby świadczyć o tym, że stojący na czele ZSRR Leonid Breżniew rzeczywiście myślał o ataku na Europę Zachodnią?
Zawsze najważniejszym wskaźnikiem jest organizacja ćwiczeń wojskowych. Pozwalają one – pod pozorem szkolenia się – zamaskować realne przygotowania do wojny. Przede wszystkim koncentrację wojsk. W tym przypadku mam na myśli nie tylko wspomniane manewry ''Bariera 79'', ale także wielkie ćwiczenia Armii Radzieckiej pod nazwą ''Sojuz'', które odbyły się w 1980 r. Trenowano m.in. przerzucanie zaopatrzenia na pierwszą linię frontu. A to już sugeruje poważne przygotowania do agresji.
A czy dysponujemy jakimiś dokumentami z tamtych czasów, które uprawdopodabniałyby rysowany przez pana scenariusz?
Znamy je bardzo fragmentarycznie i nie rozstrzygają one wszystkich wątpliwości. Do autentyczności części z nich można mieć też zastrzeżenia, więc – chcę to podkreślić – poruszamy się cały czas w obrębie pewnej hipotezy. Proszę też zauważyć, że nie posiadamy wiedzy o informacjach, które USA przekazywał płk Ryszard Kukliński.
Leonid Breżniew na sesji plenarnej KC Komsomołu, 1968 r. fot. Wikimedia Commons
A dlaczego w ogóle Breżniew miałby myśleć o napaści na Europę?
Idea agresji na kapitalistyczny świat, celem której ma być zaprowadzenie sowieckiego porządku, była częścią radzieckiego komunizmu od jego zarania. Po raz pierwszy Rosja Radziecka próbowała wcielić ją w życie w 1920 r., ale została zatrzymana przez Polaków podczas wojny polsko-bolszewickiej. I właściwie wszystko to, co działo się w ZSRR po tym czasie, było jednym, wielkim, długim przygotowywaniem się do wojny z Zachodem, do zajęcia całej Europy. A więc nie był to po prostu pomysł Breżniewa.
Ale czemu miałby chcieć zaatakować właśnie wtedy, na początku lat 80.?
Być może uznał, ze przepaść technologiczna między ZSRR a Europą i – w szczególności – Stanami Zjednoczonymi robi się tak duża, że za chwilę na zwycięską agresję może być już za późno. Dlatego odwlekanie tego momentu w czasie byłoby więc dla Związku Radzieckiego niekorzystne. Tym bardziej, że podtrzymywanie iluzji ''odprężenia'' w relacjach z Zachodem grało tylko i wyłącznie na korzyść USA. Co więcej: prezydentem był słaby i miękki Jimmy Carter. Breżniew mógł uznać, że ten nie potrafi twardo przeciwstawić się Kremlowi. Tak samo jak na początku lat 60. John F. Kennedy, którego Chruszczow uznał za mięczaka.
A czy w tamtym czasie ZSRR w ogóle był przygotowany ekonomicznie do takiej napaści?
No cóż, w Związku Radzieckim rachunek ekonomiczny nigdy nie miał znaczenia. Liczył się tylko polityczny i militarny cel, któremu podporządkowywano absolutnie wszystko.
Jednak – jeśli naprawdę taką akcję planowano – nie uderzono na Europę Zachodnią. Dlaczego?
Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna. Myślę, że stało się tak za sprawą Polski. Otóż w czasie, gdy miał nastąpić atak – a więc w 1980 lub w 1981 r. - Polskę ogarnęła rewolucja. Mam na myśli wydarzenia sierpniowe na Wybrzeżu i powstanie NSZZ ''Solidarność''. W Polsce możliwy był strajk generalny, który doprowadziłby do całkowitego paraliżu państwa. W takiej sytuacji żadne dowództwo nie podejmie się przeprowadzenia wielkiej operacji wojennej, bo nie można zaopatrywać swoich jednostek drogą prowadzącą przez zrewoltowane państwo. Poza tym, znaczna część polskiego społeczeństwa w tamtym czasie sympatyzowała z Zachodem. Bez wątpienia, to co stało się w Polsce w 1980 i 1981 r. zmusiło ZSRR do zmiany planów.
Ale czy rzeczywiście wydarzenia sierpniowe 1980 r. i tzw. karnawał ''Solidarności'', który trwał do grudnia 1981 r. stanowiły tak wielką barierą dla potężnego państwa, jakim był Związek Radziecki? Przecież siłowe zdławienie niezależnego związku zawodowego – po którym można by wdrożyć plany inwazyjne – nie byłoby szczególnym problemem...
Okazało się jednak, że ''Solidarność'' stanowi wyzwanie, nawet dla takiego giganta jak ZSRR. Gdyby tak nie było, to Jaruzelski nie musiałby wprowadzać stanu wojennego. A przecież stanął wtedy przed wyborem: albo sam uporządkuje sytuację w Polsce, albo zrobi to za niego Związek Radziecki. A wtedy poleje się polska krew, co było również bardzo złym rozwiązaniem z punktu widzenia Kremla. Moim zdaniem stan wojenny był próbą opanowania sytuacji w kraju w taki sposób, by przez terytorium Polski można było przeprowadzić szlaki zaopatrzenia dla wojsk Układu Warszawskiego szturmujących Europę Zachodnią.
Ale ta wersja wydarzeń, którą pan tu szkicuje, ma przynajmniej dwa słabe punkty. Po pierwsze, nic nie wiemy o tym, by ZSRR planował interwencję zbrojną w Polsce w związku z ''kontrrewolucją 'Solidarności'''. I – po drugie – to sam gen. Wojciech Jaruzelski bezskutecznie zabiegał o taką ''pomoc''. Jak podaje prof. Antoni Dudek, generał w nocy z 8 na 9 grudnia 1981 r. spotkał się z dowódcą połączonych sił Układu Warszawskiego, marszałkiem Wiktorem Kulikowem. Poinformował go, że za trzy dni planuje wprowadzenie stanu wojennego. I poprosił ZSRR o pomoc w przypadku, gdyby polscy robotnicy masowo wyszli na ulice i wszczęli zamieszki. 10 grudnia Związek Radziecki udzielił ostatecznej odpowiedzi: nie pomożemy, musicie radzić sobie sami...
Obawiam się, że zbyt daleko wchodzimy na nieznany wciąż teren najnowszej historii.
Czołgi T-55 podczas stanu wojennego w Zbąszyniu, 1981 r. fot. Wikimedia Commons
Jednak by udowodnić prawdziwość rysowanego przez pana scenariusza – że naprawdę istniał radziecki plan agresji na Zachód - należałoby znaleźć jakieś twarde i jednoznaczne dowody. A takich obecnie nie mamy.
Owszem, nie mamy. Być może dostaniemy je za kilkadziesiąt lat, gdy zostaną już ujawnione wszystkie dokumenty związane z tymi wydarzeniami. Na razie te rozważania przypominają trochę – używając języka prawniczego – proces poszlakowy. Ale prawo takie procesy również zna.
fot. Wydawnictwo Wołoszański
Więc na potrzeby naszej rozmowy załóżmy, że ma pan rację. Rzeczywiście było tak, że na początku lat 80. ZSRR chciał zaatakować Zachód i ten plan – na szczęście – pokrzyżowała w Polsce rewolta ''Solidarności''. Jednak natychmiast pojawia się kolejne pytanie: dlaczego, gdy już Jaruzelski zdławił niezależny związek zawodowy w Polsce, Związek Radziecki ostatecznie nie zdecydował się na atak na Zachód?
Stan wojenny w Polsce skończył się w 1983 r., a Breżniew umarł w 1982 r. Opanowanie przez Jaruzelskiego sytuacji w Polsce zbiegło się w ten sposób z okresem wielkich wstrząsów na Kremlu. W Moskwie trwała już bowiem zacięta walka o sukcesję po Breżniewie, co raczej nie sprzyjało realizacji jakichkolwiek planów wojennych. Na to wszystko nakładał się narastający wśród radzieckiej elity lęk przed zachodnim uderzeniem nuklearnym, ponieważ w RFN gotowe do wystrzelenia stały pociski Pershing, a w Wielkiej Brytanii pociski Cruise. Poza tym, w Afganistanie Związek Radziecki prowadził wojnę, która również angażowała siły tego państwa. W USA Cartera zastąpił mocny człowiek – Ronald Reagan. Jak więc widać, czynników, które ostatecznie sprawiły, że ZSRR odstąpił od swoich planów, było naprawdę wiele.