Wybory parlamentarne 2019. Wróblewski: "Szczęście sprzyja lepszym? PiS dostaje kolejne prezenty" (Opinia)
Cztery prezenty – w tym także od opozycji – otrzymało PiS w kluczowym momencie kampanii wyborczej. Gdy partię rządzącą dopadają kłopoty – vide sprawa kamienicy szefa NIK Mariana Banasia – z pomocą nadciągają tzw. "przypadki losowe". A jeśli nie one, to politycy PO albo instytucje UE. Liderzy obozu władzy nie mogą narzekać.
Gdy polscy siatkarze utknęli na lotnisku w Amsterdamie, kibice zadrżeli. Wtem z pomocą przybył... premier. Poinformował, że po kadrę polskie władze wyślą rządowy samolot – tak, żeby zawodnicy mogli "spokojnie dotrzeć na półfinał do Lublany".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Mam nadzieję, że będę mógł Panu podarować mój medal za kilka dni" – napisał uwielbiany przez polskich kibiców trener Vital Heynen.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
– Zadzwonił do mnie kapitan reprezentacji Polski Michał Kubiak. "Uruchomiłem" Kancelarię Prezesa Rady Ministrów. Chciałem bardzo podziękować publicznie premierowi i jego urzędnikom za błyskawiczną decyzję i sprawną akcję. Lot udało się zorganizować jeszcze wcześniej, niż się wydawało – ujawnia w rozmowie z WP europoseł PIS, Ryszard Czarnecki, wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej.
Takie gesty – mimo że wydają się być naturalne i oczekiwane – w polityce znaczą bardzo dużo. Są powszechnie doceniane. Z punktu widzenia wizerunkowego, ściśle związanego z kampanią wyborczą, gest – czy też decyzja – premiera Mateusza Morawieckiego – był strzałem w dziesiątkę.
Szef rządu może ogrzać się teraz w blasku sukcesu naszych siatkarzy, których mecz obejrzą wyborcy wszystkich ugrupowań – również ci niezdecydowani. A to ich głos będzie miał 13 października znaczenie kluczowe.
Że gest premiera nie ma nic wspólnego z "real-politik"? To nie ma znaczenia. W polityce czasem (zwykle?) dużo większe znaczenie mają takie właśnie – nomen omen – "zagrywki", aniżeli najbardziej nawet opasłe programy wyborcze.
TSUE z Ziobro
Prezent w ostatnich dniach otrzymał także rywal Mateusza Morawieckiego w rządzie, czyli minister sprawiedliwości. Jak stwierdził bowiem Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, "pytania prejudycjalne sądów ws. systemu dyscyplinarnego w Polsce należy uznać za niedopuszczalne". Czyli de facto TSUE podważył działania skonfliktowanych z rządem PiS sędziów, a przyznał rację Zbigniewowi Ziobro.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Wnioski o wydanie orzeczenia w trybie prejudycjalnym, dotyczące krajowych przepisów wprowadzających nowy model postępowania dyscyplinarnego wobec sędziów w Polsce, są niedopuszczalne. (…) Na podstawie informacji przedstawionych w postanowieniach odsyłających można stwierdzić, że sądy odsyłające żywią jedynie subiektywne obawy, które nie urzeczywistniły się w postaci wszczęcia postępowań dyscyplinarnych i pozostają hipotetyczne" – ocenił rzecznik TSUE.
Zbigniew Ziobro nie krył satysfakcji. – Możemy mówić o blamażu sędziów, którzy te pytania skierowali – mówił minister sprawiedliwości, wiedząc, że decyzja TSUE nie jest taka, jakiej spodziewali się skonfliktowani z nim sędziowie oraz politycy PO.
Sam lider tej partii Grzegorz Schetyna "dokładał do pieca", twierdząc, że praworządność w krajach UE musi być powiązana z budżetem Unii. Powtarzał ten sam przekaz, który "nie zagrał" przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego. PiS jedynie zacierało ręce.
Od Schetyny do PiS
Podobnie było, gdy Tadeusz Ferenc – popularny prezydent Rzeszowa, niedoszły kandydat Koalicji Obywatelskiej na posła – poparł w wyborach... wiceministra sprawiedliwości w rządzie PiS Marcina Warchoła.
Ferenc kilka dni temu spotkał się też ze Zbigniewem Ziobro i wprawił w osłupienie opozycję, z którą przecież do niedawna był bardzo blisko (miał być liderem jej list na Podkarpaciu!). Dziś prezydent Rzeszowa postanowił dać czarną polewkę Schetynie i "przybić piątkę" obecnej władzy.
Być może wielu wyborców po tej wolcie Ferenca pomyślało sobie: może ten "reżim pisowski" nie jest taki zły, jak go malują, skoro nawet nasi się z nim dogadują?
A co więcej – dogadują się z "twarzami" tegoż "reżimu". A jedną z twarzy obozu Zjednoczonej Prawicy jest nie kto inny, jak Zbigniew Ziobro, którego opozycja chce przecież postawić przed Trybunałem Stanu. Czyżby Ferenc nie widział ku temu powodów?
Politycy opozycji: wybory są przegrane
Czwarty prezent to właściwie wisienka na torcie dla PiS.
Od kilku dni politycy startujący z list Koalicji Obywatelskiej – tacy jak Bogdan Zdrojewski czy Marek Migalski – chodzą po mediach (ogólnopolskich i lokalnych) i powtarzają, że... nie ma szans na zwycięstwo z partią Jarosława Kaczyńskiego 13 października.
Politycy Platformy się wściekają, liderów PO zalewa krew, bo mimo że sami w wygraną z PiS nie wierzą, to wiedzą, że przed wyborami otwarcie o spodziewanej porażce się nie mówi. To polityczny podręcznik.
Wszystko wskazuje na to, że opozycja będzie się z tegoż podręcznika uczyć jeszcze przez co najmniej kolejne cztery lata.