Wiesław Dębski o nowym rządzie: urodził się mały potworek
- Antoni Macierewicz ministrem obrony narodowej? Kompromitacja naszego kraju. Zbigniew Ziobro? Ten pan już nigdy nie miał być ministrem sprawiedliwości. A będzie i już zapowiada, że podporządkuje Prokuratora Generalnego ministrowi, czyli… sobie! Mariusz Kamiński skazany (nieprawomocnie) za nadużycia władzy w IV RP? Wtedy szefował jednej służbie, teraz podporządkowane mu zostaną wszystkie – pisze Wiesław Dębski w felietonie dla Wirtualnej Polski. Publicysta komentuje skład nowego rządu PiS, wylicza jego „plusy dodatnie” i „plusy ujemne” oraz wyjaśnia, dlaczego sytuacja premier Beaty Szydło jest nie do pozazdroszczenia.
Ach, a miało być tak pięknie… Andrzej Duda, Beata Szydło i Jarosław Kaczyński przekonywali każdego dnia, że gdy tylko obdarzymy ich naszym cennym zaufaniem, to będzie zupełnie inaczej niż za czasów platformianych. Miał być szacunek dla wyborców, przejrzystość i w ogóle, życie jak w Madrycie (bez zbędnych skojarzeń, proszę). Po prezentacji rządu obawiam się, że ci, którzy uwierzyli, że pisowskie obietnice składano na poważnie, wyszli na naiwnych głupków.
A więc jak jest? Jest tak, jak w Polsce bywało od lat. Personalne awanse ustalano w partyjnych zakamarkach, a jednocześnie karmiono nas jakimiś przeciekami i pokazywano zafrasowane miny. Wszystko w kompletnej tajemnicy – mam zresztą wrażenie, że czasem także w tajemnicy przed przyszłą panią premier.
Urodził się z tego mały potworek, który już w pieluchach stracił swoją wiarygodność. O ile bowiem w czasie kampanii wyborczej wyglądał czasami sympatycznie (bez Macierewicza i Ziobry, za to z Gowinem w MON), to w ostatecznej wersji wyszło przerażająco. Zastanawiam się nad tym, jak można tak otwarcie kpić ze swoich wyborców.
Beata Szydło mówiła jedno (np. o obsadzie MON), a w składzie rządu widzimy drugie. Skąd się na przykład wzięła kandydatura Jarosława Gowina na ministra obrony narodowej? Oczywiście stąd, że Antoni Macierewicz nagadał w Ameryce strasznych rzeczy. Nawet twardy elektorat PiS zastrzygł uszami. A pan prezes i jego przyboczni przerazili się, że wygrana może uciec.
Beata Szydło też musiała swoje przejść. A to podważano jej umiejętności, a to nawoływano, by jednak na czele rządu stanął prezes. Nawet do prezydenta poszła stara gwardia, a dla pani Beaty miejsca zabrakło.
Generalnie sytuacja pani premier jest nie do pozazdroszczenia. Nad nią i za nią będzie prezes z Żoliborza – ze swymi uprzedzeniami, lękami, nieufnością oraz przekonaniem, że tylko on ma rację. Obok niej będą ludzie znani z lojalności, wobec prezesa oczywiście. I jeszcze Adam Lipiński, minister bez teki, czyli oko i ucho prezesa. Do tego przystawki (te od Gowina i Ziobry) już zaczynają się stawiać, grymaszą i pokazują, że za darmo skóry nie sprzedadzą.
Ciężko się w takich warunkach pracuje. Jeśli pani Szydło chce wiedzieć, jak to jest, niech umówi się na śledzika z Kazimierzem Marcinkiewiczem.
Oczywiście ten rząd ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne. Te pierwsze to trzech wicepremierów: przede wszystkim Mateusz Morawiecki, minister rozwoju, ceniony finansista spoza pisowskiego układu; Piotr Gliński, minister kultury, który tyle razy był już wystawiany na premiera, że, gdy doszło do poważnych nominacji, stanowisko I wicepremiera należało mu się jak psu zupa; Jarosław Gowin, minister nauki i szkolnictwa wyższego – długo krążył po różnych resortach, wreszcie zatrzymał się na tym dla siebie najlepszym.
I plusy ujemne: Antoni Macierewicz, szef MON – to człowiek, który rozwalił wywiad wojskowy w czasie trwania misji w Afganistanie i po którego wyczynach Skarb Państwa wypłacił osobom poszkodowanym miliony złotych. Jest głównym oskarżycielem w sprawie katastrofy – o sorry, zbrodni oczywiście - smoleńskiej. Ta nominacja to kompromitacja naszego kraju. Na wszelki wypadek przypominam panu prezesowi, że Polska jest ważnym krajem NATO. A w przyszłym roku odbędzie się u nas szczyt tej organizacji. I - uwaga, uwaga – pan Antoni będzie witał wszystkich gości.
W kategorii plusów ujemnych mieści się również Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości - ten od Barbary Blidy, doktora Garlickiego (uniewinniono go od 23 zarzutów) i wielu innych niewinnych osób. Ten pan już nigdy nie miał być ministrem sprawiedliwości. A będzie i już zapowiada, że odwróci reformę prokuratury i podporządkuje Prokuratora Generalnego ministrowi, czyli… sobie! Ciekawe tylko do kogo tym razem będą zjeżdżać prokuratorzy z aktami spraw – do Kaczyńskiego, jak wtedy, czy do Szydło. Strach się bać.
Plusem ujemnym jest także skazany (nieprawomocnie) za nadużycia władzy w IV RP Mariusz Kamiński. Wtedy szefował jednej służbie, teraz podporządkowane mu zostaną wszystkie.
Można wśród minusów wymieniać i inne osoby, ale przecież w sumie te, o których myślę, mieszczą się jednak w normie – tyle że jest to norma pisowska.
Idzie nowe. Idzie ciężkim krokiem, rozpychając się bez pardonu. Zdaje się mówić: miło to już było. Ale my się nie damy. Pamiętamy, co nam obiecywano. I nie ma zmiłuj, będziemy oczekiwać spełnienia wszystkich zapowiedzi. Przyszła pani premier musi na te oczekiwania odpowiedzieć, wszak to ona zapewniała: „Damy radę!”. A prezydent Andrzej Duda krzyczał do swych zwolenników (już po wyborze): „Nie słuchajcie, gdy wam mówią, że się nie da, to bzdury”. Za chwilę się przekonamy, czy rzeczywiście.
Wiesław Dębski dla Wirtualnej Polski