Wiejas: "Szkoły pełne zakładników. Przekaz 'Wiadomości' przewidywalny do bólu" (Opinia)
Oglądam "Wiadomości" TVP i już wiem, kim są polscy nauczyciele. To ludzie pazerni na szmal, wspierający opozycję i nie potrafiący dostrzec geniuszu minister Anny Zalewskiej. Czy tacy w ogóle powinni zajmować się nauczaniem naszych dzieci? Jestem zaniepokojony.
Poniedziałek, krótko po 14. szef ZNP Sławomir Broniarz ogłasza, że jeśli nie będzie 1000 zł podwyżki, 8 kwietnia rozpocznie się bezterminowy strajk nauczycieli. Poniedziałek, godz. 19:43 (w sekundy nie będę się bawił). "Wiadomości TVP" ogłaszają, że dzieci stały się zakładnikami sporu o pieniądze.
Powszechnie wiadomo, że najlepszym terminem dla strajku nauczycieli jest lipiec i sierpień. Wtedy belfrzy mogą wylewać do woli swoje żale od rana do nocy. Tylko wtedy mamy gwarancję, że protest przebiegnie bezboleśnie dla wszystkich – dzieci na wakacjach, posłowie na wakacjach, nauczyciele na wakacjach. A że w oddaniu dla swojej misji niesienia kaganka oświaty, są aż tak przywiązani do miejsca pracy, że z niej nie wychodzą? Chwała im.
Nauczyciele, czyli "terroryści" po terroryście
Ale już widzę te tłumy polityków, które latem walą drzwiami i oknami do szkół, żeby wysłuchać żali nauczycieli na ich ciężki los. W szkołach coś takiego jak "dobry termin na strajk" po prostu nie istnieje. Od wtorku Związek Nauczycielstwa Polskiego stawia w referendum jedno pytanie: "Czy wobec niespełnienia żądania dotyczącego podwyższenia wynagrodzeń o 1 tys. zł jesteś za przeprowadzeniem strajku, począwszy od 8 kwietnia?".
Patrząc na determinację nauczycieli, nietrudno przewidzieć jak będzie brzmiała odpowiedź. Strajk rozpocznie się więc na dwa dni przed rozpoczęciem egzaminów gimnazjalnych, pięć dni przed egzaminami ośmioklasistów i na trzydzieści dni przed rozpoczęciem matur. I to właściwie jedyna prawdziwa informacja, którą podały w poniedziałek wieczorem "Wiadomości" TVP o godz. 19:43.
Dlaczego tak uczepiłem się tej 19:43? Okazuje się, że ważniejsze od informacji, o strajku, który unieszczęśliwi miliony dzieci i ich rodziców, ważniejszy był powrót naszych lekkoatletów z Glasgow (będziemy cieszyć się, że jesteśmy potęgą przez najbliższy miesiąc).
Ważniejszy był też minister Błaszczak, który od katastrofy MiG-a 29 płynnie przeszedł do mrzonek o zakupie samolotów którejś tam generacji (to będziemy świętować pewnie przez rok, tylko "że to proces", a więc jeszcze poczekamy).
Potem zobaczyliśmy prezydenta Dudę, który już zaczął wspominać 20. rocznicę naszego przystąpienia do NATO (tu przynajmniej wiadomo, że skończymy świętowanie 12 marca). Mignął jeszcze jakiś terrorysta i nowo wybrana prezydent Gdańska.
Zacząłem tracić nadzieję, że TVP jakikolwiek materiał o strajku. Okazałem się człowiekiem małej wiary. Był o 19:43. Przewidywalny do bólu.
To strajk polityczny. Naprawdę?
Nauczyciele przedstawieni zostali w nim niemal jak terrorysta, ten co to mignął (o i do MiG-a mi pasuje) pomiędzy Andrzejem Dudą a prezydent Aleksandrą Dulkiewicz.
Za pozytywnego bohatera robił rząd, za szwarc charaktery – belfrzy, którzy grają uczniami. Nie było ani słowa o tym, że minister Anna Zalewska od wielu miesięcy przekonywała ZNP, że pieniędzy na podwyżki nie ma. Nie dodała tylko tego, że dla nauczycieli nie ma, bo na 500 plus jest i to całkiem dużo.
Rozumiem, że musiała milczeć, bo tę radosną nowinę musiał przekazać narodowi sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. Minister, która wkrótce "zawija się" do Brukseli, a przynajmniej taki ma zamiar, zapewne nie przewidywała, że tak potraktowani nauczyciele zareagują wściekłością i strajkiem. No proszę, zareagowali. Poczuli się, całkiem chyba słusznie, oszukani, żeby nie użyć mocniejszego słowa.
Z "Wiadomości" dowiedziałem się również, że tak naprawdę to nauczycielom chodzi nie tylko o szmal. Oni są niczym piąta kolumna, która strajkując w okresie kampanii do Europarlamentu, będzie w ten sposób wspierać opozycję.
Rząd ma ponad miesiąc, żeby znaleźć pieniądze dla wkurzonych nauczycieli. To trochę mniej, niż prowadził "negocjacje" ze strajkującymi w Sejmie niepełnosprawnymi i ich opiekunami. W odróżnieniu od niepełnosprawnych nauczycieli nie da się jednak zasłonić parawanem. I choćby "Wiadomości" jeszcze tysiąc razy powtórzyły, dlaczego nauczyciele postępują nieetycznie, to wcześniej czy później będą musiały pokazać obrazek – Anna Zalewska znów rozmawia ze Sławomirem Broniarzem.
Bo jeśli ktoś już cynicznie gra strachem dzieci, to nie tylko belfrzy. Brzydko bawi się również pani minister edukacji.