Ustawa represyjna. Witwicki: Selfie-opozycja - walka o demokrację na Instagramie
Sukces jest ogromny. Tylko w ciągu trzech ostatnich dni opozycji udało się zrobić tyle selfie, co niemal przez cały miesiąc.
Politycy opozycji pokazali, że potrafią ciężko pracować. Dobre tagi na Twitterze, profesjonalne oznaczanie na Instagramie, a nawet transmisje na Facebooku. W pospolite ruszenie udało się nawet włączyć ospałych obywateli. Trudno przecież nie zauważyć, że patetyczne apele całkiem nieźle się klikały. Tej siły nic już nie powstrzyma. Nawet gorszy zasięg WiFi.
Dobre tagi i znaczniki
Większość sympatyków opozycji musiała wczoraj poczuć lęk. Czy nasi wybrańcy nie zasuwają za ciężko? Czy katorżnicza praca nie oddala ich od rodziny? Czy zaangażowanie w sprawy państwa nie jest za wielkie? Na szczęście politycy opozycji znaleźli czas, by odpowiedzieć zaniepokojonemu elektoratowi. Stąd seria uspokajających wpisów. Okazało się, że mimo nawału obowiązków związanych z ratowaniem demokracji w internecie politycy opozycji zajmują się też bliskimi.
Mają nawet trochę czasu na życie towarzyskie. Zarówno sprawom rodzinnym, jak i prywatnym poświęcają się w czasie głosowań. No chyba, że odpoczywają na urlopie. Oczywiście z konieczności. Tak, jak Grzegorz Napieralski, który w przejmujący sposób wytłumaczył, że w czasie w swojej nieobecności w Parlamencie wynagradza rodzinie, to że ciągle przebywa w Parlamencie. By głosowaniom nie dać absolutnie żadnych szans, robi to poza granicami kraju.
Zobacz też: Protesty ws. sędziów. Michał Wójcik wbija szpilę Donaldowi Tuskowi
Sejm, sejmem - selfie z kotem nie poczeka
Niestety te wzruszające wpisy spotkały się również z krytyką niektórych obywateli. Nienawiść znów dała o sobie znać i pojawiły się podłe oskarżenia pod adresem przepracowanych polityków opozycji. Żyjemy przecież w kraju nienawiści. Złośliwi czepiali się tego, że w czasie pracy posłowie nie są w… pracy. I nawet ci politycy opozycji, którzy zebrali ostatnio sporo lajków byli ostatnio zmuszeni do słuchania krytyki pod swoim adresem. Trochę tak, jakby selfie same się robiły. Krytycy nie chcą jednak patrzeć prawdzie w oczy. A jest ona dość oczywista: jeśli kot nie pozwalał posłance Marczuajtis wyjść z domu, to chwała jej za uwiecznienie tego momentu na Twitterze. Głosowań na które przez to nie przyszła będzie przecież jeszcze wiele, a bez dobrych zdjęć z kotem demokracja się nie obroni.
A może by tak na Maderę?
Tajemnica sukcesu opozycji może tkwić we wzorcach. Niegdyś Ryszard Petru przez swoim wylotem na symboliczną Maderę też wpadł do zabarykadowanego Sejmu zrobić kilka zdjęć. Był tam zaledwie kilka minut, a udało mu się zrobić sporo selfie. Ta skuteczność musiała robić wrażenie. Wszystko odbywało się przecież pod presją czasu. Ryzyko spóźnienia się na samolot było ogromne, a impreza Sylwestrowa czekała. Dziś opozycja robi wszystko, by przyćmić dokonania dawnego lidera Nowoczesnej. Determinacja, jaką wykazała w ostatnich dniach pokazuje, że naprawdę może się to udać. Tylko żeby biletów na Maderę wystarczyło dla wszystkich.
Zobacz też: Agnieszka Holland na scenie. Tłum skandował Andrzej D.
Piotr Witwicki dla WP Opinie