Polacy z ''istriebitielnych batalionów'' walczący z UPA. Bohaterowie czy zdrajcy?
• Pod koniec II wojny światowej Polaków wcielano do tzw. "istriebitielnych batalionów" NKWD
• Często do jednostek rekrutowano siłą, nie pozostawiając miejsca na wybór
• Celem istriebitielnych batalionów była walka z UPA pod sowieckim kierownictwem
• Historycy spierają się, jak oceniać tę formację: jako ''kresowe orlęta'' czy raczej z ''enkawudzistów'?'
Historia II wojny światowej kryje jeszcze wiele tajemnic. Jedną z nich jest udział Polaków w tzw. ''istriebitielnych batalionach'' NKWD (dalej: IB, tłumaczone jako bataliony pościgowe, niszczycielskie, szturmowe lub likwidacyjne). Były to sowieckie formacje pomocnicze, do których siłą lub dobrowolnie wcielono tysiące Polaków. Ich głównym zadaniem było zwalczanie podziemia ukraińskiego pod dowództwem sowieckich oficerów. Historia tych formacji jest do dzisiaj owiana tajemnicą i budzi kontrowersje. Jedni nazywają tych żołnierzy ''kresowymi orlętami'', inni z kolei ''enkawudzistami'', którzy wiernie służyli nowej, komunistycznej władzy. Jak było naprawdę?
Brutalna wojna na ''wyzwolonych'' Kresach
28 sierpnia 1944 r. we wsi Grabowiec (Małopolska Wschodnia) łuny pożarów, które trawiły zabudowania gospodarskie, rozświetliły noc. Był to wynik brutalnej akcji pacyfikacyjnej NKWD, w której brał udział IB z Nadwórnej złożony z Polaków. Życie straciło 85 Ukraińców, a aresztowano ponad 70 z nich. Z dymem poszło 300 gospodarstw. Oddziały IB dały się mocno we znaki ludobójcom z UPA. W latach 1944-1945 stały się zmorą dla niemal bezkarnych żołnierzy ukraińskiego podziemia.
Dzieje tej formacji są do dzisiaj ''białą plamą'' w naszej historii. Tymczasem po przejściu frontu wschodniego i zakończeniu akcji ''Burza'' na polskich Kresach rozgorzała brutalna wojna partyzancka między IB, w których służyli Polacy oraz oddziałami UPA. IB odniosły szereg zwycięstw w walce z ukraińskim podziemiem i z sukcesem broniły polskiej ludności. W oczach Ukraińców Polacy poszli całkowicie na współpracę z NKWD. Jeden z ich dowódców na Wołyniu, ''Hryć'' (N.N.), pisał: ''[Polacy] poszli na bezkrytyczną współpracę i służbę dla NKWD [...]. Dlatego przeciwko nim przyjmujemy te same działania, co wcześniej. Należy przeprowadzić zwiad - gdzie i jakie siły wroga są skupione, a następnie je niszczyć''. Lecz prawda była bardziej skomplikowana - IB były dla Polaków jedyną szansą, żeby móc się bronić przed atakami UPA. Innym wyjściem było nadstawienie karku Ukraińcom lub zsyłka na Syberię. Nie ulega jednak wątpliwościom, że IB przeprowadzały zadania operacyjne dla NKWD - urządzały obławy na oddziały UPA,
pacyfikowały ukraińskie wioski, współpracowały z sowieckimi służbami bezpieczeństwa. Część z nich rozpracowywała nawet polskie podziemie. Oprócz tego ochraniały obiekty przemysłowe i mosty, dekonspirowały zaplecze terenowe UPA i wyłapywały mężczyzn ukrywających się przed poborem. Odniosły szereg sukcesów broniąc polskich wiosek przed wybiciem ich mieszkańców przez UPA. Walka była niezwykle brutalna - jej opisy są pełne makabrycznych szczegółów okaleczeń, tortur i innych zwyrodnialstw. Dostanie się w ręce UPA automatycznie oznaczało śmierć poprzedzoną wymyślnymi męczarniami.
Dziel i rządź
Lata 1944-1945 dla Polaków mieszkających na Kresach Południowo-Wschodnich były prawdziwym koszmarem. Żyli oni w ciągłym strachu przed groźbą napadu oddziałów UPA. W obawie przed nimi organizowano miejscowe samoobrony, które miały zapewnić bezpieczeństwo bezbronnej polskiej ludności. Terror UPA był jedną z przyczyn podjęcia współpracy bojowej przez Polaków (w tym AK) z Sowietami. Polacy widzieli w nich wyzwolicieli od Niemców i Ukraińców oraz jednocześnie nowych okupantów. Kiedy w 1944 r. przez Kresy przewalił się front wschodni, za Armią Czerwoną postępowały oddziały NKWD oraz wspierające je IB. Ich zadaniem było ''czyszczenie'' zaplecza frontu z wszelkich grup antysowieckich. W IB służyli również Litwini (na Wileńszczyźnie), Białorusini i Ukraińcy. Po zajęciu Kresów Sowieci utworzyli również IB złożone z Polaków. Sowieci dzięki swojej agenturze doskonale orientowali się w niesamowicie skomplikowanej i napiętej sytuacji na Kresach. Wiedzieli ''co piszczy w trawie'' i rozgrywali to na swoją korzyść. Do
mistrzostwa opanowali metodę ''dziel i rządź'', napuszczając na siebie różne nacje. Andrzej Leon Sowa pisze, że ''władze radzieckie w pewnym stopniu nadal podtrzymywały polsko-ukraiński konflikt narodowościowy, niekiedy kierując przeciwko Polakom istriebitelnyje bataliony złożone z Ukraińców, a przeciwko Ukraińcom bataliony o polskim składzie''. Taka polityka doprowadziła do kolejnych krwawych starć.
Pakt z diabłem
Po zajęciu Kresów Sowieci w pierwszej kolejności zaczęli zwalczać polskie podziemie. Po kilku tygodniach zarządzili powszechną mobilizację - polskich mężczyzn zaczęto wcielać do Ludowego Wojska Polskiego i kierować na front. Z tego powodu oddziały samoobrony zaczęły się rozpadać - ludność została bezbronna. W momencie przewalania się czerwonego kolosa przez Kresy, UPA zaszyła się w swoich kryjówkach. Po przejściu frontu ponownie się uaktywniła i rozpętała piekło. ''Odbywał się systematyczny rabunek mienia Polaków przez Ukraińców oraz straszenie, zmuszanie do opuszczenia tej ziemi pod groźbą zamordowania'' - pisał J. Węgierski. Nowa władza tolerowała napady UPA do czasu, kiedy ich ostrze nie obróciło się w jej stronę. 15 kwietnia 1944 r. z rąk UPA zginął dowódca I Frontu Ukraińskiego - gen. Mikołaj Watunin. Po tym wydarzeniu Sowieci przystąpili do zdecydowanego działania przeciwko UPA. Wspólne zagrożenie zmusiło ich do powołania miejscowych IB. Weszły do nich setki Polaków - żołnierzy miejscowych samoobron, a
nawet (za zgodą miejscowego dowództwa) całe oddziały AK.
Organizacją IB zajmowały się miejscowe Wojskowe Komendy Uzupełnień (Wojenkomaty), a później przeszły one pod nadzór NKWD. Do IB wcielano chłopców/mężczyzn niezdolnych do służby liniowej w Ludowym Wojsku Polskim oraz w wieku przedpoborowym. Wielu z tych ''ochotników'' stawało przed dylematem – służba w IB lub rozbrojenie samoobrony i zsyłka na Sybir. Przeważnie byli to młodzi chłopcy w wieku 16-18 lat. Częstą ich motywacją była chęć zemsty na Ukraińcach za mordy z czasów okupacji niemieckiej. Szli na współpracę z Sowietami, żeby mieć legalnie dostęp do broni i móc bronić się przed atakami UPA. IB były dla nich jedyną możliwością obrony przed napadami Ukraińców. ''Ludność polska na Kresach i jej samoobrona, pozostawiona przez wszystkich uczestników koalicji antyhitlerowskiej samej sobie, nie mogła zrezygnować z obrony polskich rodzin i bezmyślnie iść pod topór ukraińskiej eksterminacji. Przyjęła więc propozycję nie do odrzucenia'' - napisał Wiktor Poliszczuk. Członków IB nazywano potocznie ''bojcami'' lub
''istriebkami''. Wyglądali jak partyzanci - nie byli jednolicie umundurowani i uzbrojeni. Użytkowali broń i umundurowanie pochodzenia niemieckiego, radzieckiego, polskiego, a nawet amerykańskiego. Wyglądem diametralnie odróżniali się od żołnierzy radzieckich, co stanowiło dla nich duży plus - ciężko było ich rozpoznać w terenie. Nie byli skoszarowani i nie mieli statusu żołnierzy. Szkolenie trwało od 4 do 6 tygodni i stało na elementarnym poziomie. Komendę sprawowali oficerowie operacyjni NKWD. Często operacje z ich udziałem wspierały miejscowe jednostki wojskowe. Przypuszcza się, że IB poniosły w walce z ukraińskim podziemiem bardzo wysokie straty.
Historia do napisania
Dzieje polskich IB kończą się już w 1945 r. Wiosną tego roku sowieckie władze bezpieczeństwa zaczęły demobilizować IB. W tym czasie trwała już ewakuacja Polaków mieszkających dotychczas na Kresach Południowo-Wschodnich do Polski. Walkę z ukraińskim podziemiem kontynuowali Ukraińcy wcieleni do IB oraz sowieckie służby bezpieczeństwa. IB rozwiązywano najczęściej przed odjazdem Polaków w ramach ekspatriacji do Polski. Członkowie tej formacji razem ze swoimi rodzinami odjechali do Polski.
Do dzisiaj nie mamy podstawowej wiedzy o IB - nie znamy nawet dokładnej liczebności tych oddziałów. Najczęściej podaje się liczby od kilku do kilkunastu tysięcy Polaków służących w jej szeregach. Również jednoznaczna ocena działalności IB napotyka na liczne problemy. Porównywanie ''bojców'' do Orląt Lwowskich i nazywanie ich ''Kresowymi orlętami'', jak proponuje Stanisław Jastrzębski, wydaje się mocno kontrowersyjne. Z drugiej zaś strony, przypinanie obrońcom polskiej ludności na Kresach łatki ''enkawudzistów'', czy zwykłych zdrajców, również budzi wiele wątpliwości. Jak twierdzi Grzegorz Motyka, jeszcze za mało wiemy o tej formacji, żeby ferować takie wyroki: ''Dziś można tylko powiedzieć, iż oddziały te bez wątpienia przyczyniły się do wielu porażek UPA, zapewne też brutalnie - podobnie jak NKWD - postępowały z ukraińską ludnością cywilną. Z drugiej wszakże strony broniły Polaków przed oddziałami UPA, a czasem też być może - przed NKWD''. Temat czeka na swojego historyka...
Mateusz Staroń dla Wirtualnej Polski
Podczas pisania tego tekstu korzystałem z artykułów Aleksandra Zbrucza "O działalności batalionów szturmowych Armii Czerwonej [sic!] przeciwko OUN-UPA" ("Wojskowy Przegląd Historyczny, 1989, nr 2) i Tomasza Balbusa "Polskie „istriebitielne bataliony NKWD w latach 1944-1945" ("Biuletyn IPN”, 2002, nr 6) oraz książki Stanisława Jastrzębskiego "Samoobrona Polaków na Kresach południowo-wschodnich II RP w latach 1939-1946" (2008).