Pan Kaczyński jest chory. Diagnoza: zanik empatii
Warszawski szpital na Szaserów. Nad udręczonym prezesem PiS pochyla się z troską konsylium. Pacjenta boli kolano. Cierpi. Kilka kilometrów dalej, na sejmowym korytarzu od 24 dni koczuje niepełnosprawny Adrian. Płacząc prosi: „Pochylcie się nad naszym problemem, nie mamy za co żyć”.
"Chciałbym panią poprosić, tak po ludzku, ja teraz panią dotknę, żeby pani minister naprawdę się pochyliła nad naszym problemem. Żeby pani powiedziała czy nad naszym problemem naprawdę prowadzi rozmowy. Ja jestem w stanie naprawdę dużo wytrzymać, pani mi jest w stanie powiedzieć, że państwo naprawdę nad tym pracujecie. Nad naszym kompromisem" – Adrian dygocąc zwraca się do siedzącej obok minister Elżbiety Rafalskiej.
Minister nie miała nic do powiedzenia
Widać, że urzędniczka jest poruszona. Dorośli otaczający Adriana płaczą, gdy roztrzęsiony młody mężczyzna apeluje: "Chcę spróbować normalnego życia. Chciałem spróbować żyć na własną rękę za własne pieniążki. Ja z chęcią chcę spróbować samodzielnego życia. Mi się też nie uśmiecha być tak zdolnym, tak rozumnym, a tymczasem cały czas żyć z mamą. Ja chciałem, żeby pani na spokojnie zrozumiała, w czym tkwi problem, dlaczego tu jestem".
Minister nie miała dla niego, dla innych protestujących niepełnosprawnych, żadnej nowej informacji. Potwierdziła tylko to, co już wiedzieli – renta socjalna zostanie zwiększona do 1029,8 zł. Niestety, 500 zł, o które walczą rodzice niepełnosprawnych dorosłych i sami niepełnosprawni, rząd nie da.
Jarosławie Kaczyński, uruchom wyobraźnię
W tym miejscu padną najbardziej obrzydliwe słowa, jakie kiedykolwiek napisałem. Może jutro, a może już za kilka godzin będę się ich wstydził, niemniej je wypowiem.
Panie Jarosławie Kaczyński, postępuje pan podle. Podle postępuje pana, bo przecież nie Mateusza Morawieckiego, rząd.
Leżąc w salce, otoczony lekarzami gotowymi do akcji, niech spróbuje pan wyobrazić sobie nie ten korytarz sejmowy. Niech wyobrazi pan sobie codzienne życie niepełnosprawnych dorosłych ludzi. Niech wyobrazi pan sobie ich rodziców, którzy są w jednym: kucharkami i całodobowymi opiekunami. Rehabilitantami i salowymi. Którzy przewijają swoje dorosłe dzieci. Potrafi pan to sobie wyobrazić?
Korowód obrzydlistwa
Dla ludzi, o których piszę, koczowanie to żadna nowość. Jakiś "bystry" poseł od pana – proszę wybaczyć, nie będę zadawał sobie trudu żeby przypomnieć sobie nazwisko tego człowieka – sugerował, że rodzice męczą dzieci, więc trzeba sprowadzić policję. Niech te słowa pójdą mu w pięty.
Inny – wiceprzewodniczący klubu PiS - bełkotał o tym, że rodzice robią z dzieci „żywe tarcze” i zakładników. Bredził: „Zwyrodnialcy wśród rodziców niepełnosprawnych? To jest niestety rzeczywistość”.
W zwyczajnym ludzkim odruchu, pierwsze co powinien pan zrobić, to wyrzucić ich obu ze Zjednoczonej Prawicy. Ponoć pan może wszystko. Chyba, że zatracił pan, a może w ogóle nigdy nie miał, zdolności do odczuwania empatii.
Recepta jest prosta, jak budowa budżetu PiS
Boli pana kolano? Czeka pan na operację? Czuje pan strach? To bardzo ludzkie. Proszę pamiętać, że ludzie z korytarza w Sejmie czują go codziennie. Wyeliminować go całkowicie nie sposób, zminimalizowanie jest znacznie prostsze.
Wie pan, ile to kosztuje. Biorąc pod uwagę to, jak dotychczas był pan hojny, niewiele.