MON nie chce pomóc córce oficera BOR? List otwarty do Jarosława Kaczyńskiego
Szanowny Panie Prezesie! Zanim opiszę Panu kolejną ofiarę tej strasznej katastrofy chciałbym dokonać dwóch zastrzeżeń. Po pierwsze: nie jest to z mojej strony makabryczny żart ani metafora. Po drugie: nie chciałem tej sprawy upubliczniać i robię to wyłącznie za zgodą i na prośbę matki tej ofiary oraz z powodu braku jakiejkolwiek reakcji na moje próby ugodowego i poufnego załatwienia sporu.
Dziewczynka, o której mówię, miała pięć lat w chwili katastrofy. Wszystkie informacje, które podaję poniżej, pochodzą z opinii dwóch biegłych sądowych sporządzonej na piśmie i uzupełnionej tydzień temu na sali sądowej opinią ustną. Dziewczynka była dzieckiem bardzo wrażliwym, nieco zamkniętym, ale rozwijającym się w granicach normy. Trudności w relacjach z otoczeniem pomagał jej pokonywać ojciec - żołnierz Biura Ochrony Rządu, który miał z córką tak dobry kontakt, że planował zakończenie wymagającej pracy w BOR, aby zająć się córką. Według biegłych dziewczynka w chwili katastrofy była bardzo delikatnym, ale normalnie rozwijającym się dzieckiem. Niestety jej tata, wykonując żołnierski obowiązek, poleciał w ochronie Śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego w feralny lot 10 kwietnia 2010 roku.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Śmierć ojca doprowadziła do całkowitego załamania się dziecka. Jej stan obecny jest zgodnie z opinią biegłych stanem średniego upośledzenia spowodowanego przez autyzm, który powstał w wyniku stresu wywołanego przez śmierć ojca i pogłębianego w każdej chwili, gdy dziewczynka słyszy jakiekolwiek odniesienie do katastrofy. Autyzm pogłębia się zdaniem biegłych ze względu na kontekst społeczno-medialny, który uniemożliwia zakończenie okresu żałoby. To dziecko (w chwili obecnej 12-letnie) wymaga opieki przy jedzeniu, myciu, ubieraniu się etc. Kontaktuje się wyłącznie z matką, która całkowicie mu się poświęciła. Mówiąc o kolejnej, 97 ofierze katastrofy smoleńskiej nie przesadzam. Moja mała klientka umarła razem ze swoim ojcem w błotach smoleńska. Tak wynika z opinii biegłych i tak wynika z relacji matki.
Zajmuję się tą rodziną od roku 2010. Zawarłem ugodę ze Skarbem Państwa w sprawie częściowego zadośćuczynienia i pomogłem matce załatwić rentę. Obecnie jednak po bezskutecznej próbie zawarcia ugody sądowej w roku 2013 zostałem zmuszony skierować powództwo o rentę dla mojej małej klientki, która obejmowałaby jej potrzeby do końca życia (i być może próbę poprawy jej stanu), Według biegłych stan dziewczynki jest taki, że musi mieć zapewnione środki do końca życia, gdyż nie jest w stanie samodzielnie funkcjonować.
Próbowałem kontaktować się z MON rok temu, gdy wnosiłem powództwo. Bezskutecznie. Kolejną próbę podjąłem na ostatniej rozprawie, gdy znana już była opinia biegłych. MON zażądał oddalenia powództwa i zapłaty kosztów procesowych od mojej klientki. Już po zeznaniach biegłych, które stwierdziły jednoznaczny związek autyzmu z katastrofą przedstawiciel Prokuratorii Generalnej, który reprezentował MON oświadczył mi po rozprawie, że jeżeli ujawnię fakty z rozprawy to jego mocodawca złoży na mnie zawiadomienie do Okręgowej Rady Adwokackiej. (Na marginesie: to z próbą zastraszania źle trafił.)
Niedługo zapadnie w tej sprawie wyrok. Jestem jednak przekonany, że rozstrzygnięcie tej sprawy wyrokiem jest hańbiące dla Państwa Polskiego. Ojciec mojej klientki zginął na służbie. I co do tego nikt, pomimo całego sporu o przyczyny katastrofy, nie może mieć wątpliwości. Jego córka w pewnym sensie umarła razem z nim. Renta dla tego dziecka jest moralnym obowiązkiem każdego rządu.
Nie mam interesu materialnego w zakończeniu tej sprawy. Od roku 2010 prowadzę tę sprawę pro bono.