Marcin Makowski: Andruszkiewicz podzielił PiS. Jedni krytykują, drudzy milczą
Gdy pyta się polityków Zjednoczonej Prawicy o opinię na temat nominacji Adama Andruszkiewicza na wiceministra Cyfryzacji, dwie odpowiedzi dominują. Dyplomatyczny unik, albo krytyka połączona z brakiem zrozumienia motywacji premiera. Dopiero po chwili przychodzi racjonalizacja; ”jego ludzie pomogą frekwencyjnie w kampanii, odciąży wpływy Torunia”. Czy to wystarczy?
Ogłoszona w formie nieoficjalnej informacja o stanowisku ministerialnym w resorcie cyfryzacji dla byłego posła Kukiz’15 i prezesa Młodzieży Wszechpolskiej, była jednym z politycznych ”hitów” Sylwestra. Na Twitterze dziennikarze i aktywni komentatorzy partyjni uznali ją najpierw za żart, później za jedną z dziwniejszych decyzji kadrowych premiera Mateusza Morawieckiego. Z czasem zdarzyło się to, co było do przewidzenia. Posłowie Platformy i Nowoczesnej zaczęli się ścigać w wyłapywaniu kontrowersyjnych wypowiedzi Adama Andruszkiewicza, powstawały sylwetki jego dotychczasowej kariery, sugerujące bycie ”nieświadomym agentem wpływu Rosji”, ”narodowym radykałem”, a nawet ”faszystą”.
"Dlaczego nikt nie wyjaśnił tej nominacji?"
Andruszkiewiczowi wytykano młody wiek (28 lat) i brak doświadczenia, które kwalifikowałoby go do roli sekretarza stanu w strategicznym z perspektywy wyzwań XXI-wieku Ministerstwie Cyfryzacji. On sam odpowiadał w ”Superexpressie”, że po pierwsze ”nigdy nie był faszystą”, po drugie kwalifikacje posiada, ponieważ ”ma wyższe wykształcenie”, oraz ”duże zasięgi na Facebooku”. Według przedstawicieli obozu władzy, którzy musieli wypowiedzieć się na ten temat w mediach, Andruszkiewicz będzie odpowiedzialny za koordynację działań resortu z rządem, kontakty ze wspomnianym Facebookiem oraz animację i współprowadzenie kampanii wyborczej partii w kulejących ostatnio po stronie Prawa i Sprawiedliwości social-mediach.
Nieoficjalnie, tak grzecznie już jednak nie jest. – Nominacja Andruszkiewicza to osobista decyzja premiera, rozumiem, ale dlaczego nikt nie potrafił jej wyjaśnić, zracjonalizować, nawet nieoficjalnymi kanałami puścić do mediów jakiś przekaz, dlaczego my go w ogóle do rządu bierzemy? – słyszę od jednego z polityków PiS-u, który obawia się, że ostatecznie z Andruszkiewicza może być ”więcej szkód, niż pożytku”. Inny ważny poseł Zjednoczonej Prawicy, zastanawiając się nad ewentualnymi zyskami transferu do rządu, mówi: - W PiS twierdzą, że to ruch Mateusza Morawieckiego na wzmocnienie swojego zaplecza w rządzie. Jego otoczenie zaprzecza, wskazując na uzgodniony z Jarosławem Kaczyńskim plan blokowania inicjatyw partyjnych Torunia. Jak jest naprawdę, trudno powiedzieć – ucina rozmowę.
"Zabezpieczenie prawej strony"
Pojawiający się często w mediach scenariusz równoważenia wpływów Zbigniewa Ziobry i tworzenia własnego kręgu wpływów przez premiera, przez jednego z informatorów Wirtualnej Polski oceniany jest jednak sceptycznie. - Do zredukowania wpływów Zbigniewa Ziobry jest wystarczająco dużo posłów, tylko że on i tak jest dzisiaj nie do ruszenia. Jest zbyt silny, a poza tym ma parasol ochronny Kaczyńskiego, który w ten sposób trzyma w ryzach premiera Morawieckiego – twierdzi mój rozmówca. Sami współpracownicy Mateusza Morawieckiego wskazują jednak, że w nieoficjalnych rozmowach, że za postawieniem na Andruszkiewicza stoi jednak polityczna strategia, obliczona na obecny rok wyborczy.
– To zabezpieczenie prawej strony, która może odpływać do partii Korwina i Narodowców, inicjatywy Piotrowskiego czy Jakubiaka. PiS musi umieć grać wieloma skrzydłami – przekonuje. Po chwili dodając, że Andruszkiewicz wg oceny premiera ”dobrze czuje internet i ma być wsparciem w budowaniu przekazu rządowego w mediach społecznościowych oraz w dotarciu do nowych wyborców”.
"Andruszkiewicz zmobilizuje swoich zwolenników w terenie"
Według informacji Wirtualnej Polski, przeciw zatrudnieniu Adama Andruszkiewicza w Ministerstwie Cyfryzacji z Mateuszem Morawieckim rozmawiał również Jarosław Gowin, przedstawiając swoją dezaprobatę i krytykę tej decyzji. Ostatecznie jednak, pomijając kompetencje resortowe na ocenę których przyjdzie czas, jeden z rozmówców WP, dobrze zorientowany w temacie, wskazuje na bodaj najważniejszy czynnik przemawiający za awansem byłego posła Kukiz’15. – On ma naprawdę spore zaplecze personalne zgromadzone wokół siebie. Mobilizuje wielu młodych, to będzie dla nas kluczowe w dynamice kampanii 2019. W ten sposób będziemy mieć frekwencję w terenie, świeżą krew na wiecach i spotkaniach. Lokalnym działaczom PiS-u często już tego robić po prostu nie chce – twierdzi mój informator.
Na pytanie, czy kontrowersyjne wypowiedzi Andruszkiewicza z przeszłości nie będą balastem dla PiS-u, i jak uniknąć ich przed wyborami, przekonuje, że temat niedługo po prostu ucichnie, a minister obecnie ”przechodzi warsztaty medialne w Centrum Informacji Rządu”, właśnie po to, aby uniknąć ewentualnych wpadek w wystąpieniach w telewizji. Czy to wystarczy? Czas pokaże.
Marcin Makowski dla WP Opinie