Koziński: "Kuchciński nadwerężył wiarygodność PiS. Opozycja zdoła to wykorzystać?" (Opinia)
Dymisja Marka Kuchcińskiego to dla opozycji niczym etapowe zwycięstwo w wyścigu. Ale strata do lidera kwalifikacji generalnej cały czas duża. Do jej odrobienia potrzeba czegoś więcej.
Czy nadużywanie przez Marka Kuchcińskiego samolotów rządowych stanie się dla PiS tym samym, co ośmiorniczki dla PO? Od kilku dni to kluczowe pytanie dla polskiej polityki – w kontekście najbliższych wyborów. Widać, że PiS wziął taką sytuację pod rozwagę, dlatego Kaczyński zdecydował, żeby jednak Kuchciński przestał pełnić funkcję marszałka.
Powinien? W PiS-ie słychać o wewnętrznych sondażach, które wykazały, że sprawa byłego już marszałka stała się obciążeniem dla nich, dlatego też prezes, z ociąganiem i wyraźnym wahaniem, zdecydował się dokonać zmiany. Przy okazji doszło do zmiany ministra spraw wewnętrznych. Elżbieta Witek (konkretnie podległa jej policja) wyraźnie nie zapanowała nad sytuacją w Białymstoku i (chyba z ulgą) wróciła na Wiejską.
Teraz będzie miała za zadanie pokazać, że PiS w Sejmie ma ludzką, skromną twarz. Będzie o to trudno po Bizancjum, z którym zaczął być kojarzony jej poprzednik – także panią marszałek czeka zadanie chyba jeszcze trudniejsze niż w MSW. Choć teraz, w odróżnieniu od pracy w resorcie, pewnie nie będzie musiała niczego szybko się douczać.
Zobacz także: Loty Kuchcińskiego. Ostre słowa Leszka Millera pod adresem Marszałka Sejmu
Wygaszanie "Air Kuchciński"
Piątkowe roszady – odwołanie z rządu Witek, zastąpienie jej Mariuszem Kamińskim, następnie wybór nowej marszałkini – symbolicznie kończą sprawę Kuchcińskiego i jego lotów. PiS ogłosi za chwilę pełne listy swoich kandydatów do Sejmu, pewnie pojawi się na nich kilka zaskoczeń, garść nowych nazwisk, trochę przetasowań – i uwaga mediów przesunie się w inną stronę.
Pytanie tylko, czego to jest koniec: całego wyścigu czy jednego etapu. PiS chciałoby tego pierwszego, ale opozycja na pewno uważa, że to był tylko etap, zaledwie prolog – a najważniejsza czasówka dopiero przed nami.
Każda ze stron ma swoje argumenty. Sejmowe wystąpienie Sławomira Nitrasa pokazało, że opozycja jest rozpędzona i zrobi wszystko, by temat pociągnąć. "Newsweek" już zapowiada na poniedziałek rewelacje dotyczące lotów marszałka Senatu (choć Stanisław Karczewski – przynajmniej do tej pory – zdaje się tym w ogóle nie przejmować).
Z kolei PiS będzie dążył do wyciszenia emocji. Za chwilę poznamy skład list PiS-u, co powinno uruchomić falę spekulacji personalnych – bo zaskoczeń, choć kilku, na tych listach na pewno można się spodziewać. 15 sierpnia po Katowicach przejadą czołgi i przedefiluje wojsko, swoje przemówienia wygłoszą prezydent i premier.
I tak naprawdę wtedy w pełni się przekonamy, co tak naprawdę w piątek się skończyło: etap czy wyścig. Jeśli opozycja zdoła utrzymać zainteresowanie kwestią "PiSancjum" po długim weekendzie, będzie to wyraźny sygnał, że ta kwestia może stać się jednym z ważnych tematów w kampanii wyborczej.
Inaczej trafi on na półkę z innymi skandalami PiS, jak premie dla rządu czy dwie wieże Kaczyńskiego. A warto przypomnieć, że po tych skandalach PiS zdobył 45 proc. głosów w eurowyborach. Wpływ "Air Kuchciński" na wynik wyborów jesienią będzie dokładnie taki sam.
Tama zatrzymującą spadek wiarygodności
Bo opozycja, która – to trzeba jej oddać – umiejętnie rozegrała kwestię odlotów marszałka, zapomina o czymś innym. Skupia się na tym, by złapać PiS na jej ośmiorniczkach, nie dostrzegając czegoś innego: że w 2015 r. partia Kaczyńskiego szła bardzo szerokim frontem.
Owszem, Platforma cztery lata temu było mocno poobijana – nie tylko aferą taśmową, ale też sprawą Amber Gold czy wewnętrznymi konfliktami. To osłabiało jej zdolność reagowania, obniżało sterowność, wysysało z niej wiarygodność.
Ale PiS nie skupiało się tylko na obijaniu rywali. Owszem, kij trzymało krzepką ręką – ale w drugiej miało marchewkę, ofertę dla wyborców. 500 plus, obniżenie wieku emerytalnego, darmowe leki, wyższą kwotę wolną od podatku. To wszystko były obietnice, które nęciły. Brak wiarygodności konkurencji sprawiał, że to nęcenie stawało się jeszcze bardziej atrakcyjne. W efekcie PiS wywalczył sobie samodzielną większość.
Teraz opozycja stopniowo łyżeczkuje PiS z wiarygodności, pokazując, że "partia pracy i pokory" bardzo swobodnie podchodzi do standardów, które wciągnęła na swe sztandary. Ale po stronie rządzących jest to, że ze zdecydowanej większości obietnic z 2015 r. się wywiązali. To w polskiej polityce ewenement – i może okazać się skuteczną tamą, zatrzymującą odpływ zaufania i wiarygodności po skandalu z Kuchcińskim.
Ale najskuteczniej PiS broni brak pozytywnej agendy ze strony opozycji. Cały czas nie umiała ona narysować własnego atrakcyjnego programu. Bez tego dziś w Polsce wyborów wygrać się nie da. Samo "Kuchciński Travel", czy podobne afery, opozycji zwycięstwa nie da.
Agaton Koziński dla WP Opinie