Ja tu bez trybu te pytania napisałem. W imieniu "narodu"
W czasie, gdy na Wiejskiej Sejm dokonywał ostatecznej rzezi trójpodziału władzy, przy Krakowskim Przedmieściu w Pałacu Prezydenckim - jak gdyby nigdy nic - Andrzej Duda przedstawiał pytania związane ze zmianami Konstytucji. Oczywiście i tu, i tu najważniejsza była "wola narodu".
PiS przejął już prokuraturę, władzę nad sądami, Krajową Radą Sądownictwa i Trybunał Konstytucyjny. Do pełni jednowładztwa Jarosławowi Kaczyńskiemu brakowało już tylko władzy nad Sądem Najwyższym. Sejm usunął jednak i tę drzazgę drażniącą prezesa. Dotąd nowelizował ustawy, aż wreszcie Kaczyński dostał to co chciał. Od dziś, nikt i nic – topniejących protestów w obronie sądów nie ma co liczyć – nie może powstrzymać PiS.
Prezydent wystąpił "bez trybu"
Prawo i Sprawiedliwość może tylko udawać, że boczy się na Andrzeja Dudę, że zaskoczył partię swoją inicjatywą w sprawie zmian w Konstytucji. W rzeczywistości może być ona na rękę rządzącym. Pytanie tylko czy Kaczyński uzna, że trzeba rozpocząć majstrowanie przy Ustawie Zasadniczej już w tym, czy dopiero w przyszłym roku, gdy oceni, że ma szansę w przyszłych wyborach parlamentarnych uzyskać większość konstytucyjną.
Sam Andrzej Duda występuje właściwie "bez trybu", niczym Jarosław Kaczyński podczas swojego słynnego wystąpienia w Sejmie, gdy wyzywał opozycję od „mord zdradzieckich”. "Bez trybu", ponieważ referendum, którego chce Duda, nie jest w żaden sposób wiążące dla uchwalania Ustawy Zasadniczej. Nazywa je więc konsultacyjnym.
Andrzej Duda, który według wielu konstytucjonalistów, wielokrotnie złamał obecną Konstytucję, tę na którą składał przysięgę, teraz podkreśla, że chce, aby to prawnicy napisali nową, jakiej będą chcieli obywatele. Przedstawia się jako uniżony sługa narodu. Jeszcze w piątek przedstawiciele prezydenta mają złożyć w Senacie wniosek, o przeprowadzenie referendum. Prezydent chce, aby odbyło się ono 10 i 11 listopada 2018 roku.
Patrząc na pytania, które przygotował prezydent po „szerokich konsultacjach” (Duda wskazywał na dyskusję na forum Narodowej Rady Rozwoju, rozmowy z NSZZ "Solidarność" i bliżej nieokreślonych obywateli), można powiedzieć że góra urodziła mysz.
Dużo tu populizmu
To dlatego, że zaledwie kilka z proponowanych przez prezydenta pytań można uznać za państwowotwórcze. Do tej kategorii trzeba zaliczyć pytanie o to, czy utrzymać obecny model władzy wykonawczej czy też postawić na system prezydencki lub gabinetowy (w tym wariancie prezydent byłby wybierany przez Zgromadzenie Narodowe). Ważne jest również pytanie związane z unormowaniem wyborów posłów (okręgi jednomandatowe, wielomandatowe, czy system mieszany).
Zapisywanie w Konstytucji ochrony rolnictwa, pracy czy prawa do emerytur - to oczywista oczywistość dla każdego rządu. Nikt tu nikomu łaski nie robi. Wpisanie do niej programu 500 plus (podobno ludzie piszą do Andrzeja Dudy, że przyjdą inni i im zabiorą) to czysty populizm.
Z kolei podkreślanie w Ustawie Zasadniczej – o co również chce pytać prezydent – znaczenia chrześcijańskich źródeł państwowości polskiej oraz kultury i tożsamości narodu polskiego, jest prostą drogą do kolejnego podziału Polaków.
Trudno określić, kto podpowiedział prezydentowi pytanie numer dwa. Jest ono zagrożeniem dla naszej nadal młodej demokracji. Andrzej Duda wywiódł, że ponieważ Polacy nie tylko nie chodzą na wybory (o referendach nie wspominając), to należy dokonać fundamentalnej zmiany. Pyta więc: "Czy jest Pani/Pan za unormowaniem w Konstytucji RP obowiązku przeprowadzenia referendum ogólnokrajowego na wniosek 1 mln obywateli, oraz za tym, by wynik takiego referendum był wiążący, gdy weźmie w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania?".
Obecnie żeby referendum było wiążące, musi wziąć w nim udział ponad 50 proc. uprawnionych do głosowania. Radykalne obniżenie poprzeczki może doprowadzić do tego, że o ważnych sprawach decydować będzie zdecydowana mniejszość.
W imieniu całego "narodu"
To sytuacje nie do końca porównywalne, ale z podobnym stanem mamy obecnie. PiS rządzi niepodzielnie, choć na partię Jarosława Kaczyńskiego nie głosowała większość wyborców (PiS zdobyło 5 711 687 głosów, pozostałe partie 9 488 984). PiS to jednak nie przeszkadza i wypowiada się zawsze w imieniu całego narodu.
W przyszłym tygodniu dowiemy się czy Senat przyjmie postanowienie prezydenta i do referendum istotnie jesienią dojdzie. Wydaje się, że "izba refleksji" – konkretnie jej PiS-owska większość - została postawiona pod ścianą. Nawet jeśli Jarosław Kaczyński ma uzasadnione wątpliwości, że frekwencja w referendum konsultacyjnym będzie niska, to odmowa pokazałaby Andrzeja Dudę, jako gracza ligi okręgowej.
Patrząc na listę pytań przedstawionych przez głowę państwa, możliwe, że byłoby to jednak najlepsze rozwiązanie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl