Grzegorz Łaguna: Platforma walczy o życie. Na Tuska mogą czekać zgliszcza
PO jest dziś partią gotową do protestów, okupowania mównicy sejmowej, piętnowania nadużyć i łamania prawa. Ale czy jest gotowa do budowania nowego, powyborczego ładu? Poza manifestacjami działacze sprawiają wrażenie, jakby sami nie do końca wiedzieli, jaki przekaz kreować.
Sofia, stolica Bułgarii, 23. sierpnia. Patryk Jaki, kandydat na prezydenta Warszawy, przygotowuje się do "wizytowania" tamtejszego metra, gdy Marcin Kierwiński, poseł PO, publikuje na Twitterze informację o antysemickim wpisie jednego ze sztabowców Jakiego. Robi się gorąco.
Jaki jest na łączach z Warszawą. Szybko zapada decyzja o wykluczeniu przyszłego skarbnika – sprawcy zamieszania – ze sztabu. Kryzys został opanowany. Ale sytuacja wytrąciła Jakiego z równowagi. Na nagraniach widać, jak łamanym angielskim przekonuje o przewadze bułgarskiego metra nad polskim. W Warszawie PO kreuje w tym czasie przekaz o absurdalnej podróży i jego ograniczeniach językowych.
Punkt zwrotny
Dla Platformy to na razie jeden z najważniejszych momentów kampanii samorządowej. Po raz pierwszy opozycji udało się przejąć inicjatywę. Tego dnia nikt nie pisał już pogardliwie o „taśmie Trzaskowskiego”. Problem w tym, że nie wiadomo czy partia Grzegorza Schetyny, wykorzystując metody swoich przeciwników, wrzuca właśnie w kampanii samorządowej drugi bieg czy… jest to po prostu szczęśliwy zbieg okoliczności.
Pytanie jest zasadne, bo do tej pory Koalicja Obywatelska niemal każdego dnia ustępowała Jakiemu. A kandydat PiS stopniowo narzucał swoją narrację, zamieniając Rafała Trzaskowskiego w chodzącego mema. W przededniu jednego z najdłuższych maratonów wyborczych w dziejach współczesnej Polski to dla opozycji bardzo zły prognostyk. I jasny znak, że problemów PO ma na starcie zdecydowanie więcej.
Anatomia zwycięstwa
Nieumiejętne prowadzenie batalii w mediach społecznościowych to tylko jeden z nich. Już w 2015 roku było wiadomo, że PiS dominuje w sieci. Dziś temat wydaje się o niebo trudniejszy. Polityk partii rządzącej może powiedzieć absolutnie każdą bzdurę, a ta i tak przemierzy polski Internet wzdłuż i wszerz, znajdując po drodze logiczną argumentację i szereg obrońców.
Z potężną machiną, wspieraną przez media, wygrać można tylko mając spójny i precyzyjnie opracowany plan: na wybory samorządowe, europejskie, parlamentarne i prezydenckie. Schemat krzyżujących się możliwości, który Platforma powinna stopniowo rozbudowywać i fragmentami odkrywać na swoich stronach internetowych, plakatach czy spotkaniach z wyborcami. Czy PO taki plan ma? Nic na to nie wskazuje. Największa i najbogatsza partia opozycyjna w Polsce wciąż wygląda, jakby nie mogła wybudzić się z letargu.
Reaktywność
Taki stan trwa w PO niemal od ostatnich wyborów. Partia pod przywództwem Schetyny coraz rzadziej jest aktywna, a coraz częściej reaktywna. W reagowaniu na bieżące działania rządu Platformersi czują się najlepiej. Tak też wygląda ich ostatnia akcja – czarno-białe banery z wizerunkiem Jarosława Kaczyńskiego. Krzykliwe billboardy zalały niemal cały kraj. Ale o ile rozmach jest, o tyle konkretów na plakatach… niewiele. Sztabowcy Platformy piszą o milionach wydawanych lekką ręką przez prezesa PiS. Przy Nowogrodzkiej obracają to w żart i mówią – te miliony poszły na polskie dzieci z 500+. Wydaje się, że działacze PO zapomnieli, że kampania negatywna, choć potrafi być skuteczna, nie rozwiąże wszystkich problemów i nie skusi większości niezdecydowanych wyborców.
Do tego potrzebny jest kompletny program. I na tym właśnie polega dziś główny problem Platformy – brak spójności w wizji tego, jak ma wyglądać Polska, która wróci w ręce opozycji. Wstrzymanie reform w sądownictwie to oczywistość, ale co poza tym? Czy PO zadeklaruje nowe standardy w SSP i zakaz pracy w nich osobom z partyjną przeszłością? Czy z mediów publicznych zwolni wszystkich dziennikarzy, tak jak zrobiło to PiS? Co z 500+ i innymi programami społecznymi? Czy będą rozwijane? Czy PO ma w rękawie coś lepszego niż wyśmiewane Mieszkanie+? Wielu wyborców nie zna dziś odpowiedzi na te pytania. Wiele haseł, które padały w ostatnich latach, jest już nieaktualnych.
W pewnym sensie PiS w swoich najnowszych spotach, którymi odpowiada Platformie, przekazuje więc meritum tego, czym w ostatnich trzech latach stała się opozycja.
Demobilizacja
PO jest dziś partią gotową do protestów, okupowania mównicy sejmowej, piętnowania nadużyć i łamania prawa. Ale czy jest gotowa do budowania nowego, powyborczego ładu? Poza manifestacjami działacze sprawiają wrażenie, jakby sami nie do końca wiedzieli, jaki przekaz kreować. A to ktoś pojawi się przed Sejmem, a to ktoś inny podczas urlopu założy koszulkę z Konstytucją. Niektórzy pojawią się na spotkaniu z Trzaskowskim. U jeszcze kolejnych – na froncie medialnym cisza. Można by pomyśleć, że trwa demobilizacja po zwycięskiej kampanii. A przecież jest zupełnie odwrotnie.
Sytuacji nie poprawia koalicja z Nowoczesną, gdzie pewne sprawy widzi się inaczej – zwłaszcza te dotyczące świadczeń czy spraw światopoglądowych. Jak obie partie chcą być wiarygodne na jednej wyborczej liście? Nie wiadomo. Idealnie pasuje tu stare jak świat: "„Na rozmowy przyjdzie czas po wyborach".
Efekt domina
Wszystko wskazuje na to, że Grzegorza Schetyna zapomniał o co toczy się gra i jak duża jest jej stawka. Tymczasem kreujący się na lidera opozycji polityk walczy dziś nie tylko o przedłużenie swoich rządów w partii. Walczy o całą Platformę i jej szeroko pojętą przyszłość. Ta układanka jest bardzo prosta do przewidzenia. Jeśli PO polegnie w samorządach, efekt domina szybko przyniesie kolejne porażki.
Dziś Platforma nie jest tą samą partią co w 2015 roku, ale czy na pewno jest od niej lepsza? Biorąc pod uwagę słupki poparcia – można w to wątpić. Jeśli Schetynie noga powinie się tak samo jak Ewie Kopacz, trzeciej szansy już nie będzie. A wtedy Donald Tusk, nawet jeśli rzeczywiście chciałby wrócić do krajowej polityki, może po Platformie zastać co najwyżej tlące się zgliszcza.
Grzegorz Łaguna – dziennikarz i prezenter telewizyjny. Na antenie Telewizji Superstacja prowadzi programy Raport, Bez Ograniczeń, Informacje Dnia i Finał Dnia. Wcześniej także Rozmowę Dnia. Był gospodarzem wieczorów wyborczych w Superstacji podczas referendum ogólnokrajowego i wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Stały komentator Polskiego Radia 24