Dlaczego Święto Niepodległości obchodzimy 11 listopada?
Gdyby zadać powyższe pytanie przeciętnemu Kowalskiemu, to zapewne nie uzyskalibyśmy na nie odpowiedzi. Data 11 listopada tak bardzo wżarła się w krajobraz polskich dni świątecznych, że stała się całkowicie ''przezroczysta''. Tymczasem przed II wojną światową przez znaczną część środowisk politycznych była traktowana jako zawłaszczanie przez piłsudczyków idei polskiej niepodległości.
Droga do uznania 11 listopada za Święto Niepodległości w II RP była długa i wyboista. Dość powiedzieć, że ten dzień uroczyście obchodzono tylko dwa razy – w 1937 i 1938 r. W 1939 r., z oczywistych powodów, nie było to już możliwe. W listopadzie tego roku Polska już nie istniała: jej terytorium zostało rozdrapane między III Rzeszą a ZSRR, a z tego co zostało hitlerowskie Niemcy urządziły Generalne Gubernatorstwo.
Łączyć, a nie dzielić
W środowisku skupionym wokół Józefa Piłsudskiego problem, którego dnia należy świętować polską suwerenność był dyskutowany już w latach 20. Początkowo konkurowały ze soba dwie daty: 5 i 6 sierpnia 1914 r., czyli mobilizacja 1 Kompanii Kadrowej i jej wymarsz pod wodzą Piłsudskiego z Oleandrów. Ale aż do maja 1926 r. piłsudczycy w Polsce nie sprawowali żadnej władzy, stąd nie było nawet możliwości, by jakaś data związana z Marszałkiem została podniesiona do rangi ogólnopolskiego święta.
Natomiast zdaniem samego Piłsudskiego nie było żadnej potrzeby, by wprowadzać nowe święto. Twierdził on, że zupełnie wystarczają już istniejące: Święto Wojska Polskiego oraz Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Kierował się przy tym trzeźwym osądem politycznym. Uważał, że wokół dat 3 maja i 15 sierpnia łatwiej osiągnąć porozumienie różnych sił politycznych. Wychodził z założenia, że świętowanie odzyskania suwerenności powinno Polaków łączyć, a nie dzielić.
Uczestnicy Marszu Niepodległości 2015 na błoniach Stadionu Narodowego w Warszawie fot. PAP
By zrozumieć, dlaczego w II RP ostatecznie zdecydowano się, by polską niepodległość czcić 11 listopada, należy zrekonstruować wydarzenia, które są związane z tą datą. Tego dnia w 1918 r. Rada Regencyjna Królestwa Polskiego przekazała Piłsudskiemu władzę. To tłumaczy też niechęć, jaką mógł mieć Piłsudski do tej daty. Po pierwsze, stawała ona kością w gardle innym siłom politycznym (w tym chyba najbardziej mu wrogiej endecji). Po drugie, była też dość niewygodna z propagandowego punktu widzenia. Otóż wspomniana Rada Regencyjna była ciałem ustanowionym reskryptami niemieckich i austro-węgierskich władz, co oznaczało, że Piłsudski otrzymał mandat do rządzenia od... władz okupacyjnych.
Kult Piłsudskiego
Ale w 1935 r. Piłsudski zmarł a wraz z jego śmiercią zniknęły opory związane z ustanowieniem 11 listopada Świętem Niepodległości. Po raz pierwszy datę tę celebrowano w 1937 r. Argumentem dodatkowym, istotnym dla sanacyjnych władz II RP, było to, że termin ten był dodatkowo świętem pierwszowojennych aliantów: tego dnia Niemcy podpisały rozejm.
Jak się można było spodziewać, opozycja nie zareagowała na wprowadzenie tego święta pozytywnie. W jej opinii było to zawłaszczenie idei niepodległości przez sanacyjną formację polityczną. Ponadto same obchody służyły przede wszystkim umacnianiu kultu Piłsudskiego – pokazywaniu jego osoby jako kogoś, komu Polska zawdzięcza w zasadzie wszystko, oczywiście z niepodległością na czele. Ten kult pełnił przynajmniej dwojaką rolę. Z jednej strony jednoczył rozdzieraną wewnętrznymi konfliktami sanację wokół figury-symbolu Marszałka. Z drugiej – pokazywał Polakom, że Piłsudski w jakiś sposób jest wciąż obecny i dlatego Polsce nic nie grozi.
Chichot dziejów
Po wojnie 11 listopada nie cieszył się sympatią komunistów. Zresztą tak samo jako 3 maja. Dlatego tę datę świętowano w PRL nieoficjalnie mniej więcej od końca lat 70, z inicjatywy Konfederacji Polski Niepodległej. Natomiast formalnie święto zostało przywrócone 15 lutego 1989 r. pod nazwą ''Narodowego Święta Niepodległości''. Jak się można było spodziewać, zniknął całkowicie sanacyjny kontekst tego święta.
Ale jednak trudno się nie uśmiechnąć pod nosem, gdy patrzy się na współczesny ''Marsz Niepodległości'' ze świadomością, że polityczni antenaci Ruchu Narodowego głęboko nienawidzili 11 listopada...
###Robert Jurszo, Wirtualna Polska