Char 2C - gigantyczne francuskie czołgi zniszczone w czasie ewakuacji z frontu
Ważące niemal 70 ton, poruszające się z prędkością 15 km/h francuskie czołgi Char 2C wyprodukowano za późno, aby mogły wziąć udział w I wojnie światowej. Gdy ponad 20 lat później Niemcy znów zaatakowały Francję, konstrukcja była już przestarzała. Francuzi wyciągnęli je jednak z magazynów. - Zadania, jakie przeznaczono dla wozów 2C, nie były jednak bojowe: służyły do zmylenia przeciwnika oraz do wzmocnienia ducha bojowego Francuzów - pisze dr Tymoteusz Pawłowski w artykule dla WP.PL.
Czołgi powstały w czasie pierwszej wojny światowej. Nie dlatego, że dopiero wtedy pojawiła się taka potrzeba taktyczna, tylko dlatego, że dopiero wówczas pojawiły się techniczne możliwości. Dopiero pod sam koniec XIX wieku zbudowano odpowiedni silnik spalinowy, opracowano technologie produkowania blach pancernych oraz zastosowano proch bezdymny. Najważniejszy jednak wynalazek powstał na kilka miesięcy przed wybuchem I wojny światowej. Otóż niejaki Benjamin Holt rozpoczął sprzedaż pierwszych pojazdów poruszających się na gąsienicach.
Nie był to nowy pomysł: idea układania sobie własnej drogi - a tym jest właśnie napęd gąsienicowy - jest stara niczym piramidy egipskie. Przez stulecia nikomu nie udało się rozwiązać wszystkich problemów - gąsienice spadały z kół, a pojazdami było bardzo ciężko skręcać. Dokonał tego dopiero amerykański inżynier Benjamin Holt, który postanowił nazwać swoją firmę tak, jak nazywało się rozwiązanie techniczne: Caterpillar, czyli gąsienica. Sprzedaż traktorów Holta na rynku europejskim rozpoczęła się w 1913 roku - tuż przez wybuchem wojny.
Nowy rodzaj wojny
I wojna światowa błyskawicznie zamieniła się w walkę pozycyjną. Linie okopów przegrodziły Europę od kanału la Manche po Szwajcarię. Żadna ze stron - ani Niemcy, ani Francuzi z Brytyjczykami - nie mogli przedrzeć się przez umocnienia. Szczególnie zabójcze były karabiny maszynowe: kilka sztuk mogło zatrzymać natarcie wielu tysięcy żołnierzy. Zniszczenie pojedynczego gniazda karabinu maszynowego - celu niewielkiego i zamaskowanego - było bardzo trudne. Najlepszym rozwiązaniem było rozbicie go dobrze wymierzonym pociskiem artyleryjskim wystrzelonym z najbliższej odległości. Problemem było jednak to, że armata, która znalazła się na tyle blisko karabinu maszynowego, żeby mu zagrozić, była wystawiona na wielkie niebezpieczeństwo.
Rozwiązaniem okazało się opancerzenie armaty i ustawienie jej na samobieżnym podwoziu gąsienicowym. Na pomysł wpadli zarówno Francuzi, jak i Brytyjczycy, do dziś więc trwają spory, kto był pierwszy. Brytyjczycy użyli czołgów nieco wcześniej - we wrześniu 1916 roku, ale to Francuzi nadali wozom bojowym nowoczesny kształt. Ich Reanault FT-17 był pierwszym czołgiem, którego uzbrojenie zamontowano w obracanej wieży. Od tej pory niemal wszystkie czołgi świata powielają rozwiązania zastosowane w FT-17.
Wiosną 1916 roku nie wiadomo było jednak jeszcze, jak będą wyglądały czołgi. Nie wiadomo było nawet, jak nazwać te wozy bojowe: Brytyjczycy zdecydowali się na słowo "tank", czyli "zbiornik", Francuzi wybrali słowo "char", czyli "rydwan". Zamówiono czołgi różnych kształtów: takie, których armaty były zamontowane z przodu kadłuba, a także pojazdy, w których armaty zamontowano po bokach kadłuba. Zamówiono czołgi lekkie oraz bardzo ciężkie, bardzo małe, które były ciasne, ale w które trudno było przeciwnikowi trafić oraz bardzo duże, w których łatwo się walczyło, ale musiały być bardzo dobrze opancerzone. Francuskie ministerstwo wojny zamówiło wówczas między innymi Renaulta FT-17 - który okazał się wielkim sukcesem - oraz Char 2C, który okazał się sukcesem nieco mniejszym.
Pancernik na gąsienicach
Char 2C miał być najpotężniejszym z budowanych wozów bojowych. Jego długość miała umożliwiać pokonywanie najszerszych nawet okopów, fos i rowów. Miał być uzbrojony w armatę 75 mm, a jego opancerzenie miało być odporne na pociski tego samego kalibru wystrzeliwane przez przeciwnika. Projekt oddano firmie FCM. Skrót ten oznacza "Forges et Chantiers de la Méditerranée", czyli "Kuźnie i Stocznie Śródziemnomorskie". Jak łatwo się domyśleć, FCM produkowała stal pancerną oraz budowała okręty, w tym wiele spośród francuskich pancerników. Była to firma predestynowana do zaprojektowania superciężkiego czołgu.
Doskonałym pomysłem było zamontowanie uzbrojenia w ten sam sposób, co na okrętach - w obracanej wieży (pomysł został niemal od razu zastosowany w Renault FT-17). Stoczniowcy z FCM zwrócili również uwagę na ergonomię - żaden z 12 członków załogi nie przeszkadzał innemu, ich stanowiska bojowe były obszerne, a pojazd wyposażono w odpowiednią liczbę włazów ewakuacyjnych. Największym problemem było napędzanie czołgu, który ważył blisko 70 ton. Trudno było znaleźć odpowiednie silniki, a jeszcze trudniej - przekazać tę olbrzymią moc kołom napędowym. Obciążenia nie wytrzymywały ani sprzęgła, ani skrzynie biegów. Rozwiązaniem był kolejny patent okrętowy - transmisja elektryczna: dwa silniki spalinowe napędzały prądnice, które przesyłały energię elektryczną do silników elektrycznych zamontowanych przy kołach. Rozwiązanie było równie eleganckie, co nowoczesne - niemal dokładnie tak samo napędzane są współczesne samochody określane jako "hybrydowe" czy "ekologiczne".
Rozwiązanie wszystkich problemów następowało bardzo sprawnie i szybko, i już po kilkunastu miesiącach czołg był gotowy do produkcji. Niestety, pomimo pośpiechu, Char 2C pojawił się zbyt późno: na najwyższych szczeblach uznano, że siły państw Ententy będą wyposażone w ujednolicony czołg ciężki, produkowany w Stanach Zjednoczonych i nazwany Liberty. W tych czasach przemysł amerykański umiał już produkować w olbrzymich ilościach, ale nie radził sobie zbyt dobrze z produktami zaawansowanymi technicznie. Czołg Liberty był zatem dwa razy wolniejszy, miał trzy razy cieńszy pancerz i o wiele słabsze uzbrojenie.
Czołg propagandowy
Wojna światowa zakończyła się jednak zanim czołgi Liberty dotarły na front. Jednocześnie zdecydowano się wyprodukować krótką serię 10 egzemplarzy czołgu Char 2C. Wyposażono je przy tym w zdobyczne silniki Maybach, które napędzały niemieckie sterowce i które Berlin był zmuszony przekazać zwycięzcom.
Char 2C - których produkcję zakończono w 1921 roku - były najpotężniejszymi czołgami lat 20. XX wieku. Ważyły niemal 70 ton, niosły armatę kalibru 75 mm, ich pancerz miał 45 mm grubości, mogły osiągnąć szybkość 15 km/h. Były wiec również najlepiej uzbrojone, najlepiej opancerzone, najlepiej wyposażone i niemal najszybsze spośród ówczesnych czołgów. I były też niesamowicie drogie - zarówno w produkcji, jak i utrzymaniu. Niestety również niezbyt użyteczne, ważyły bowiem tyle, że trudno było znaleźć mosty, przez które mogłyby przejechać.
Były także oczywistym dowodem na to, że wielkość czołgów nie decyduje o ich użyteczności. Żadne rozsądne państwo, nie podjęło próby budowy podobnych mastodontów. Brytyjczycy - niejako siłą rozpędu po pierwszej wojnie światowej - zbudowali czołg A1E1 Independent i niemal natychmiast uznali, że jedyny cel, do którego się nadaje, to robienie propagandowych zdjęć, sławiących siłę i potęgę brytyjskiej armii.
Produkcję superciężkich czołgów rozpoczęli natomiast Rosjanie. Gigantomania charakterystyczna dla Związku Sowieckiego doprowadziła do wyprodukowania w drugiej połowie lat 30. XX wieku potwora, nazwanego T-35. Był to pojazd wielkości francuskiego Char 2C, był jednak słabiej opancerzony i dlatego lżejszy: ważył "jedynie" 45 ton. Był też wyposażony w 5 wież: w jednej zamontowano armatę 76,2 mm, w dwóch - armaty 45 mm, a w kolejnych dwóch - karabiny maszynowe. Wyprodukowano ich 61 egzemplarzy i chociaż brały udział w II wojnie światowej, to nie osiągnęły żadnych sukcesów: większość z nich popsuła się w drodze na front: nie wytrzymywały sprzęgła i skrzynie biegów. Te które dotarły, były dewastowane przez nowoczesne armaty przeciwpancerne.
Tymczasem Francuzi traktowali swoje Char 2C jako maszyny eksperymentalne, obiekty ćwiczebne i maszyny próbne. Próbowano zamontować w nich potężniejsze 155-milimetrowe działa. Wypróbowywano na ich pokładach nowe wyposażenie komunikacyjne i obserwacyjne, najoryginalniejszym z nich była chyba stroboskopowa wieżyczka obserwacyjna. Wynalazek ten składał się z dwóch pancernych walców, z wyciętymi w nich szczelinami. Walce te były osadzone koncentrycznie i obracały się w przeciwnych kierunkach z prędkością kilkuset obrotów na minutę. Dowódca czołgu siedzący wewnątrz wieżyczki miał niczym nie zakłócony widok na zewnątrz, jednocześnie żaden pocisk nie był zdolny do prześlizgnięcia się przez dwie szczeliny. Wynalazek był doskonały w teorii - ale bardzo skomplikowany, i dziś najważniejszym urządzeniem obserwacyjnym w czołgach pozostają "peryskopy odwracalne", wynalezione przez polskiego inżyniera, majora Rudolfa Gundlacha.
Ucieczka z frontu
W latach 30. XX wieku czołgi 2C stały się już przestarzałe: nowoczesne działa przeciwpancerne przebijały ich potężny niegdyś pancerz. Francuzi odesłali je zatem do magazynów, gdzie spędziły kolejnych kilka lat. Wyjechały z nich dopiero w 1939 roku, gdy rozpoczęła się kolejna wojna światowa. Zadania, jakie przeznaczono dla wozów 2C, nie były jednak bojowe: służyły do zmylenia przeciwnika oraz do wzmocnienia ducha bojowego Francuzów. Transportowano je po Francji pociągiem, niezbyt przejmując się maskowaniem tych ruchów. W ten sposób francuscy cywile mogli zapoznać się z imponującymi, olbrzymimi wozami bojowymi, a Niemcy byli okłamywani o tym, gdzie armia francuska koncentruje swoje siły.
Czołgi Char 2C przechwycone przez Niemców podczas ofensywy w 1940 r. fot. Wikimedia Commons
W maju 1940 roku napędzane sowiecką benzyną niemieckie czołgi uderzyły na zachód. Francuzi bronili się dzielnie, a ich czołgi były w stanie - jak pod Gembloux lub Hannut - zatrzymać i pobić czołgi niemieckie. Szczęście wojenne było jednak po stronie Niemców, którzy przerwali francuskie linie. Czołgi 2C zostały ewakuowane na południe Francji, jednak pociąg przewożący je utknął w zaporze i został zdobyty przez Niemców. Czołgi 2C zostały przez Francuzów wysadzone w powietrze, żeby nie dostały się w ręce wroga. Kadłuby tych, które wydawały się najmniej uszkodzone, zostały sfotografowane przez Niemców, a zdjęcia pokazywano jako dowód skuteczności bombardowania lotniczego, które rzekomo rozbiły superciężkie czołgi.
Char 2C były projektowane jako maszyny bojowe, jednak wykorzystano je wyłącznie do wojny propagandowej. I wojnę tę Francuzi przegrali: walki w 1940 roku są - bardzo niesłusznie - podawane jako przykład braku ducha walki u Francuzów. A czołgi? Wyglądają nieco inaczej niż 2C, są też od nich lżejsze. Ale niewiele. Izraelska Merkawa - słowo to również znaczy "rydwan") waży niemal tyle samo, co Char 2C.
dr Tymoteusz Pawłowski dla Wirtualnej Polski