Bierzyński: „głos pełen uprzedzeń”. Lisicki: „lekarzu, ulecz samego siebie”
- Zawsze, jeszcze od wspólnie spędzonych lat szkolnych, różniliśmy się w poglądach, ale do tej pory różniliśmy się z szacunkiem. Twój felieton o uchodźcach ten szacunek zburzył. Jest to bowiem głos pełen uprzedzeń i fałszywych tez. Głos egoistyczny i pełen hipokryzji – pisze Jakub Bierzyński w nadesłanym do Wirtualnej Polski liście otwartym skierowanym do Pawła Lisickiego. Redaktor naczelny „Do Rzeczy” odpowiada na zarzuty dawnego szkolnego kolegi i dostrzega w słowach Bierzyńskiego m.in. niechęć do chrześcijaństwa i polskości. Poniżej publikujemy polemiczny list Jakuba Bierzyńskiego oraz odpowiedź Pawła Lisickiego.
Pawle,
Z wielkim smutkiem przeczytałem Twój felieton „Nie miłuj bliźniego swego bardziej od siebie samego. Manifest antyimigracyjny”. Zawsze, jeszcze od wspólnie spędzonych lat szkolnych, różniliśmy się w poglądach, ale do tej pory różniliśmy się z szacunkiem. Twój tekst ten szacunek zburzył. Jest to bowiem głos pełen uprzedzeń i fałszywych tez. Głos niegodny chrześcijańskiego myśliciela, za którego się uważasz. Głos egoistyczny i pełen hipokryzji. Bardzo mi przykro.
Piszesz, że masowy napływ muzułmańskich rodzin do katolickich parafii jest prostą drogą do upadku i tak już mocno osłabionego chrześcijaństwa na zachodzie. Dlaczego? W jaki sposób jedna rodzina uchodźców przyjęta do jednej parafii lub klasztoru zgodnie z apelem i wolą papieża Twojego Kościoła miałaby zniszczyć chrześcijaństwo? Czy jest ono aż tak słabe?
Kryzys Kościoła w Europie nie wynika z religijnych wojen, ale z atrofii wartości, z powszechnego egoizmu, z wygody i wszechogarniającej cywilizacji konsumpcji. Nie raz na ten temat wypowiadali się już sami zwierzchnicy Kościoła, więc nie ma sensu powtarzać tej diagnozy. Może powrót do podstawowych wartości społecznych w klasycznej formie – miłości bliźniego – jest szansą na odrodzenie Kościoła jako wspólnoty wartości, a nie zanikającej wspólnoty rytuałów?
Czy nie przyszło Ci do głowy, Pawle, że to jest prawdziwy powód apelu papieża Franciszka? Może powrót to fundamentalnych wartości Kościoła jest szansą na jego odrodzenie? To nie, jak piszesz, naiwność, lecz mądry, dalekowzroczny realizm. Realizm, którego nie przysłania klaustrofobiczna perspektywa homogenicznego narodu nad Wisłą ze swoją coraz bardziej endemiczną wersją chrześcijaństwa, któremu bliżej nie tylko geograficznie, ale także duchowo, do Torunia niż Rzymu.
Piszesz, że obrona Europy przed emigrantami wymaga odwagi. Jakiej odwagi? Odwagi policyjnych pałek i gazu użytego przeciw wycieńczonym wielomiesięczną ucieczką rodzinom? Odwagi policyjnych kordonów przeciw ojcom, matkom i dzieciom? Czy taka odwaga ma być od tej pory wzorem dla chrześcijan w Europie? Takiej odwagi chcesz uczyć dzieci w polskich szkołach? Do tej pory spotykaliśmy się po tamtej stronie policyjnych kordonów i pałek. Po stronie bitych, nie bijących. Ja zostałem tam, gdzie stałem. Ty przedefiniowałeś pojęcie odwagi.
Rzucasz retoryczne pytania: dlaczego tylko jedna rodzina uchodźców w parafii? Dlaczego nie dziesięć? Odpowiedź jest prosta. Jedna, bo tyle, tylko tyle, wystarczy, by skutecznie pomóc uciekinierom i rozwiązać problem emigrantów. W Polsce jest 10 tysięcy parafii katolickich. Dokładnie tyle, ile wynosi negocjowana liczba uchodźców, którzy mają trafić nad Wisłę. Czy naprawdę uważasz, że jedna rodzina na parafię zniszczy katolicki charakter wspólnoty? A może odwrotnie – wyzwanie pomocy i organizacja parafian w zbożnym celu pozwoli odrodzić i umocnić parafialne wspólnoty?
Piszesz: „Zdecydowana większość uciekinierów szuka w Europie lepszego bardziej wygodnego i bezpiecznego życia. Mają do tego prawo. Jednak to coś całkiem innego niż ucieczka przed groźbą śmierci i prześladowań”. To nieprawda.
Wiesz przecież doskonale, że syryjskie, irackie afgańskie rodziny, które udają się do Europy, uciekają przed wojną. To nie 800 tys. Polaków, którzy wyemigrowali do Anglii w poszukiwaniu lepszej płacy, zawiedzionych efektami polskiej transformacji. Uchodźcy to ludzie uciekający przed śmiercią.
Odświeżę zatem Twoją pamięć. Wojna w Afganistanie trwa praktycznie nieprzerwanie od radzieckiej inwazji w tym kraju w 1979 roku. W Iraku walki trwają od drugiej wojny w Zatoce, czyli amerykańskiej interwencji w 2003 roku. W Syrii wojna domowa trwa od 2011 roku. Uciekinierzy z tych krajów to nie gastarbeiterzy, którzy szukają dobrze płatnej pracy, by dorobić, lecz rodziny uciekające przed śmiercią i zniszczeniem.
Wojna domowa w Syrii pochłonęła ponad 200 tysięcy ofiar. Aleppo wygląda jak Warszawa po powstaniu warszawskim. Obejrzyj zdjęcia w internecie – analogia nasuwa się sama. Wiele frakcji i oddziałów walczy ze sobą bez linii frontu, strzelając na oślep. Ich ofiarami najczęściej są cywile. Czy nie słyszałeś o ataku chemicznym na ludność cywilną na przedmieściach stolicy w 2003 roku? Zginęło wtedy ponad 600 osób, głównie kobiet i dzieci.
Jak możesz pisać o tym, że ci ludzie chcą zapewnić sobie lepszy byt naszym kosztem? Sugerowanie, że to emigranci zarobkowi to kłamstwo. Przypomnę, że jako Polacy powinniśmy się czuć współodpowiedzialni za ten exodus. W Afganistanie i Iraku walczyli także nasi żołnierze. Nasze państwo poparło obie interwencje. Jednym z ich niechcianych owoców jest fala uchodźców.
Terroryzm i przemoc nie są cechami wyłącznie islamskich fundamentalistów, ale wszystkich ekstremistów, przede wszystkim nacjonalistycznych i religijnych, także chrześcijańskich i prawicowych. Bomby podkładane przez ETA i IRA przez lata terroryzowały rządy Hiszpanii i Wielkiej Brytanii. Andreas Breivik również nie był muzułmaninem. W powojennej historii Europy zamachy terrorystyczne organizowali zarówno wyznawcy Twojej wiary, jak i wiary w Allaha.
Miłuj bliźniego swego jak siebie samego – mówi chrześcijanie przykazanie. Przypomnę Ci także kolejne: Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu.
Pawle, skąd twoja bojaźń? Czyżby zabrakło Ci wiary? Czy wątpisz w moc swej narodowej tradycji, w 1000-letnią historię swego Kościoła, w moc swego narodu tak bardzo, że 10 tysięcy emigrantów może mu zagrozić?
Marny Twój patriotyzm, tak bardzo lękiem podszyty.
Jakub Bierzyński
Jakub Bierzyński- prezes zarządu domu mediowego OMD. Założyciel pierwszego w Polsce domu mediowego - Optimum Media (dzisiaj OMD), a także jeden z założycieli SMG/KRC Poland, największej w Polsce agencji badań rynkowych.
*
Odpowiedź Pawła Lisickiego:
Kubo,
dzięki za ten list, choć, jak na początku stwierdzasz, mój tekst opublikowany w Wirtualnej Polsce zburzył Twój szacunek do mnie. Napisałem bowiem, według Ciebie, artykuł „pełen uprzedzeń i fałszywych tez”. Szkoda tylko, że mimo tylu słów, które poświęciłeś temu, co napisałem, nie potrafiłeś wykazać ani moich uprzedzeń, ani fałszywości.
Cieszy mnie bardzo, że jesteś po stronie bitych, choć nie słyszałem, byś po 1989 roku jakoś specjalnie ucierpiał. Może się mylę i może faktycznie toczysz jakąś ukrytą walkę z mocami zła, zdaje się ona jednak głęboko zakamuflowana. Odwaga polega też na tym, by podejmować niepopularne decyzje. Cokolwiek byś na ten temat mówił i ilu byś sztuczek retorycznych nie użył, to głos Viktora Orbana jest w mniejszości. To głos przeciwników nieskrępowanego przyjmowania fali imigrantów jest zakrzykiwany.
Czyżbyś nie zauważył, że stoisz po tej stronie co najsilniejsi – kanclerz Niemiec, szef Rady Europejskiej, przewodniczący Komisji Europejskiej, zdecydowana większość mediów i komentatorów? Rozumiem, że bardzo byś chciał wciąż należeć do bitych, jednak trochę to paradne, byś Ty, szef jednego z największych domów mediowych w Polsce przywdziewał się w szaty uciśnionego i prześladowanego. Byś, mając za sobą chór gazet i telewizji, występował w roli ofiary. Ośmielam się powiedzieć, że to wręcz groteskowe.
Stwierdzasz: „W Polsce jest 10 tysięcy parafii katolickich. Dokładnie tyle, ile wynosi negocjowana liczba uchodźców, którzy mają trafić nad Wisłę.”. Jeśli potrafię liczyć, to wychodzi co najmniej czterdzieści tysięcy uchodźców, a nie jedenaście tysięcy. Mniejsza jednak o błędy arytmetyczne, chociaż łatwość z jaką w Twoim liście z 11 tysięcy uchodźców zrobić się może czterdzieści, mówi za siebie. Ważniejsze jest co innego.
Kategorycznie stwierdzasz, że „sugerowanie, że to emigranci zarobkowi to kłamstwo”, a to akurat opinia wszystkich znawców przedmiotu, którzy przyznają, że nie da się obecnie oddzielić uchodźców od emigrantów zarobkowych. Tak samo nie rozumiem, jak możesz nie dostrzegać prostego związku logicznego między wezwaniami papieża Franciszka i przyzwoleniem polityków Unii na powiększenie kwot, a rosnącą falą imigrantów. Tak na wszelki wypadek przypomnę, że jeszcze dwa miesiące temu politycy UE mówili o 60 tys. przybyszów, a już dzisiaj mowa o 160 tys. W ciągu miesiąca liczba się niemal potroiła! Za miesiąc będzie 320 tysięcy, za pół roku może milion, może dwa.
Cieszy mnie Twoja troska o nie Twój Kościół i nie Twoje chrześcijaństwo. Jednak czytając Twój list, miałem wrażenie, że istotnym powodem, dla którego postanowiłeś zabrać głos, był strach i lęk. Trudno inaczej rozumieć Twoje słowa o „klaustrofobicznej perspektywie homogenicznego narodu nad Wisłą ze swoją coraz bardziej endemiczną wersją chrześcijaństwa, któremu bliżej nie tylko geograficznie, ale także duchowo, do Torunia niż Rzymu”. W tym miejscu zupełnie się nie zgadzamy. Polaków nie uważam ani za naród o „klaustrofobicznej perspektywie”, ani nie uważam, że polskim chrześcijanom „bliżej do Torunia niż do Rzymu”. W Twoich uwagach widzę niechęć do polskości, do polskiego katolicyzmu, a w zaangażowaniu na rzecz uchodźców dostrzegam instrumentalizm. Posługujesz się uchodźcami jako wehikułem do walki z „endemiczną wersją chrześcijaństwa”, co skrywasz za humanitarnymi farmazonami.
Dziękuję, że przypomniałeś mi o przykazaniach. Jednak i ja przypomnę Tobie, który tak walczysz z hipokryzją, pewną biblijną mądrość”: „Lekarzu, ulecz samego siebie”.
Paweł Lisicki
Paweł Lisicki– redaktor naczelny „Do Rzeczy”, stały felietonista Wirtualnej Polski.