Andrzej "Nic Nie Mogę" Duda. Prezydent zaszkodził sobie tym wywiadem
Andrzej Duda przez godzinę mówił o tym, jak niewiele może. Opowiadał o tym, jak jest lekceważony i ignorowany. Za niepowodzenia obwiniał Antoniego Macierewicza, Zbigniewa Ziobrę, a nawet Beatę Szydło. Mocno kontrastuje to z zapowiedziami, które składał ponad dwa lata temu, obejmując urząd. Zaskakujące jest, że Duda uznał za konieczne tak bardzo nagłośnić swoją słabość.
Polska jest tak skonstruowana, że prezydent niewiele może, choć ma największy mandat społeczny. Głowa państwa ma wiele możliwości blokowania złych pomysłów parlamentu czy rządu, ale niewiele narzędzi do realizowania swoich pomysłów. Właściwie jedynym sposobem na przeforsowanie swoich pomysłów jest dobijanie przez prezydenta politycznych targów z większością parlamentarną. Zwykle polega to na tym, że prezydent kręci nosem i wspomina o wecie do jakiejś ważnej ustawy. W zamian za wyzbycie się wątpliwości, oczekuje przegłosowania jego ustawy.
Obejrzyj: Orędzie prezydenta Andrzeja Dudy ws. weta
Andrzej Duda zdawał się ignorować tę rzeczywistość w kampanii wyborczej, składając daleko idące obietnice i krytykując Bronisława Komorowskiego za zbyt małą aktywność oraz kapitulowanie przed Donaldem Tuskiem. Po wygranych wyborach kilka jego obietnic, przede wszystkim 500+, zostało zrealizowanych. Ale nie rękoma Andrzeja Dudy, tylko PiS, które także miało je w swoim programie. Te sprawy, które dla większości parlamentarnej nie są priorytetowe, wciąż są niezałatwione.
Pochwała niemocy
I prezydent sam to przyznał, wskazując na tylko częściowe podniesienie kwoty wolnej od podatku oraz sprawy frankowiczów. Jednak z wypowiedzi Andrzeja Dudy wprost wynika, że jest bezradny i realizacja tych obietnic zależy od PiS i rządu. Podobnie było z ustawami sądowymi: Andrzej Duda przyznał, że PiS się z nim nie liczyło. - Problem, który tam zaistniał, nie wziął się znikąd; wziął się z tego, że mnie tych ustaw wcześniej nie przedstawiono jako Prezydentowi RP. Ja nie miałem możliwości ocenić ich, nie miałem możliwości co do nich się wypowiedzieć, bo tych projektów mi nie przedstawiono - mówił w TVN24.
Pierwsza połowa programu była poświęcona sprawom armii i Antoniemu Macierewiczowi. I znowu prezydent przedstawiał się jako ofiara złego ministra. Mówił, że nie może sprawować nadzoru nad wojskiem, co przecież przewiduje konstytucja, że to Antoni Macierewicz mógłby zakończyć sprawdzanie gen. Jarosława Kraszewskiego. Prezydent przyznał też, że szef MON się z nim nie liczy. - Dowiedziałem się o tej decyzji z mediów - powiedział Duda, pytany o wycofanie wniosków o nominacje generalskie.
Na litość
Z kolei gdy pojawiały się poważne zastrzeżenia czy zarzuty, Andrzej Duda je bagatelizował. Bogdan Rymanowski zauważył, że skoro skraca się konstytucyjną kadencję I prezesa Sądu Najwyższego, kiedyś opozycja może skrócić jego kadencję, ustanawiając wiek emerytalny dla prezydenta. Ale prezydent nie próbował bronić swojej ustawy argumentami prawniczymi. Stwierdził, że jeśli taki pomysł się pojawi, "to będziemy się martwić" i że jemu do 65. roku życia całe szczęście daleko.
"Politycy zazwyczaj ukrywają swą słabość. Starają się budować mit własnej potęgi. PAD postępuje dokładnie odwrotnie. Nie rozumiem tego" - podsumował wywiad prezydenta Marek Migalski, politolog i były polityk PiS. "Po co nam Donald 'nic nie mogę' Tusk?" - pytał Jarosław Kaczyński w czasie kampanii wyborczej w 2011 roku. Wówczas to była obelga, przeciw której politycy PO ostro protestowali. Dzisiaj Andrzej Duda z hasła "nic nie mogę" postanowił uczynić swój główny przekaz polityczny. Wiara, że Polacy zagłosują na niego z litości jest kompletnie niezrozumiała.