''Bat Bomb'', czyli nietoperzem w Japończyka
Nie, to nie jest żart. Ten szalony pomysł zrodził się w głowie Amerykanina Ducka L. Adamsa. Wynalazca nie był ani żołnierzem, ani inżynierem, ale... dentystą. Jego koncepcji przyklasnęła prezydencka para - Franklin i Eleanor Roosevelt. Tak swoje krótkie życie zaczął projekt skonstruowania ''nietoperzowej bomby''.
Bat Bomb, czyli nietoperzowa bomba fot. Wikimedia Commons
Finalny produkt wyglądał następująco. W półtorametrowych pojemnikach umieszczono 1040 nietoperzy - zdecydowano się na Molosa meksykańskiego, ponieważ gatunek był liczny i łatwo było go łapać. Każdy zwierzak miał przymocowaną do piersi kapsułkę z zapalnikiem czasowym, która była wypełniona napalmem. Podczas bombardowania takimi ładunkami, na wysokości około 300 m., miały otwierać się przedziały, z których wylatywały nietoperze. Następnie ssaki - jak zakładano - miały lądować wśród dachów japońskich domów, zbudowanych głównie z papieru i drewna. Po ustalonym czasie kapsułka eksplodowała. Zakładano, że w jednym momencie - tylko z jednej bomby - wybuchnie 1040 pożarów. To była przerażająca wizja.
Prac nad projektem nie przerwał nawet pożar w bazie Carlsbad, który wznieciły nietoperze, które przypadkiem uciekły. Ostateczny test na poligonie w stanie Utah, dla potrzeb którego wybudowano nawet makietę japońskego miasteczka, wypadł więcej niż zadowalająco. ''X-Ray to skuteczna broń" - napisano w raporcie. Planowano stosować ją na masową skalę od 1944 r.
Ale z zamiaru ostatecznie się wycofano. ''Nietoperzową bombę'' wygryzł ''Projekt Manhattan''. Zamiast nietoperzy, na Hiroszimę i Nagasaki spadły ładunki atomowe. Dr Adams do końca życia żałował, że ostatecznie nie zwyciężyła jego koncepcja. ''Pomyślcie o tysiącach pożarów - powiedział - wybuchających jednocześnie w promieniu 60 kilometrów od każdej zrzuconej bomby. Japonia zostałaby zniszczona, ale przy bardzo małych stratach w ludziach''. Czy miał rację? Trudno jednoznacznie ocenić, ale można się spodziewać, że huraganowe pożary pochłonęłyby więcej ofiar.