Wybory samorządowe. Porażka PiS w dużych miastach i nieudany eksperyment Jarosława Kaczyńskiego
- Manewr z premierem Mateuszem Morawieckim się nie udał. Być może po kolejnych wyborach wróci temat "premier Jarosław Kaczyński". Gdyby nie "żelazna" ręka prezesa, PiS by się nie utrzymało - o powyborczych rozliczeniach i porażce PiS w dużych miastach mówi WP prof. Rafał Chwedoruk z Instytutu Nauk Politycznych UW.
Wyniki II tury wyborów samorządowych w dużych miastach pozwalają mówić nam o porażce PiS?
O porażce tak, ale nie w dużych miastach. W dużych miastach, niezależnie od tego, kogo Jarosław Kaczyński wskazałby jako kandydata na prezydenta, PiS było skazane na klęskę. To był eksperyment Jarosława Kaczyńskiego – wystawienie w dużych miastach kandydatów pokolenia 30-40 lat, bo w pozostałych grupach społecznych przewagę ma PiS. Ten eksperyment się nie udał. Nie udało się nie tylko przechwycenie liberalnych wyborców, ale nie udało się nawet powstrzymanie ich mobilizacji przeciwko PiS. Widać, że na Mateuszu Morawieckim nie da się oprzeć strategii poszerzenia elektoratu, który PiS niegdyś przecież już zdobywało. Problemy PiS rozszerzają się już nie tylko na duże miasta, bo tu kandydaci PiS szans właściwie żadnych nie mieli, tylko na średnie i małe miasta. W nich także ujawnił się nastrój anty-PiS-owski. Przekaz prospołeczny w czasach premierostwa Mateusza Morawieckiego w ograniczony sposób dociera do tych miast.
Morawiecki, gdy obejmował tekę szefa rządu, miał być tym magnesem dla wyborców bardziej liberalnych, centrowych, wielkomiejskich. Nie udało się?
Jego nominacja była też związana bardziej ze zmianą kierunku polityki zagranicznej rządu PiS. Można by długo deliberować, czy aby na pewno przyniosło to uspokojenie w relacjach z innymi krajami, zwłaszcza z Niemcami. W wymiarze polityki wewnątrzkrajowej, ktoś, kto był prezesem dużego banku, jest dobrze wykształcony, nie był odległy od poprzedniej ekipy rządzącej [Morawiecki był doradcą Donalda Tuska – przyp. red.], mógłby być swoistą barierą przeciwko próbom mobilizacji wyborców anty-PiS, którzy głosowali w poprzednich wyborach przede wszystkim właśnie przeciwko PiS. Ten manewr po prostu się nie udał, był przedwczesny. Nie można z dnia na dzień spowodować, że te narastające przez lata negatywne wobec PiS stereotypy znikną. Dla PiS to dziś byłby idealny moment, by na nowo zdefiniować swoją politykę, by zaskoczyć czymś drugą stronę, która odczuwa ograniczone, ale jednak zadowolenie. PiS się tej możliwości pozbawił wcześniej, nominując Mateusza Morawieckiego w miejsce Beaty Szydło, bardzo popularnej na wsi i w małych miastach, w momencie gdy była ona u szczytu.
Beata Szydło nie bardzo chyba pomogła PiS w tych wyborach samorządowych - miejscach, w których bywała była premier, kandydaci PiS nierzadko przegrywali.
Jej rola jest dziś inna. Czym innym jest rola szefa rządu, a czym innym rola kogoś, kto pełni dziś funkcję bardziej symboliczną. Teren, z którego pochodzi Beata Szydło – z Brzeszcz – a więc teren między Krakowem a aglomeracją śląsko-zagłębiowską, po 1989 r. stał się terenem nazywanym polskim "swing states’em”. Czyli miejscem, gdzie każdy może wygrać. To teren tak ważny, że mało kto pamięta, że Donald Tusk w 2010 r. w czasie kampanii odwiedzał Oświęcim, niewielką miejscowość. I jeśli tam wyraźnie się przegrywa, mimo pochodzącej z tamtych terenów pani premier, no to przy wysokiej frekwencji jest to bardzo poważny sygnał dla PiS. Dodatkowy stymulator w postaci obecności Beaty Szydło niewiele zmieniał. PiS ma w związku z tym wiele do przemyślenia.
Na razie niektórzy politycy PiS publicznie wytykają sobie błędy w kampanii…
Pamiętajmy, że PiS wyrasta z traumy polskiej prawicy lat 90., skłóconej, podzielonej. I tylko żelazna ręka Jarosława Kaczyńskiego pozwoliła zaistnieć w Polsce konserwatywnej prawicy na miarę jej rzeczywiście dość znaczącego społecznego poparcia. To nam sygnalizuje, co by się działo z PiS-em, gdyby nie "żelazne" przywództwo Jarosława Kaczyńskiego. Pierwszą zatem rzeczą, którą musi zrobić PiS, to jest zamknięcie "kawiarnianego klubu dyskusyjnego”, bo on niszczył każdą partię. Historia prawicy w Polsce to historia nieustannych sporów. Trzeba przemyśleć także to, kto ma być główną twarzą w partii. Nie wiadomo za bardzo, w jakim charakterze miałby dalej występować premier Morawiecki. Nominowanie go do roli postaci nr 2, a w przyszłości być może numer 1, było oparte na dość wątłych przesłankach, było przedwczesne, o ile w ogóle trafne. PiS musi przemyśleć, dlaczego radykalizacja przekazu, np. w stosunku do PSL, zawiodła. Przyczyniła się do mobilizacji anty-PiS-owskiego elektoratu. Z drugiej strony umiarkowany nurt PiS także zawiódł. A jeszcze z innej, PiS musi sobie zdać sprawę, że demografia działa na niekorzyść tej partii, małe miasta, wsie, wyludniają się, ludzie aspirują do klasy średniej, przenoszą się do miast.
Kandydaci PiS zrobili wszystko, co mogli w dużych miastach?
Patryk Jaki, wygląda na to, zrobił nawet za dużo (śmiech). Przedobrzył, zmobilizował wyborców anty-PiS. Ale też "poszerzył” elektorat PiS w Warszawie. Mimo że nie osiągnął podstawowego celu wyborczego, a więc dwóch tur wyborów.
Co powinien zrobić PiS przed wyborami parlamentarnymi?
W interesie PiS byłby rozkwit pluralizmu, wielu różnych partii, w nadziei, że prędzej czy później te partie, które nawet dziś PiS nie lubią, uznają, że warto zawrzeć taktyczną koalicję z PiS. Żeby wciąż nie pozostawać w związku z niewiele dającym sojuszem z PO. Tutaj PiS musi wykonać pracę, choć nie ma na to czasu – czyli musi zmienić strategię wobec mniejszych ugrupowań, zwiększać stopniowo swoją zdolność koalicyjną.
Jarosław Kaczyński stanie jeszcze na czele rządu?
Być może po kolejnym wyborczym zwycięstwie PiS. Dziś nikt nie zrozumiałby zmiany na stanowisku premiera. Notowania PiS musiałyby się totalnie załamać, a nic na to dziś nie wskazuje.