Wróblewski: PiS "prostuje" prezydenta (Opinia)
Politykom partii rządzącej nie spodobała się wypowiedź głowy państwa na temat związków partnerskich. I to pomimo że Andrzej Duda wcale nie powiedział tego, co błędnie mu się przypisuje.
Ale reakcja polityków PiS na słowa prezydenta z wywiadu dla tygodnika "Wprost" pokazuje jedno: to przy ulicy Nowogrodzkiej, a nie w Pałacu Prezydenckim, będzie wykuwać się główny przekaz na zbliżające się wybory. Wybory absolutnie kluczowe dla formacji rządzącej.
PiS zaskoczone reakcją
"Zapewniam, że w Pałacu Prezydenckim jestem często odwiedzany przez osoby, które mają inną orientację seksualną niż moja. Nie stanowi to dla mnie najmniejszego problemu, nie wpływa w żaden sposób na mój stosunek do kogokolwiek" – przyznał na łamach “Wprost” prezydent.
"A gdyby [osoby homoseksualne] poprosiły o podpisanie ustawy o związkach partnerskich?" – zapytali dziennikarze Andrzeja Dudę, w robiącym furorę w mediach i politycznych kuluarach wywiadzie.
Prezydent odpowiedział: "Tu już wchodzimy w przestrzeń rozwiązań prawnych i ustrojowych. Wszystko zależy od tego, jakie rozwiązania zawierałaby ta ustawa. Gdyby chodziło o status osoby najbliższej ułatwiający takie sprawy, jak wzajemne wspieranie się, troskę, dowiadywanie się o stan zdrowia, to jako prezydent podpisanie takiej ustawy poważnie bym rozważył. Zwłaszcza że taka ustawa dotyczyłaby wszystkich żyjących w związkach nieformalnych".
Słowa prezydenta – zgodne z tym, co mówił od początku swojej kadencji, a o czym mało kto pamięta – zaczęły żyć własnym życiem. Nagłówki w mediach "krzyczały": "Duda rozważa podpisanie ustawy o związkach partnerskich". A więc lewak!
Politycy PiS – jak sami przyznają nieoficjalnie – byli skonsternowani reakcją mediów i polityków opozycji. Dlatego słowa prezydenta zaczęli... prostować.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Krytyka kontrolowana
"Nie ma mowy o żadnej ustawie o związkach partnerskich. Chciałbym to wyraźnie podkreślić. Taka ustawa przez rząd nie będzie przyjmowana, przez większość parlamentarną również" – mówił rzecznik rządu Piotr Müller w rozmowie z Piotrem Witwickim w "Graffiti" Polsat News.
Wtórował mu wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin: "Nie ma takiej ustawy i dopóki Prawo i Sprawiedliwość ma większość w parlamencie, takiej ustawy nie będzie, więc pan prezydent nie będzie miał takiego dylematu" – powiedział polityk w "Kropce nad i" w TVN24.
Swoje dorzucił szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, zapewniając w Radiu Zet: "Jeśli mówimy o projektach, które do tej pory w przestrzeni publicznej się pojawiały i które miały na celu przede wszystkim afirmację związków jednopłciowych, to nie zagłosowałbym za takim projektem".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Podobne opinie wyrażali politycy radykalnego skrzydła Zjednoczonej Prawicy, między innymi wiceminister i poseł Janusz Kowalski z Solidarnej Polski.
To była publiczna, choć zawoalowana, krytyka słów prezydenta. Krytyka znamienna i – mówią w PiS – konieczna.
Żadnych furtek
Dlaczego? Dla polityków PiS mobilizacja "wyborczej bazy" na progu kampanii prezydenckiej jest absolutnie kluczowa. Działacze przyznają, że "głowa państwa nie może otwierać furtek dla lewaków", a więc Duda nie powinien mrugać okiem do środowisk, na których głos i tak nie ma co liczyć w wyborach majowych.
– Widać, że politycy PiS muszą uspokajać swoich wyborców, którzy mogą się czuć zdezorientowani po wypowiedzi prezydenta – mówi Wirtualnej Polsce ekspert od politycznego marketingu i politolog UW prof. Rafał Chwedoruk.
– Słowa Andrzeja były manipulowane, ale przekaz poszedł taki, jak by zaraz miał podpisywać ustawę o legalizacji "homozwiązków". I nasi wyborcy mogą tak pomyśleć, więc trzeba było stanowczo zaprzeczyć. Nawet czemuś, co w wywiadzie prezydenta w ogóle nie padło – mówi nam ważny polityk PiS.
Duda powiedział coś, o czym mówił już w trakcie swojej prezydentury. Że rozważyłby podpisanie ustawy o statusie osoby najbliższej, a nie prawa legalizującego homoseksualne związki partnerskie. I za każdym razem Andrzej Duda mówił o tym odnosząc się do pytań dziennikarzy, a nie wywoływał sam tematu – co próbuje się mu dziś błędnie (choć raczej celowo) przypisać w mediach.
Agenda Nowogrodzkiej
Rok 2014. Duda pytany w RMF FM o związki partnerskie mówi stanowczo: "Kościół katolicki jest przeciwko legalizacji związków partnerskich, jest za ochroną tradycyjnej rodziny, a ja jestem katolikiem. Z tego typu rozwiązaniami się nie godzę".
W wywiadzie dla radiomaryjnego "Naszego Dziennika" dwa lata temu prezydent idzie jeszcze dalej: mówi, że byłby skłonny podpisać ustawę o "zakazie propagandy homoseksualnej", jeśli "byłaby dobrze napisana".
Duda bronił też abp. Marka Jędraszewskiego, który mówił o osobach LGBT jako o "tęczowej zarazie".
Pierwszy raz jednoznacznie swój pogląd – najbliższy obecnemu PiS – obecna głowa państwa wyraziła siedem lat temu, gdy jego partia zasiadała w ławach opozycji. Wtedy to Andrzej Duda gościł w programie “Z kraju i ze świata” w Polskim Radiu, a tematem w Sejmie był właśnie projekt dotyczący związków partnerskich. Duda stwierdził, że to temat żywy od czasu kampanii wyborczej, “opowieści dziwnej treści realizowane przez PO tylko po to, żeby sprawiać wrażenie, że coś się dzieje”.
"To jest także bardzo dobry temat zastępczy służący przykrywaniu niekompetencji rządu, służący przykrywaniu różnych afer, które występują, a przecież było ich już wiele – stoczniowa afera, afera hazardowa, teraz mamy aferę taśmową i informacje" – mówił wówczas obecny prezydent.
"Nasz pogląd na ten temat jest jednoznaczny. Uważamy, że żadna regulacja legalizująca związki partnerskie i wprowadzająca je do polskiego systemu prawnego jako instytucję, nie powinna być przyjęta, bo to służy deprecjonowaniu instytucji małżeństwa, stwarzaniu takiego jakby quasi-małżeństwa, w związku z tym to służy także niszczeniu rodziny" – wyjaśniał Duda.
Dokładnie w ten sposób myśli dziś PiS. I taki przekaz ma być konsekwentnie realizowany w kampanii prezydenckiej.
Agendę będzie narzucała w niej Nowogrodzka, czyli centrala partii rządzącej. W sztabie wyborczym Dudy czołowymi postaciami będą politycy PiS bliscy "ucha prezesa", a nie urzędnicy Pałacu Prezydenckiego.
Prof. Chwedoruk: "Wyborcy PiS zaakceptowaliby związki partnerskie"
Są jednak komentatorzy, którzy twierdzą, iż zwrot głowy państwa w kierunku wyborców liberalnych czy lewicujących nie byłby najgorszym pomysłem.
– W skali makro laicyzujemy się. I ten segment elektoratu, nazwijmy go narodowo-katolickim, jest z kadencji na kadencję coraz mniejszy. Nie jest on w stanie narzucać agendy ideowej całej prawicy, jak za czasów choćby Ligi Polskich Rodzin. Olbrzymia część elektoratu PiS głosuje na tę partię z wielu powodów, ale niekoniecznie z powodu konserwatyzmu obyczajowego. Wielu wyborców PiS zaakceptowałoby związki partnerskie, ale już nie adopcję dzieci przez pary homoseksualne – przekonuje prof. Rafał Chwedoruk.
Jednak biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi polityków partii rządzącej, żadnego ideologicznego zwrotu w kampanii prezydenckiej spodziewać się nie można. Wręcz przeciwnie: to jasno określone i radykalne wręcz poglądy PiS w kwestiach obyczajowych dały rekordowe zwycięstwo partii rządzącej w wyborach europejskich w maju 2019 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl