Wierzę, że Filip Chajzer nie molestował w "Ameryka Express". Pod jednym warunkiem
"Był taki moment, że trzeba było pocałować w usta jakąś tam określoną ilość kobiet. Ja się nad tym w ogóle nie zastanawiałem, tylko po prostu waliłem. Pyk, pyk, pyk" – podsumował dziesiąty odcinek show celebryta. Te słowa sugerują, że w aferę z molestowaniem Chajzer został wrobiony.
10 odcinek "Ameryki Ekspress", w którym uczestnicy mieli pocałować trzy nieznane osoby (po wcześniejszym natarciu się peruwiańskim afrodyzjakiem), musiał być telewizyjną ustawką, a zaskoczenie całowanych – udawane. Do takiego wniosku prowadzi zwykła ludzka podejrzliwość (mało razy już się okazywało, że ten sam statysta występuje w kilku reality shows?). Ale to przede wszystkim wiara w ludzką inteligencję nie pozwala pogodzić się z myślą, że dla Filipa Chajzera wymuszenie pocałunku to zwykłe "pyk, pyk". I że gdy Zygmunt Chajzer, walcząc ze skrupułami, stara się tłumaczyć Peruwiankom pomysł scenarzystów, Chajzer junior rzuca: "Ojciec, za bardzo rozkminiasz".
Logika podpowiada, że ktoś tak błyskotliwy jak Filip Chajzer wszedłby w tę kontrowersyjną sytuację tylko wówczas, gdyby miał pewność, że Peruwianki to wynajęte aktorki, które wcześniej zgodziły się na pocałunki "wymuszone" prze obcych facetów. A nawet na łapanie za biust.
Dlaczego więc Filip Chajzer brnie ("Nie przyznaję się do molestowania kobiet") i atakuje Helenę Łygas, która skrytykowała jego występ w programie?
Za gardło trzyma go pewnie umowa poufności z TVN. Jestem przekonany, że Chajzer junior przeżywa moralne roztereki i chciałby ujawnić prawdę o w stu procentach wyreżyserowanym spektaklu, ale ma związane ręce. Bo pogoń za adrenaliną i sławą to jedno, ale rozumu przecież staramy się nie wyłączać. Zwłaszcza kiedy zadamy sobie pytanie: "A co gdyby jakiś mężczyzna podszedł pod Dworcem Centralnym do mojej żony i pocałował ją w usta"?