Wiejas: "Joachim Brudziński to antyterrorysta. Szacunek, panie ministrze"(Opinia)
Joachim Brudziński uczy się na błędach. Nie tak dawno, żeby minister mógł zdążyć na policyjną operatywkę, jego kierowca przekroczył prędkość w terenie zabudowanym. Teraz problem piractwa zniknął. Pan Brudziński podróżuje policyjnym śmigłowcem. To droga taksówka.
30 listopada 2018 roku. Z komunikatu na stronie internetowej Policji bije entuzjazm.
Oto funkcjonariusze wreszcie dostają nowoczesne śmigłowce ("aż" dwa): "Wszechstronne i wytrzymałe S-70i Black Hawk są dostosowane do wykonywania różnych zadań. Będą przeznaczone przede wszystkim dla policyjnych jednostek antyterrorystycznych, które potrzebują sprzętu do szybkiego desantu i sprawnego przemieszczania się po kraju, a także poszukiwań zaginionych".
Komendant Główny Policji gen. insp. Jarosław Szymczyk mówił wtedy: - Śmigłowce będą służyły na rzecz bezpieczeństwa nas wszystkich.
Za dwie maszyny S-70i Black Hawk polscy podatnicy zapłacili ponad 140 mln złotych. Wiosną, „dorzucono” Policji kolejną maszynę (65 mln zł).
12 maja 2019 roku. Choszczno w Zachodniopomorskiem. Na płycie boiska ląduje S-70i Black Hawk. Trzeba przerwać mecz 14-latków. Ze śmigłowca nie wysypał się jednak oddział antyterrorystów, a dostojnie wysiadł szef MSWiA Joachim Brudziński. Wysiadł i przesiadł się do wypasionego (zakładam, że rządowego) bmw.
O tym, że minister Brudziński, zstępując z nieba nawiedził Choszczno z okazji wojewódzkich obchodów dnia strażaka, poinformował z FB lekkoatleta Paweł Czapiewski.
Niepotrzebnie się pośpieszył. Joachim Brudziński jest oddanym fanem mediów społecznościowych i pewnie sam podzieliłby się przeżyciami z lotu na Twitterze. Nie oparł się tej pokusie, gdy w marcu obwieszczał Polakom, że jego kierowca przekroczył o 48 km/h prędkość w terenie zabudowanym.
Teraz problem z przekroczeniem prędkości zniknął. Mógł przemieszczać się ponad 300 km/h i żaden patrol nie był mu straszny.
Joachim Brudziński nie jest pierwszym (i pewnie nie ostatnim) urzędnikiem, który nie oparł się pokusie i skorzystał z tej kosztownej, ale jakże przyjemnej formy transportu.
Żeby nie szukać daleko. Szef kancelarii premiera Michał Dworczyk latał rządowym embraerem do Wrocławia, żeby załatwić partyjny deal o samorządowej koalicji, a marszałek Marek Kuchciński latał w okolicach weekendu do Rzeszowa gulfstreamem 550.
Swoją podróż Joachim Brudziński tłumaczy we właściwy sobie sposób – obchodząc istotę problemu. Zaćwierkał: "Wielu próbuje dziś zrobić burze kłamiąc przy okazji, że na urlop i ryby wybrałem się policyjnym śmigłowcem. Poleciałem w sobotę do Choszczna w towarzystwie Komendanta Głównego PSP na oficjalne uroczystości PSP i OSP. Na ryby i ognisko jeżdżę prywatnym samochodem".
Z tymi rybami chodzi o to, że wędkować i uczestniczyć w konwencji PiS lub uczestniczyć w konwencji PiS i wędkować (kolejność chyba bez znaczenia), wybrał się w zachodniopomorskie sam prezes PiS Jarosław Kaczyński.
Panie ministrze Joachimie Brudziński, akurat guzik mnie obchodzi czym jeździ pan na ulrop/ryby/weekend. Interesuje mnie, dlaczego pan w ogóle wsiada do maszyny, która nie jest pana taksówką. Chyba, że dzień strażaka w Choszcznie był tylko przykrywką dla tajnej operacji antyterrorystycznej. Jeśli tak, to szacunek.