Wiejas: "Falenta zapracował na kolejny wyrok. Jest szantaż, musi być kara" (Opinie)
Mam na was taśmy i nie zawaham się ich użyć – biznesmen Marek Falenta w otwarty sposób szantażuje polityków PiS. Bez względu na to, czy to blef skazanego, czy istotnie ma czym straszyć rządzących, właśnie zapracował na kolejne zarzuty.
Pierwsze z serii nagrań z podsłuchów polityków - głównie Platformy Obywatelskiej - dokonywanych na zlecenie Marka Falenty zostały upubliczniowne w 2014 roku. Potem były stopniowo dawkowane i nie ma wątpliwości, że przyczyniły się do zatopienia w wyborach 2015 roku Platformy Obywatelskiej. Teraz Falenta odpala polityczną bombę i pod ścianą stawia PiS.
Mieli obiecać mu wiele, a łupów nie było
Swoje groźby pod adresem polityków PiS Falenta zawarł we wniosku o ułaskawienie skierowanym do Andrzeja Dudy, do którego dotarła "Rzeczpospolita". To był już trzeci list do prezydenta napisany przez biznesmena skazanego w grudniu 2016 roku na 2,5 roku więzienia za podsłuchanie polityków i biznesmenów.
W odróżnieniu od poprzednich pism, w tym Falenta stawia prezydentowi ultimatum – w przypadku braku ułaskawienia grozi, że ujawni, kto za nim stał. Równocześnie wcale nie ukrywa tego w korespondencji do Andrzeja Dudy.
Zobacz także: Andrzej Duda rośnie w siłę? Jest coś, co „pomoże mu w kampanii”
Pisze, że "zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana [Andrzeja Dudy - red.] formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych".
Jako osobę, która namawiała go do podsłuchów Falenta wskazuje Stanisława Kostrzewskiego, byłego skarbnika Prawa i Sprawiedliwości. W liście wymienia również Jarosława Kaczyńskiego oraz rządzących obecnie specsłużbami: Mariusza Kamińskiego, Macieja Wąsika i Ernesta Bejdę.
Jeśli spojrzeć historycznie, to istotnie wielkim beneficjentem nagrań Falenty był PiS. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego uznali je za "taśmy prawdy". Bezwzględnie wykorzystywali "ośmiorniczki", "ch… d… i kamieni kupa", "polskie państwo istnieje teoretycznie" czy "za 6 tys. to pracuje złodziej albo idiota".
Od skorzystać z nagrań, do inspirować do nagrań, droga jednak daleka. A przecież właśnie to, nie tyle sugeruje, a wręcz twierdzi, Marek Falenta.
Posuwa się również do gróźb ujawnienia kolejnych taśm z udziałem Mateusza Morawieckiego. Premier ma na nich rozmawiać z prezesem banku PKO BP Zbigniewem Jagiełłą.
Niewątpliwie sposób sformułowania prośby o ułaskawienie powoduje, że owo ułaskawienie jest w tej sytuacji praktycznie niemożliwe.
PiS się schował, opozycja naciera
Politycy PiS, którzy tak chętnie powoływali się na "taśmy prawdy", na razie milczą w sprawie kolejnych rewelacji Falenty. Zapadli się pod ziemię, jakby oczekiwali na przekaz dnia.
A politycy opozycji robią to samo, co wcześniej robili "koledzy" z PiS - już starają się wykorzystać list do prezydenta. Wskazują, że skazany biznesmen handlował węglem z Rosją. Ten handel miał zostać ograniczony za ich czasów, a rozkwitnąć, gdy PiS doszło do władzy. W podtekście – zarobił m.in. Falenta.
Przypominają też, że prokuratura żądała dla Falenty 1,5 roku więzienia i dopiero sąd podniósł mu karę do 2,5 roku oraz to, że Falenta uciekł do Hiszpanii przez odbywaniem kary, a policja przez kilka miesięcy nie potrafiła go namierzyć.
List, w którym biznesmen szantażuje Andrzeja Dudę i PiS z Kancelarii Prezydenta trafił do prokuratury, która przekazała go do Sądu Okręgowego w Warszawie. Sąd zawiadomił prokuraturę o wynikającym z listu podejrzeniu przestępstwa.
Śledztwo ma odpowiedzieć na pytanie, czy Falenta istotnie był inspirowany do nagrywania polityków w zamian za korzyści osobiste.
To postępowanie zapewne nie skończy się szybko, bo w tej sprawie wszystko zdaje się unikać logicznym ocenom. Będzie to przypominać bardziej polowanie na potwora z Loch Ness. I skończy się tak samo - niczym
Są jednak zarzuty, które można prawdopodobnie postawić Markowi Falencie praktycznie od ręki. Kodeks Karny mówi: "Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
A czym innym, jak nie groźbą bezprawną był list Falenty do prezydenta Andrzeja Dudy? Człowiek, który od ponad pięciu już lat trzęsie polską polityką, powinien zostać ukarany za kolejną próbę jej zdestabilizowania.
Szybko. Z całą mocą i stanowczością państwa. Ciekawe, jak zachowa się prokuratura w sprawie szantażu zastosowanego wobec głowy państwa. Brak tej reakcji byłby bardzo znaczący.