Ubecy zastrzelili i wyrzucili go przez okno?
Piotrowi Lipińskiemu udało się dotrzeć i porozmawiać z Wiktorem Hererem, który kazał aresztować "Anodę" i go przesłuchiwał. Ten zaprzeczył, że "Anodę" bito. Herer, który kierował wydziałem w Departamencie V, utrzymywał, że spotykał się z "Anodą" w swoim gabinecie na czwartym piętrze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Rozmawiał z nim, bo w środowisku "Anody" ubecy nie mieli swojej agentury. Rozmowy były "kurtuazyjne" i Herer rzekomo nabrał sympatii do Janka.
Herer przedstawił swoją wersję śmierci "Anody". Według niego było tak: 7 stycznia doprowadzono Janka do gabinetu na czwartym piętrze. Pokój był niezamykany. Było w nim dwuskrzydłowe okno bez krat od strony Alej Ujazdowskich. Do tego pomieszczenia na polecenie Herera "Anodę" doprowadził funkcjonariusz MBP Bronisław Kleina. Potem rzekomo wypadki potoczyły się błyskawicznie. "Anoda" odepchnął Kleinę, rzucił się do okna i wyskoczył. Herer zapewniał, że natychmiast wezwano pogotowie, które zabrało Janka.
Dlaczego według niego "Anoda" w ogóle wyskoczył? - Przeżywał wielki kryzys polityczny. Ja z nim dużo dyskutowałem o celowości powstania. On był bardzo krytyczny. Nie wiem, czy był taki w momencie wybuchu powstania. Jemu się to całe chowanie broni nie podobało. Ja go o tym przekonywałem. I chyba przekonałem. To było polityczne rozczarowanie. Był człowiekiem niesłychanie wrażliwym. Być może tego nie planował. Być może to był moment, sekunda. Wie pan, jak to jest, wielu ludzi ma takie momenty w życiu, że najchętniej bym sobie palnął w łeb. To było absolutne zaskoczenie. Pan sobie oczywiście zdaje sprawę, że gdybyśmy podejrzewali, że on coś takiego może zrobić, to byśmy oczywiście śledztwa w tym gmachu nie robili. To dla mnie był straszliwy wstrząs.
- W całej praktyce tego ubizmu nie słyszałem o takiej sytuacji, żeby kogoś zastrzelić - mówił Lipińskiemu wzburzony Herer. - W gmachu, gdzie wszystko słychać? Pan sobie wyobraża, co to znaczy strzał w ministerstwie? Gdzie siedzi pięciu ministrów? I tutaj strzelają do człowieka w pokoju? I co? Zastrzelił i go wyrzucił przez okno? Pan sobie chyba zdaje sprawę: to w najdzikszych czasach jest przecież nie do pomyślenia. - I przecież sekcja zwłok potwierdziłaby postrzał - dodał. - Zrobiono wówczas sekcję? - upewnił się dziennikarz. - Oczywiście - odpowiedział Herer.
Do aresztowania "Anody", wedle relacji Herera, doszło po wybuchu pieca w Belwederze w czasie pobytu Zofii Dzierżyńskiej, żony Feliksa Dzierżyńskiego, która przyjechała z wizytą ze Związku Radzieckiego. Julia Brystigierowa (na zdjęciu) przekazała Hererowi, że w aparacie bezpieczeństwa podejrzewają próbę zamachu, a pewni ludzie winą za wybuch pieca obciążają "Anodę" i studentów Politechniki Warszawskiej. Bez żadnych jednak dowodów. Ona uważała to za absurd. Przypuszczała, że wybuch to efekt zwykłej awarii. Ale i w partii, i w "bezpiece" byli tacy, który rozumowali: "Przypadek? Awaria? To dlaczego wybuchło akurat u Zofii Dzierżyńskiej, a nie u prymasa Wyszyńskiego?".