Jedno trzeba prezesowi PiS oddać. Nikt tak nie potrafi mobilizować jak on. Swoim zaostrzeniem kursu sprawił, że protestujących Polek zatrzymać się już nie da. Ani straszeniem, ani groźbą, a na pewno nie siłą. I jeśli do Jarosława Kaczyńskiego jeszcze to nie dotarło, to jest to ostatni moment, by ktoś z jego najbliższego otoczenia mu to wytłumaczył. W innym wypadku rozlew krwi to niestety tylko kwestia czasu. A to ostatnia rzecz, z jakiej chciałby, by historia rozliczała go jako przywódcę.