Strajk Kobiet. Kacprzak: "Ataki na świątynie, to najlepsze, co mogło się władzy przydarzyć" [OPINIA]
Strajk Kobiet trwa w najlepsze. Protestujący z ulic przenieśli się pod kościoły. W wielu przypadkach doszło do ataków na świątynie. To najlepsze, co się w szczycie protestów mogło władzy przydarzyć. Niszczenia świątyń nie da się usprawiedliwić.
Ataki na świątynie, to najlepsze, co się w szczycie protestów mogło władzy przydarzyć. Akty wandalizmu, próby zakłóceń nabożeństw i wykrzykiwanie podczas liturgii wulgaryzmów, daje możliwość pokazywania protestujących, nie jako tych, którzy walczą o prawa kobiet, ale jako zadymiarzy, którym zależy jedynie na walce z Kościołem jako takim.
Strajk Kobiet. "Niszczenia świątyń nie da się usprawiedliwić"
Dodatkowo osłabia to sam protest, a co za tym idzie siłę nacisku protestujących na rządzących, bowiem wśród protestujących jest przecież też spora grupa osób, która do Kościoła chodzi i jest wierzącymi katolikami. Takie działania mogą ich skutecznie zniechęcić, bo w jednym rzędzie stawiają z protestującymi.
Niszczenia świątyń nie da się usprawiedliwić. Nie ma i nie może być na to zgody. Tak jak nie da się usprawiedliwić siłowego wyprowadzania protestujących kobiet z kościołów przez kogokolwiek, oprócz policji. Nie ma znaczenia, czy to ministranci, kościelni, czy jakieś oprychy, które dostały na to zgodę od proboszczów. Wymierzanie sprawiedliwości samemu, to na pewno nie to, co Kościół powinien teraz robić w pierwszej kolejności.
Strajk Kobiet w Warszawie. Obezwładniono starszą kobietę. Policja nie reagowała
A pokusa tym większa, im kapłani mają więcej swoich przyjaciół wśród członków ONR, czy w tzw. Straży Marszu Niepodległości. Nigdy się nie kryli przecież z tym, że są gorącymi zwolennikami nawet siłowych rozwiązań w imię walki o chrześcijaństwo, które tak naprawdę jest przykrywką do realizacji własnych ideologicznych celów, które z chrześcijaństwem wspólnego nie mają nic. Kapłani, którzy tak chętnie teraz się nimi wysługują, powinni pamiętać, że wielu ludzi omija Marsz Niepodległości tak samo jak mecze ligowe, bo boi się rozrób, wulgaryzmów, płonących rac, agresji.
Strajk Kobiet. Księża bezradni wobec protestów
Gdy teraz świątynie stawiają na straży właśnie takich ludzi, skutecznie będą zniechęcać, by przekraczały ich drzwi umiarkowani w swojej wierze niezbyt żarliwi wierni. Ze strachu, na wszelki wypadek, ze zgorszenia.
Wynoszenie na siłę protestujących, to nic innego, jak przyznanie się do bezradności. Księża nie byli na takie zachowanie przygotowani. Do tej pory byli pewni, że bez względu, co robią, w świątyni mogą czuć się bezpieczni i nienękani. Widać było w niedzielę ogromną bezradność i brak pomysłu, jak reagować na tych, którzy stawali przy ołtarzu z wypisanym na kartonie hasłem w obronie kobiet.
Jedni próbowali ignorować, inni postanowili wyprowadzić siłą. Tylko tych, którzy wiedzieliby, jak z nimi rozmawiać, było niewielu. A granicę profanacji nabożeństwa dziś określić bardzo trudno. Lata zaniedbań i przyzwolenia na robienie polityki w kościołach robią swoje. Bo skoro tablica profanuje, to co robią politycy, którzy wielokrotnie stawali przy ambonach? Oni nie profanują, bo są swoi?
Księża, wpuszczając polityków do świątyń, musieli zdawać sobie sprawę, że profanują miejsce sacrum. Zresztą nie brakuje też przykładów, gdy sami kapłani wykorzystywali kościoły nie do nauczania Słowa Bożego i Miłosierdzia, a do uprawiania polityki. Czy to przez swoje kazania, czy na przykład przez mocno publicystyczne dekorowanie Grobów na Triduum Paschalne.
Jedyne, o co mogą teraz mieć żal, to nie o to, że tłumy wychodzą na ulicę, a niektórzy ulegają pokusie protestowania w świątyniach, a o to, że sami nie dość skupiali się na nauczaniu prawd Dekalogu. Skoro w Polsce oficjalnie ciągle prawie wszyscy są katolikami, to nie ma znaczenia, co jest w prawie. Ważniejsze powinno być dla nich przestrzeganie przykazań. Przecież, gdyby Kościół dobrze wykonywał swoją pasterską misję, ci wszyscy katolicy bardziej baliby się tego, co ich czeka na sądzie ostatecznym, niż co jest zapisane w prawie karnym.
Strajk Kobiet. Nauczanie Episkopatu poniosło klęskę
Tam, gdzie jakikolwiek Kościół i jego kapłani (bez względu na wyznanie) nie jest w stanie przekonać wiernych do swoich wartości i dlatego wartości wprowadza na siłę rękoma swoich polityków, tam ten Kościół zazwyczaj kończył marnie. Nie zawsze od razu, ale finał zawsze był i będzie taki sam.
Podziękowania Episkopatu dla Trybunału Konstytucyjnego były niczym innym tylko przyznaniem się do winy, że ich nauczanie poniosło klęskę i tylko restrykcyjne prawo daje im szansę na wprowadzenie zasad Dekalogu. Szybka reakcja też jest tu symptomatyczna. Rodzice, opiekunowie dorosłych niepełnosprawnych, którzy przez czterdzieści dni w upokarzających warunkach walczyli w Sejmie o odrobinę godności, takiego wsparcia od biskupów się wtedy nie doczekali.
Łatwo jest podpalić lont. Ugasić go, zanim wybuchnie beczka prochu, jest znacznie trudniej. Emocje są ogromne. Ciągle mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, i że wykrzykiwane z obu stron słowo "wojna" pozostanie tylko wykrzykiwanym hasłem.
Dla WP opinie Marek Kacprzak