Jest coś przerażającego w łatwości, z jaką godzimy się na radykalizację dyskursu publicznego. Przeciwnik polityczny przestaje być partnerem w sporze o kształt państwa, staje się natomiast ”faszystą”, ”sprzedawczykiem”, ”zdrajcą”, ”barbarzyńcą”. Wszystko tłumaczy się świętym gniewem, bo gdzie zdrada lub gwałcenie państwa prawa, tam nie ma miejsca na krok wstecz. Powoli od słów, Europa i Ameryka przechodzi do czynów. Ostatnio przekonała się o tym była francuska minister Nathalie Kosciusko-Morizet, która uderzona przez przechodnia, leżała nieprzytomna na chodniku w centrum Paryża. Naprawdę takiego świata chcemy, każdą niezgodę na podobny stan rzeczy nazywając ”naiwnością”?