Trwa ładowanie...

Rok 2018 w Polsce. Wojciech Engelking: PiS-u ciepła woda w kranie

Pod koniec roku 2017 znakomicie już widać, czym politycznie będą żyli Polacy w roku 2018. Otóż będą żyli Mateuszem Morawieckim, a sam Mateusz Morawiecki - politycznie przynajmniej - przeżyje, jeżeli pozostanie sobą, a jednocześnie stanie się kimś innym.

Rok 2018 w Polsce. Wojciech Engelking: PiS-u ciepła woda w kranieŹródło: East News, fot: Janek Skarzynski
d1kplen
d1kplen

Lisodelfin

Z pozoru wszystko przemawiało przeciwko tej kandydaturze. Nie dość, że dawny współpracownik Donalda Tuska, to jeszcze przedstawiciel tej grupy społecznej, na wystąpieniu przeciwko której PiS buduje od paru lat swoją retorykę: elit III Rzeczpospolitej. Ba, i to nie byle jaki przedstawiciel, bo nagrany na "taśmy kelnerów" prezes dużego banku. Mateusz Morawiecki zdawał się dotychczas w PiS-ie ciałem obcym, nie delfinem, lecz wpuszczonym do PiS-owskiego kurnika lisem.

Jako ten lis Morawiecki zdecydowanie wyróżniał się na tle innych polityków partii rządzącej, nieraz stojących u boku prezesa od czasów Porozumienia Centrum. Zimny i technokratyczny (pozbawiony wszakże teflonowości, która była udziałem choćby Donalda Tuska) nie miał w sobie tego, co w PiS-ie jest największą cnotą: polityczności, która każdego, kto jest po drugiej stronie barykady, każe zniszczyć i wdeptać w ziemię, robiąc to na pokaz. (Bo nie na pokaz świetnie to potrafił, choćby wyrzucając z rządu Pawła Szałamachę i biorąc po nim Ministerstwo Finansów)
. Oficjalnie niepolityczny, Morawiecki nie posiadał jednak również drugiej cnoty wielu polityków PiS-u, w której celowała zwłaszcza Beata Szydło: pewnego rodzaju ciepła i opiekuńczości, każących jej zaufać i uwierzyć że "damy radę".

Wpuszczony jako lis do kurnika, Morawiecki wygodnie okopał się na pozycji ministra rozwoju, w wyobraźni głosujących na PiS Polaków zajmując jedyne stanowisko, które lis i technokrata może zajmować bez szkody dla partii rządzącej. Kogoś w rodzaju Eugeniusza Kwiatkowskiego III RP, którego lisowość i technokracja jest mu wybaczona w zamian za know-how, jak pchnąć polską gospodarkę do przodu.

Czy na skutek ostatniej decyzji Jarosława Kaczyńskiego Morawiecki lisem być przestaje, a rodzi się jako PiS-owski delfin? Tak, ale nie do końca. Morawiecki staje się raczej lisodelfinem - i dla niego samego i PiS-u najlepiej będzie, by nim długo pozostał.

d1kplen

Kolonizowanie lemingów

Nominacja kogoś takiego jak Morawiecki na stanowisko premiera na nowo ustawia bowiem spór polityczny w Polsce i ma dużą szansę zapewnić PiS-owi długie w niej panowanie. Rację ma Grzegorz Sroczyński, kiedy pisze, że oddanie przez Kaczyńskiego - który przecież sam miał być premierem! - premierostwa Morawieckiemu to ruch na granicy geniuszu, a to przede wszystkim dlatego, że jest ruchem wykonanym wbrew samemu PiS-owi.

Zobacz też - Kornel Morawiecki w "Kto nami rządzi?": mój syn jest nadzieją dla Polski

Gdyby Kaczyński wykonał ruch, który by się w partii spodobał - przykładowo, sam przeprowadził się na ulicę Parkową lub też uczynił premierem wiernego żołnierza w rodzaju Mariusza Błaszczaka - w istocie utrzymałby spór polityczny, który gorzeje w Polsce od prawie półtorej dekady. Byłoby to dla niego wygodne o tyle, że się tym sporem świetnie żywi i po opozycyjnej stronie nie ma w nim godnego przeciwnika. Tyle, że Kaczyński - inaczej niż Tusk - rozumie, że za chwilę może go w partii i w Polsce nie być, dlatego wychowuje sobie następcę. Nie jednak następcę, który będzie jego prostą kopią, dużo głupszą, jak choćby Zbigniew Ziobro, ale następcę, który będzie odeń odrobinę inny. Przeprowadza w swojej partii kontrolowany zamach stanu.

To kontrolowanie ma dwie zalety. Pierwszą całkiem osobistą: Kaczyński, namaszczając premiera Morawieckiego (to namaszczanie będzie jeszcze trochę trwało; jak dotąd oddał mu władzę w rządzie, nie w partii), nie wypadnie z polityki w złym stylu i stanie się dzięki temu tym, kim się chciał stać już w 1994 r.: "emerytowanym zbawcą narodu".

d1kplen

Drugą - całkiem polityczną: wyznaczając Morawieckiego na premiera, Kaczyński czyni ostatni krok na długiej drodze do utworzenia z PiS-u prawdziwej partii władzy. W poprzednich wyborach swoimi socjalnymi propozycjami skolonizował lewicę; Morawieckim chce z kolei skolonizować kogoś innego.

Kogo? Tych otóż, których Robert Mazurek dawno temu nazwał lemingami, a ktoś inny "młodymi, wykształconymi i z wielkich ośrodków". Tych, dla których polityki największą zaletą jest, że z kranu płynie ciepła woda, a postrzeganie Polski zagranicą utrzymuje się na zadowalającym poziomie. Mateusz Morawiecki, lis w PiS-ie, ze swoim menedżerskim backgroundem jest dla takich wyborców wymarzonym premierem. By jednak tym wymarzonym premierem pozostać, musi jak najdłużej pozostawać lisodelfinem, niepasującym do PiS-u i dlatego zmieniającym partię od środka. Jeśli sPiS-ieje - to po nim.

Z kim tu przegrać?

Pod politycznym względem rok 2018 będzie toteż należał do lisodelfina Mateusza Morawieckiego. Widzę jednak dwa istotne zagrożenia, które mogą w dłuższej perspektywie panowaniu Morawieckiego zagrozić.

d1kplen

Zagrożenie pierwsze tkwi w samym premierze. Morawiecki musi bowiem medialnie samego siebie wymyślić, nim minie pierwsza w PiS-ie i poza nim euforia (i pierwsze kręcenie nosem) na zmianę premiera, jednym słowem: pierwsze zaciekawienie niby nienową, ale jednak w jakimś stopniu nową postacią, oglądanie, jak mości się w premierowskim fotelu. Jego oficjalna nie-polityczność i technokracja sprawdzały się na stanowisku ministra rozwoju i nawet wicepremiera, nie sprawdzą się jednak na stanowisku premiera, jeżeli nie uczyni z nich, jak niegdyś Donald Tusk, politycznej cnoty. Ma tę wygodę, że o ile Tusk lubował się w rozgłaszaniu, że nie jest człowiekiem big idea, o tyle Morawiecki ze swoim gospodarczym planem człowiekiem big idea był ostentacyjnie, ale nie big idea polityczno-partyjnego.

East News/Na zdjęciu: Morawiecki musi medialnie samego siebie wymyślić
Źródło: East News/Na zdjęciu: Morawiecki musi medialnie samego siebie wymyślić, fot: Reporter

Zagrożenie drugie tkwi w opozycji - nie jednak w jej parlamentarnej wersji (bo ta, jeśli Morawieckiemu uda się przejąć lemingi, stanie się jeszcze mniej ważna niż teraz), ale w takiej, która jet poza Sejmem i poza Senatem. Mówię tu, oczywiście, o lewicy, która już zaczęła w stosunku do Morawieckiego robić to, na co, jeśli spojrzeć na media społecznościowe, nie odważył się PiS-owski beton. Jednym słowem: wytknąć mu stan posiadania. Partia Razem uczyniła to ostatnimi czasy na tyle skutecznie, że przedwczoraj Morawiecki pozbył się swoich bankowych akcji. Kolejnym ruchem lewicy przeciwko Morawieckiemu będzie przypominanie, że jego władza nie pochodzi z demokratycznego mandatu i nie ma takiej legitymizacji - Morawiecki został wszak mianowany, nie wybrany.

d1kplen

Właśnie lewica jest dla PiS-owskiego lisodelfina największym zagrożeniem. PiS wykonał dla niej przysługę, pokazując, że da się spełniać postulaty socjalne, a jednocześnie odciął owe postulaty od dyskursu ideowego i politycznego, wykorzystując jako wymówkę do lekkiego zmieniania ustroju w Polsce. Morawieckiego czeka tłumaczenie się z tegoż zmieniania, kontynuowane go, a jednocześnie walczenie o głosy lewicy i lemingów.

Cóż, wygląda na to, że z tym sprawiającym wrażenie niezwykłego nudziarza człowiekiem na czele rządu, rok 2018 ma szansę być bardzo ciekawym rokiem.

Wojciech Engelking dla WP Opinii

d1kplen
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1kplen