Prezydent Szydło? Na razie to straszak na Dudę, ale Kaczyński może wcielić ten plan
Beata Szydło trafiła do rezerwy strategicznej, mówi się o uczynieniu z niej twarzy kampanii do Parlamentu Europejskiego i wysłaniu na lukratywną posadę do Brukseli. Ale pojawia się też inny scenariusz: Szydło miałaby zostać twarzą zupełnie innej kampanii - prezydenckiej w 2020 roku. Na razie wypuszczanie tej plotki do mediów to metoda podszczypywania i dyscyplinowania Andrzeja Dudy. Ale to nie całkiem księżycowy scenariusz.
Andrzej Duda 2020? Jeszcze do niedawna wydawałoby się to oczywiste. Prezydent wciąż cieszy się wysokim poparciem (w grudniowym CBOS 64 proc.) i ma stosunkowo nieduży elektorat negatywny (27 proc.). Kilkuprocentowy wzrost tego pierwszego wskaźnika zanotowano po zawetowaniu dwóch ustaw sądowych w lipcu. Mimo żartów i niewielkich osiągnięć Andrzej Duda jest więc bardzo popularny, choć historia Bronisława Komorowskiego pokazała, że to złudne wrażenie potęgi.
Prezydent przyjął dymisję Beaty Szydło. Mateusz Morawiecki desygnowany na premiera
Poza tym pojawia się pytanie: jak nie Duda, to kto? I od kilku dni ta odpowiedź nie musi już brzmieć "no nikt". Jako potencjalna kandydatka na prezydenta wymieniana jest Beata Szydło. Nawet Jarosław Kaczyński miał mówić klubowi PiS zgromadzonemu na Nowogrodzkiej, że odwoływaną właśnie szefową rządu czeka wielka przyszłość z powtórnym premierostwem lub prezydenturą włącznie - relacjonuje "Polityka".
Wróg PiS
Takie głosy słychać też z elektoratu PiS, nie tylko w internecie, na przykład komentarzach na prawicowych portalach, ale też od działaczy PiS. Rozmawiałem z nimi jadąc z Radomia na wiec w Warszawie wynajętym przez partię autobusem (czytaj tutaj) Prezydent był tam uważany za zdrajcę, wprost mówiono o wariancie zastąpienia go przez Szydło. - Jak będzie tak fikał, to go nie wystawią więcej. Jeszcze jeden taki wyskok i wystawią tą naszą premier Beatę, ona jest świetna, wygra na pewno - przekonywał mój rozmówca.
Prezydent jest też otwarcie krytykowany przez część elektoratu PiS za konflikt z Antonim Macierewiczem, którego szczególnie broni "Gazeta Polska" i jej Kluby. Niedawno przypominaliśmy, jak to środowisko wychwalało Dudę tuż po wyborach i zestawialiśmy to z tym, jak pisze się o głowie państwa dzisiaj. Zmiana jest uderzająca, a odzyskanie sympatii tej części elektoratu wydaje się być praktycznie niemożliwe. Bo najgorsze, co można zrobić w PiS, to sprzeciwić się prezesowi. Zauważyła to Beata Szydło, która pokornie przyjęła publiczne upokorzenie, jakim było zdymisjonowanie na raty i to za pomocą mediów.
Medialny atak
Duda zrobił inaczej - w lipcu postawił się Kaczyńskiemu. Później jeszcze zmusił go do wizyt w Belwederze, co elektorat PiS także odebrał z niezadowoleniem. Doszło do tego, że Duda jest dzisiaj przez część twardego elektoratu PiS traktowany jak obcy element jak zdrajca, który zapisał się do obozu wroga. "W przeddzień wprowadzenia stanu wojennego PAD publicznie oznajmia sprzymierzenie się z Układem Właścicieli III RP" - pisał Krzysztof Wyszkowski, członek Kolegium IPN, po wizycie prezydenta na urodzinach Polsatu.
Oskarżył go też o rzecz w środowisku PiS niewybaczalną: kpienie ze Smoleńska (choć tak naprawdę w jednej ze scenek zażartowano z powtarzanej przez prezesa formułki o "dochodzeniu do prawdy"). Podobne zarzuty podniosło też środowisko "Gazety Polskiej Codziennie" w ostrym komentarzu Jacka Liziniewicza. Do niedawna takie ataki PiS-owskich mediów byłyby nie do pomyślenia. Wydaje się, że w reakcji na weta Jarosław Kaczyński zwinął parasol ochronny znad prezydenta.
Straszak
Do wyborów jeszcze 2,5 roku, przez ten czas regularne podgryzanie Andrzeja Dudy może znacząco obniżyć jego poparcie w elektoracie PiS. Na elektorat opozycji nie ma co liczyć, bo po chwilowym ociepleniu stosunków po wetach nic już nie zostało. Nie może też liczyć na elektorat Kukiza, bo ugrupowanie muzyka dziarsko zmierza do samozagłady. Prowadzenie kampanii na własną rękę byłoby więc szalenie trudne, może wręcz niemożliwe. Przede wszystkim ze względów finansowych Wartą kilkanaście milionów kampanię są dzisiaj w stanie sfinansować tylko PiS i PO.
Jeśli więc Jarosław Kaczyński zdecyduje się zainwestować te środki w kogoś innego, bardziej posłusznego, Duda jest na straconej pozycji. Oczywiście nie obyłoby się bez strat. Jednak w 2015 roku PiS pokazało, że jest w stanie zatrudnić dobrych doradców, a później egzekwować ich plan. Z Beatą Szydło byłoby o tyle łatwiej, niż z Andrzejem Dudą w 2015 roku, że była premier jest rozpoznawalna, ma spore zaufanie, a nawet sympatię. Walka z Andrzejem Dudą byłaby jednak wyniszczająca, szczególnie gdyby do gry wszedł inny mocny kandydat, na przykład Donald Tusk.
Dzisiaj więc wysyłanie Beaty Szydło do Pałacu Prezydenckiego to bardzo odległy plan. W tej chwili służy przede wszystkim dyscyplinowaniu Andrzeja Dudy. Bo - jak powiedział działacz PiS z autobusu - "jak będzie tak fikał, to go nie wystawią więcej".