Niektóre przemówienia stają się najważniejsze w historii. Wpisujemy je w ciąg dziejów, opieramy na nich mitologię narodu. W końcu samo przemówienie odrywa się od swojego pierwotnego sensu. W polskiej opowieści o historii takim przemówieniem jest homilia papieża z 2 czerwca 1979 roku - pisze dr hab. Jacek Wasilewski w analizie dla Wirtualnej Polski.
Zanim przyjrzymy się dokładniej, co zawarł papież w słynnym przemówieniu, zobaczmy, jakim wydarzeniem staje się samo wystąpienie. W pophistorii praktykowanej w tabloidach, a więc takiej, która potwierdza dominujące opinie, można zobaczyć coraz wyraźniejszą rolę papieża.
Już z moich badań na 20-lecie wyborów czerwcowych wynikało, że mało kto pamiętał inne postacie niż Wałęsa i Jaruzelski. Młodzi przyjęli wtedy formę opowieści z "Gwiezdnych wojen" – z dominującymi rolami Luke’a Skywalkera i Dartha Vadera.
Opowiadanie dawnej historii pozbawia ją szarości. Z tamtych czasów białym blaskiem wciąż świeci papież. W dzisiejszych tabloidach możemy przeczytać, że "słowa polskiego papieża wpłynęły na przemiany w Polsce". Mamy wymieniony jednym tchem ciąg zdarzeń: słowa papieża – powstanie Solidarności – i 4 czerwca 1989 r.. Sprawia to wrażenie, jakby następowały one po sobie i jedne były rezultatem drugich.
Pół roku temu IPN przygotował konferencję w rocznicę wyboru papieża. Prezes Jarosław Szarek powiedział, że "gdyby nie Jan Paweł II, to nie byłoby tak szybkiego upadku komunizmu; gniłby jeszcze przez kilka pokoleń".
Dziesięć lat temu 38 proc. badanych Polaków wskazywało na papieża jako główny czynnik obalenia komunizmu, w 2014 o dwa punkty proc. więcej i to przekonanie podziela coraz więcej rodaków – im bardziej obóz tzw. opozycji demokratycznej traci siły i popada w zapomnienie.
My, Polacy, jesteśmy przeświadczeni o swojej roli w historii. Widzimy w swoim mitologicznym opowiadaniu historii "Solidarność" z roku 80. jako zbiorowego bohatera, który działa po to, by przełamać opór złych sił i w konsekwencji zaprowadzić ład w Europie Wschodniej, a może i na świecie. W opowieściach mitycznych każdy taki wybraniec ma przepowiednię i jest powołany przez siły wyższe. Dlatego na stronach internetowych samej "Solidarności" w związku z jej 25-leciem można było przeczytać: "Był czerwiec roku 1979, Warszawa. Tłum Polaków zgromadzonych na placu Zwycięstwa z zapartym tchem słuchał homilii Ojca Świętego Jana Pawła II. Wtedy padły znamienne słowa: 'Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!'. I powiał wiatr odnowy. W sierpniu 1980 roku narodziła się 'Solidarność', która dała początek wielkim przemianom w Polsce i Europie. Naród polski, przez lata schylony pod ciężarem ustroju totalitarnego, teraz prostował się, mężniał."
Jak widać, tu już nie "Solidarność", ale cały naród jest bohaterem, choć w ówczesnych badaniach CBOS tylko 36 proc. uważało się za przeciwnika systemu. Widać też, że przemówienie Jana Pawła II sprzed 40 lat jawi się jaki najważniejszy moment historii – święty początek przemian, którego centrum była "Solidarność", a dziś staje się papież we własnej osobie.
Kluczowe przemówienie
W powszechnej świadomości pierwsza pielgrzymka papieża i słowa wypowiedziane w Warszawie 'Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi' stały się impulsem strajków 1980 roku. Uważa tak 4/5 Polaków. Opowiadamy sami sobie epopeję o wolności , więc ekonomiczny impuls do strajków lub zezwolenie Gorbaczowa na zmiany w Polsce nie są eksponowane. A tym bardziej świetne relacje, jakie miał papież z Gorbaczowem, z którym podzielali wiele poglądów.
Rola tego przemówienia jest kluczowa ze względu na jego miejsce w epopei o wolności. Jeśli sięgniemy do starych legend i baśni, w każdej z nich bohater otrzymuje wezwanie - czy to będzie baśniowa królewna, której piłka wpadła do studni i którą odda jej żaba pod warunkiem złożenia przyrzeczenia, czy jeleń, za którym pogonił król Artur, czy król, który wysyła Jazona po złote runo, czy Bóg w postaci krzewu, który obiecuje Mojżeszowi Kanaan, czy bogowie, którzy wysyłają żebraka, żeby przebudzić księcia Siddhartę, czy wróżka, która wzywa Kopciuszka na bal, czy Gandalf, który powoduje uruchomienie lawiny przygód małego Frodo. W dodatku często mamy w tym wypadku do czynienia z pomocą istoty nadprzyrodzonej: wróżka daje Kopciuszkowi magiczną pomoc w pracy, Pani z Jeziora daje rycerzowi miecz itd.
Bohater wtedy podejmuje wędrówkę. W narracji, w której bohaterem byłaby "Solidarność" jako zorganizowana forma narodu, ktoś lub coś musiało ją wezwać, by wstąpiła na drogę do narodowej wolności.
O czym to było naprawdę?
Kilka lat temu w jednym ze swoich badań postanowiłem zapytać Polaków, "Czego dotyczyło kazanie, które Jan Paweł II wygłosił w 1979 r. na placu Zwycięstwa w Warszawie, kończące się słowami: 'Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi!'" (badanie wykonał Pentor w grudniu 2011 roku, błąd statystyczny 5 proc.).
Dla jednej czwartej Polaków, zwłaszcza tych, którzy pamiętali te czasy, było to wezwanie do odpowiedzialnego chrześcijaństwa, dla jednej piątej - wezwanie do powstania Solidarności. Co szósty Polak uważał, że dotyczyło ono wsparcia działalności opozycyjnej. Dość niewielu Polaków deklaruje, że nie pamięta, o czym było to kazanie - a przecież to sprawa sprzed trzydziestu lat.
Kluczowa mechanika
Samo przemówienie było fantastyczne ze względu na kunszt retoryczny i ujęcie całej historii narodu, niejako wtłoczenie jej w jedne ramy interpretacyjne. Mówiło nam, skąd przychodzimy jako naród chrześcijański i dokąd zmierzamy. W samym przemówieniu papież określił porządek zdarzeń historycznych, ramę oceny - czyli co powinniśmy uważać za wartościowe, stabilność tożsamości narodowej (zawsze tacy byliśmy i nasi przodkowie też), oraz sekwencje powiązań przyczynowych (co wynika z czego). Przedstawia symboliczny, tysiącletni dziejowy łuk, na którym odbywa się bezustannie odtwarzająca się, jedna-w-Chrystusie ofiara:
Nie sposób zrozumieć dziejów Polski od Stanisława na Skałce do Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu, jeśli się nie przyłoży do nich tego jeszcze jednego i tego podstawowego kryterium, któremu na imię Jezus Chrystus.
Mówca ustanawia jedność pomiędzy czasem początków a tu i teraz, Plac Zwycięstwa, nazwany tak na cześć pokonania faszyzmu, staje się we frazach kazania Placem Zwycięstwa mocy Ducha Świętego. Nazwa jest redefiniowana: zamiast celebracji przeszłości – została nakierowany w przyszłość. Odwołanie do początków, do narodzin, kończy się na dojrzałości - na samodzielnym apostolstwie po zesłaniu Ducha Świętego, symbolizowanym przez Zielone Święta. Dojrzałość oznacza wiarę we własne siły - papież w swych słowach przygotowuje naród do chrześcijańskiej dojrzałości, do bierzmowania. W dzisiejszym odczytaniu tego kazania zatarło się odniesienie do ewangelicznego zesłania Ducha Św. Akt dojrzałości społeczeństwa to powstanie "Solidarności" w 1980 r. i podpisanie porozumień sierpniowych – które zresztą warto dziś przeczytać, bo oprócz jednego punktu są bardzo skoncentrowane na ekonomii. W kontekście Ducha Świętego kazanie to jest postrzegane jako profetyczne; jako zapowiedź wielkiego wydarzenia.
Dane mi jest dzisiaj, na pierwszym etapie mojej papieskiej pielgrzymki do Polski, sprawować Najświętszą Ofiarę w Warszawie, na placu Zwycięstwa. Liturgia sobotniego wieczoru, w przeddzień Zesłania Ducha Świętego przenosi nas do wieczernika w Jerozolimie, w którym nazajutrz apostołowie - zgromadzeni wokół Maryi, Matki Chrystusa - mają otrzymać Ducha Świętego. Otrzymają Ducha, którego Chrystus im wyjednał przez krzyż, aby w mocy tego Ducha mogli wypełnić Jego polecenie. "Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem" (Mt 28,19-20). (...)
Potem następuje fragment o męczeństwie polskiego narodu i ciągu męczenników od Stanisława na Skałce do Maksymiliana Kolbe w Oświęcimiu, którzy utożsamiają dzieje zbiorowe Polaka. Metaforą dziejów Ojczyzny jest Grób Nieznanego Żołnierza, zawierający powtarzającą się ofiarę śmierci indywidualnej i zarazem ofiarę narodu. I to papież rysuje chrystusową analogię zmartwychwstania niepodległej Polski przez śmierci polskiego żołnierza, czy polskiej stolicy, mówiąc:
Dzieje Ojczyzny napisane przez Grób jednego Nieznanego Żołnierza. (...) Na ilu to miejscach ziemi ojczystej padał ten żołnierz. Na ilu to miejscach Europy i świata przemawiał swoją śmiercią, że nie może być Europy sprawiedliwej bez Polski niepodległej na jej mapie? Na ilu to polach walk świadczył o prawach człowieka wpisanych głęboko w nienaruszalne prawa narodu, ginąc "za wolność naszą i waszą"?
Papież nie przypadkiem wspomina Powstanie Warszawskie - klęskę i męczeńską ofiarę mieszkańców Warszawy.
Nie sposób zrozumieć tego miasta, Warszawy, stolicy Polski, która w roku 1944 zdecydowała się na nierówną walkę z najeźdźcą, na walkę, w której została opuszczona przez sprzymierzone potęgi, na walkę, w której legła pod własnymi gruzami, jeśli się nie pamięta, że pod tymi samymi gruzami legł również Chrystus-Zbawiciel ze swoim krzyżem sprzed kościoła na Krakowskim Przedmieściu.
Odrodzenie staje się sensem cierpień całego kraju na przestrzeni wieków. Co najważniejsze, w to dzieło Jan Paweł II włącza nawet wątpiących w wierze i polskich Żydów. Każdy jest ważny i na każdym spoczywa odpowiedzialność za przemianę duchową kraju, "tej ziemi". Papież układa mowę z takich symboli:
W tym klasycznym ujęciu polskiego romantyzmu papież ukazywał cierpienia narodu jako analogię historii Chrystusa, a sens tych cierpień wpisany jest w przeznaczenie polskiego narodu: ponieśliśmy ofiary, a więc blisko jest zmartwychwstanie - rozumiane jako odzyskanie suwerenności.
Co najważniejsze, i chyba warte odnotowania w dzisiejszych czasach, papieżowi udaje się w tym przemówieniu nie kreować wroga. Pojawia się pozytywna jedność narodowa, skierowana na siebie samą, w obliczu swej własnej tysiącletniej historii. Mimo wykorzystania wątku narodowego, papież unika podziałów. Wszystkie warstwy stanowią ziarna, które - odwołując się do przypowieści o ziarnach, przynoszą owoc. Wszystkie są zrównane w "stanowieniu Polski":
Przyklęknąłem przy tym grobie, wspólnie z Księdzem Prymasem, aby oddać cześć każdemu ziarnu, które - padając w ziemię i obumierając w niej, przynosi owoc. Czy to będzie ziarno krwi żołnierskiej przelanej na polu bitwy, czy ofiara męczeńska w obozach i więzieniach. Czy to będzie ziarno ciężkiej, codziennej pracy w pocie czoła na roli, przy warsztacie, w kopalni, w hutach i fabrykach. Czy to będzie ziarno miłości rodzicielskiej, która nie cofa się przed daniem życia nowemu człowiekowi i podejmuje cały trud wychowawczy. Czy to będzie ziarno pracy twórczej w uczelniach, instytutach, bibliotekach, na warsztatach narodowej kultury. Czy to będzie ziarno modlitwy i posługi przy chorych, cierpiących, opuszczonych. Czy to będzie ziarno samego cierpienia na łożach szpitalnych, w klinikach, sanatoriach, po domach: "wszystko, co Polskę stanowi".
Papież nie tylko zrównuje takie warstwy społeczne, jak rolnicy, robotnicy, inteligencja, ale też mniejszości narodowe, np. Żydów, również obejmuje metaforą Matki Ziemi, wobec której jesteśmy braćmi. Co więcej - nawet ci, którzy nie wyznają chrześcijańskiego etosu, których narodowo-katolicki współczesny dyskurs po latach niepodległości usuwa z polskiego domu, nazywając "nieprawdziwymi Polakami" - ci "wątpiący i sprzeciwiający się" (ta formuła obejmuje przecież i antagonistów!) również są przez niego włączeni w Eucharystię, w ofiarę Jezusa.
To wszystko: dzieje Ojczyzny, tworzone przez każdego jej syna i każdą córkę od tysiąca lat - i w tym pokoleniu, i w przyszłych - choćby to był człowiek bezimienny i nieznany, tak jak ten żołnierz, przy którego grobie stoimy... To wszystko: i dzieje ludów, które żyły wraz z nami i wśród nas, jak choćby ci, których setki tysięcy zginęły w murach warszawskiego getta. To wszystko w tej Eucharystii ogarniam myślą i sercem i włączam w tę jedną jedyną Najświętszą Ofiarę Chrystusa na placu Zwycięstwa.
Pielgrzymka papieża w jego przemówieniu spina tysiąc lat historii i tworzy spójną tożsamość. Wymieniane przez niego miejsca jako symbole są wskaźnikami naszej historyczno-religijnej pielgrzymki przez czas - od narodzin po Golgotę powstań.
Powstaje skonstruowana poza konkretnością historyczną wspólnota narodu w jego cierpieniu. W tej wielkiej wspólnocie dostępujemy powszechnej narodowej komunii; naród staje się jednością, która ma się odrodzić ku wolności - naród dojrzewa do swej misji, by stać się Zmartychwstającym. W dziele odkupienia nie ma wrogów, nie ma wyłączenia poza wspólnotę, bo dobra nowina ogarnia wszystkich. I w tym jednoczącym chrześcijańskim przesłaniu – w nadziei wynikającej z cierpienia i poczucia wspólnoty także z naszymi przeciwnikami w narodzie - zawiera się papieskie przesłanie.
Wcześniej dostaliśmy jako klucz do zrozumienia historii narodu Chrystusa, którego dzieje napisane są przez jego śmierć i zmartwychwstanie. Aby naród mógł spełnić ofiarę za wolność, musiał domknąć mityczną figurę Chrystusa, poświęcić się. W naszej historiografii wątków poświęcenia się jest ogromne bogactwo.
Ta analogia identyfikacji - plan narodowy i plan religijny - podkreślana jest w określeniu roli papieża jako syna narodu i spadkobiercy świętego Piotra, w słynnym bezpośrednim zwrocie do Boga o odnowę ziemi, pozwoliła interpretować owo przemówienie jako historycznie sprawcze. I nie piękno, kunszt retoryczny, refleksja, ale właśnie ta postrzegana w o obliczu późniejszych wydarzeń sprawczość stanowi o jego sile i miejscu w historii.
dr hab. Jacek Wasilewski dla Wirtualnej Polski
Pierwotna wersja tekstu ukazała się w Wirtualnej Polsce w 2015 r. Obecna została zaktualizowana przez autora