Nieudolna akcja policji
Śmigłowce przewiozły Palestyńczyków i zakładników na lotnisko Fuerstenfeldbruck, gdzie czekał na nich samolot. Na jego pokładzie znajdowali się policjanci przebrani za załogę. W ostatniej chwili zrezygnowali jednak z wykonania swojego zadania. Nie poinformowali o tym snajperów, którzy mieli otworzyć ogień do terrorystów.
Sytuację pogarszał fakt, że policja nie zdawała sobie sprawy, że terrorystów jest ośmiu. Napastników miało być dwóch lub trzech, dlatego do realizacji zadania wybrani pięciu snajperów (jak się później okazało, nie byli szkoleni do wykonywania takich operacji). Na każdego terrorystę miało przypadać dwóch snajperów, działających wspólnie z policjantami z samolotu.
Operacja odbicia zakładników została źle zaplanowana również na poziomie taktycznym. Jeden ze snajperów znajdował się na linii strzału pozostałych, przez co został trafiony przez swojego kolegę. Snajperzy nie znali wcześniej jego położenia, dlatego gdy zaczął strzelać do terrorystów, uznali go za jednego z napastników i ciężko ranili. Policyjni snajperzy nie mieli, ani celowników optycznych, ani hełmów i kamizelek kuloodpornych. Nie wyposażono ich nawet w łączność radiową, dlatego akcja nie była odpowiednio skoordynowana.
Palestyńczycy ukryli się za śmigłowcami i odpowiadali ogniem. Patową sytuację rozwiązać mogły transportery opancerzone, te dotarły jednak dopiero po rozpoczęciu walk, ponieważ utknęły w korku w drodze na lotnisko. Skutek był tragiczny. Gdy transportery pojawiły się w końcu na miejscu akcji, terroryści zabili wszystkich dziewięciu zakładników.
Strzelaninę na lotnisku przeżyło czterech zamachowców z "Czarnego Września", jednemu z nich udało się uciec. Policjanci znaleźli go ponad pół godziny później. Został zastrzelony. W akcji na lotnisku zginął również jeden niemiecki policjant - Anton Fliegerbauer.
Na zdjęciu: śmigłowiec zniszczony przez terrorystów podczas strzelaniny na lotnisku. Jeden z zamachowców zdetonował granat, aby zabić zakładników.