Trwa ładowanie...

Mariusz Staniszewski: Nowa wojna o historię

Przypisywanie bohaterom, którzy walczyli z dwoma totalitaryzmami, zwierzęcego wręcz antysemityzmu, ma obciążać także tych, którzy dziś czerpią z ich przykładu. Według tej paraleli, ci którzy dziś czczą żołnierzy wyklętych, są takimi samymi antysemitami jak ich bohaterowie. Od tego już blisko do stwierdzenia, że patriotyzm to ksenofobia i antysemityzm. A więc idąc dalej, Polską rządzą faszyści. I tak spirala kłamstwa się zamyka - pisze Mariusz Staniszewski dla WP Opinii.

Mariusz Staniszewski: Nowa wojna o historięŹródło: East News, fot: Stefan Maszewski
d4n6aqp
d4n6aqp

Nie wiadomo dokładnie kiedy, ale historia stała się niemal tak ważna jak ekonomia. Odwołując się do niej, wszyscy starają się tłumaczyć współczesny świat. Ale w rzeczywistości jest to próba nowego rozdania ról. Bo granie nie toczy się o prawdziwą historię, ale jej wykorzystanie do bieżącej polityki.

Artykuł amerykańskiego dziennikarza Chrisa Hedgesa o "Nowych europejskich faszystach" z PiS pokazuje, jak bardzo we współczesnym świecie nastąpiło odwrócenie pojęć. Przypisywanie zapędów faszystowskich partii, której jednym z najważniejszych elementów tożsamości stała się tradycja Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego, a więc oporu wobec dwóch zbrodniczych totalitaryzmów, wynika nie tylko z braku wiedzy o tym, co dzieje się w naszym kraju, ale także z tego, czym w istocie był faszyzm. Konsolidacja władzy - z czym mamy obecnie w naszym kraju do czynienia - nie wynika przecież z zamachu stanu czy łamania praw obywatelskich. Wolność słowa nie jest ani mniejsza, ani większa w porównaniu z rządami poprzedniej ekipy.

To, że spółki Skarbu Państwa przestały prenumerować "Gazetę Wyborczą", jest pewnie bolesne dla jej kierownictwa, ale nie jest zamachem na wolność wypowiedzi. Wcześniej firmy te miały zakaz prenumeraty prasy konserwatywnej, więc jeśli stosować tę samą miarę, w istocie niewiele się zmieniło. Władza nie próbuje zamykać żadnego tytułu, nie ściga dziennikarzy, nie prześladuje polityków opozycji. Brylują oni w mediach zarówno sprzyjających rządowi, jak i mu przeciwnych. Wywiady z nimi publikowane są w prasie każdego dnia. Nikt nie odbiera im prawa do szkalowania swojego kraju za granicą, choć czytając ich wypowiedzi często czuje się niesmak.

d4n6aqp

Fałszowanie historii

Ważniejsze jednak w tym artykule było postawienie znaku równości między konserwatystami i faszystami. A to przecież próba pisania historii na nowo. Korzenie faszyzmu nie były prawicowe, ale lewicowe. Nie przez przypadek NSDAP miała w nazwie "socjalizm". Tworząc swoją obłędną ideologię Adolf Hitler całymi garściami czerpał z twórczości Karola Marksa. Nie z nauki społecznej Kościoła, ale właśnie z głównego ideologa komunizmu. Katolicy czy szerzej aktywiści chrześcijańscy, byli jednymi z najbardziej prześladowanych przez niemieckich faszystów. Także ojciec papieża Benedykta XVI przez lata musiał ukrywać swoje chrześcijańskie poglądy o czym można przeczytać w biografii Josepha Ratzingera.

Porównując PiS do faszystów Chris Hedges wykazał się więc albo historycznym analfabetyzmem, albo wyjątkową perfidią. Nie dlatego, że nie podoba mu się to, co dzieje się w Polsce - każdy ma przecież prawo do własnej oceny sytuacji, ale dlatego, że używa argumentów z gruntu nieprawdziwych i nieuczciwych. Dokładnie w ten sposób swoją propagandę budował Joseph Goebbels. Polegała ona na odbieraniu słowom dotychczasowych znaczeń i przypisywanie zupełnie nowych.

Fałszowanie historii na użytek bieżącej polityki nie jest jednak niczym nowym. Z największym chyba nadużyciem mamy do czynienia w przypadku niemieckiej deputowanej do Bundestagu Eriki Steinbach. Została ona przewodniczącą Związku Wypędzonych, choć jej rodzina z wypędzeniami nie miała wiele wspólnego. W rzeczywistości byli najeźdźcami w pełnym tego słowa znaczeniu. Taka osoba w żaden sposób nie ma historycznego i moralnego prawa domagania się od Polski czy Czech jakiegokolwiek zadośćuczynienia za usunięcie milionów Niemców z Ziem Zachodnich czy Sudetów. Pomijając już fundamentalny fakt, że decyzję o przesiedleniu Niemców podjęli Amerykanie, Anglicy i Sowieci i to do nich powinny być kierowane pretensje, to fakt, że córka najeźdźców domaga się sprawiedliwości, jest dla Polaków podwójnie obraźliwy. Trudno to jednak uznać za przypadek. Osoba o takiej przeszłości nie tylko nie spotkała się w Niemczech z ostracyzmem, ale była wielokrotnie wybierana do parlamentu. Była więc nagradzana za fałszowanie historii.

Do perfekcji w pisaniu historii na nowo doszli Rosjanie. Mimo przyznania się do zbrodni katyńskiej, masowych wywózek na Sybir i mordowania żołnierzy demokratycznego polskiego podziemia, nadal utrzymują, że Armia Czerwona wyzwalała Polskę. Czują się obrażeni, gdy ich obecność na naszych ziemiach nazywamy okupacją i usuwamy z przestrzeni publicznej sowieckie symbole.

d4n6aqp

Zatapianie bohaterów

O ile spór o tożsamość narodową jest elementem pewnej politycznej globalnej gry, o tyle zaskakujące jest rozgrywanie się takiego sporu wewnątrz Polski. Przyzwyczailiśmy się już do bredni wypisywanych przez Jana Tomasza Grossa, który na niedopowiedzeniach i insynuacjach postanowił zbudować swoja popularność. Skutecznie zresztą.

W ten sam nurt wpisuje się ostatnia publikacja Elżbiety Janickiej, która stwierdziła, że holocaust mógł mieć miejsce tylko na ziemiach polskich, bo sprzyjała temu miejscowa ludność. Idąc dalej tym tokiem myślenia, Polacy są niemal tak samo winni zagładzie Żydów jak Niemcy, bo mordercy z SS i innych zbrodniczych formacji tylko zrealizowali polskie marzenia. Nie ma się co oszukiwać - wygłaszanie takich opinii ma tylko jeden cel, zyskanie popularności. Z prawdą historyczną ma to niewiele wspólnego, bo Polacy - jeśli nie chcieli zginąć - mogli się co najwyżej przyglądać tragedii Żydów. Mimo tego wielu wykazało się heroizmem i z narażeniem życia pomagało prześladowanym sąsiadom.

Co więcej, przez pierwsze lata wojny sami Niemcy nie wiedzieli, co zrobić z Żydami zgromadzonymi w Generalnym Gubernatorstwie. Najpierw chcieli zesłać ich wszystkich na teren obecnej Lubelszczyzny, a gdy ten plan się nie powiódł, alarmowali o zbliżającej się katastrofie humanitarnej i konieczności rozwiązania problemu. W tym czasie większość gett na terenie Generalnego Gubernatorstwa było otwarta, a mieszkający tam Żydzi pracowali często u Polaków. Dzięki temu mogli przeżyć.

d4n6aqp

Sytuacja zmieniła się, gdy Niemcy przystąpili do planu wymordowania wszystkich Żydów. Wtedy pomoc im karana była śmiercią. Oczywiście zdarzali się kolaboranci, którzy współpracowali z Niemcami w mordowaniu i wyłapywaniu Żydów. Ale przez Polskie Państwo Podziemne byli oni traktowani jak zdrajcy. Polska była jedynym krajem w Europie, w którym ruch oporu donoszenie na Żydów karał śmiercią. Bardzo wiele wyroków wykonały specjalne oddziały Armii Krajowej.

Szmalcownicy nie byli wcale tak liczni, jak osoby pomagające Żydom, co pokazuje unikalna książka "Utajone miasto. Żydzi po aryjskiej stronie Warszawy 1940-1945". Gunnara S. Paulssona. Polskie struktury podziemne stworzyły cały system, który pomagał Żydom wydostać się z getta i przeżyć po drugiej stronie muru.

Rozpuszczanie Polski

Historia ciągle opowiadana jest na nowo, ale rewizja zawsze służy współczesnym celom politycznym. Jeśli środowiska lewicowe starają się dziś obarczyć Polaków winą za holocaust, to też mają swój cel. Jest on banalnie prosty - chodzi o to, by pozbawić świętości bohaterów Armii Krajowej i żołnierzy wyklętych, którzy trochę nieoczekiwanie stali się wzorcami do naśladowania dla młodych Polaków. Ci niezłomni wgrali w konkurencji z dobrymi towarzyszami lansowanymi przez lata przez "Gazetę Wyborczą" czy bezpaństwowcami, którzy chcieliby by Polska rozpuściła się w Europie, bo dla nich nasza historia jest obciążeniem, a nie powodem do dumy i świadectwem tożsamości.

d4n6aqp

Na tym jednak nie koniec. Przypisywanie bohaterom, którzy walczyli z dwoma totalitaryzmami, zwierzęcego wręcz antysemityzmu, ma obciążać także tych, którzy dziś czerpią z ich przykładu. Według tej paraleli, ci którzy dziś czczą żołnierzy wyklętych, są takimi samymi antysemitami jak ich bohaterowie. Od tego już blisko do stwierdzenia, że patriotyzm to ksenofobia i antysemityzm. A więc idąc dalej, Polską rządzą faszyści. I tak spirala kłamstwa się zamyka.

Właśnie w takiej sytuacji nowym szefem IPN został Jarosław Szarek. Jego zadaniem będzie nie tylko odsłanianie zakrytych dziś kart polskiej historii, pokazywanie twarzy zbrodniarzy i bohaterów. Równie istotne będzie stawienie czoła kłamstwom. Tym płynącym zza granicy i z kraju.

To żmudna i ciężka praca, bo musi polegać na dostarczeniu jak największej ilości informacji o tym, jak naprawdę wyglądała zbrodnia dokonana na Polakach i Żydach. I kto pociągał za spust czy odkręcał puszkę ze śmiercionośnym gazem.

Mariusz Staniszewski dla Wirtualnej Polski

_*Mariusz Staniszewski *- zastępca redaktora naczelnego tygodnika "Wprost", wcześniej był publicystą "Do Rzeczy" oraz redaktorem naczelnym kwartalnika "Rzeczy Wspólne". Kierował także działem krajowym "Rzeczpospolitej". Ukończył nauki polityczne na Uniwersytecie Wrocławskim._

d4n6aqp
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4n6aqp