Marcin Makowski: Tusk pozywa za mema. Jaki tłumaczy, że to nie jego wina. Czy w polskiej polityce nie da się inaczej, niż na noże?
Nie da się i nie powinno bronić mema na profilu Patryka Jakiego. Kropka. Była jednak szybka reakcja, przeprosiny i rozliczenia. Pracownik, który opublikował zdjęcie, wyleciał. Pytanie, czy pozew to nie za wiele? Inaczej co dzień w polityce byłyby procesy za memy.
Sprawa pierwsza i najważniejsza. Trzeba być totalnym ignorantem, żeby robiąc w polityce, nie domyślić się, że zdjęcie przedstawiające płaczącego Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę pochodzi z pogrzebu. Dokładniej, z pogrzebu Sebastiana Karpiniuka – tragicznie zmarłego w Smoleńsku posła PO. I takim ignorantem była osoba obsługująca profil facebookowy Patryka Jakiego, opatrując fotografię podpisem sugerującym, że politycy płaczą po przegranej ”naszych”, czyli drużyny niemieckiej w starciu z Meksykiem.
Przeprosiny, ale jakie?
Żart średnich lotów, a z kontekstem, o którym huczy dzisiaj pół internetu, więcej niż skandaliczny. Jaki, gdy tylko zorientował się, jaką gafę popełnili redaktorzy jego fanpejdża, mema wykasował i zwolnił pracownika odpowiedzialnego za jego zamieszczenie. Przeprosił też na Twitterze za publikację. Pytanie, które stawia opozycja, brzmi jednak następująco: czy zrobił to w sposób szczery i adekwatny do sytuacji?
Faktem jest, że przeszukując wszystkie kanały komunikacji kandydata Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy, próżno szukać oficjalnego, oderwanego od kontekstu doraźnej dyskusji wyjaśnienia czy wyrazów skruchy. Są posty ze spotkania z mieszkańcami Targówka, konferencji z ministrem sportu Witoldem Bańką, jest mem ze strzelaniem gola Rafałowi Trzaskowskiemu, który zamiast stać na bramce – siedzi na ławce. Tyle. Słowo ”przepraszam” pada jedynie na Twitterze w dialogu z dziennikarzami, którzy zaczęli zwracać uwagę na zdjęcie.
Zobacz także: Patryk Jaki reaguje na swoje selfie z Izabelą Pek
”Przecież podpisane, że nie ja. Kazałem usunąć. Przeprosiłem. Już nie ma. Szukanie dziury w całym”, ”Wiem, że błąd, dlatego nawet za te kilka minut mocno przepraszam. Co więcej mogę zrobić?”, ”Mam inny pomysł na specjalne przeprosimy - które się należą - bo czegoś nie dopilnowałem nawet kilka minut. Wyślę sprzęt sportowy dla dzieciaków na stadion im. Sebastian Karpiniuka w Kołobrzegu. I wyjedzie z tego coś dobrego. Ok?”, ” Zgadzam się, ale czasu nie cofnę. Post wisiał kilka minut. Jednak wyjdzie z tego coś dobrego i na pewno się nie powtórzy. Dzięki za zwróconą uwagę - jutro się wezmę za przesyłkę” – tak w skrócie wyglądało zadośćuczynienie wiceministra sprawiedliwości.
Czy było wystarczające, skoro nie zostało skierowane bezpośrednio do Grzegorza Schetyny i Donalda Tuska? Na pewno nie, ale każdy, kto narzeka w tym przypadku na brak standardów, musi ten sam zarzut skierować w stronę całej polskiej polityki. Nie ma w niej miejsca na sentymenty, rycerskie gesty, zbyt manifestacyjne sypanie głowy popiołem i realną skruchę. Ten mem i reakcja na niego to coś więcej niż tylko wtopa sztabu Patryka Jakiego. To smutna diagnoza naszej partyjnej wojny plemiennej.
Tusk – kiepski obrońca standardów
W tej wojnie, choć tym razem w roli poszkodowanego, uczestniczy od lat również Donald Tusk. ”Pan Przewodniczący Donald Tusk kieruje do sądu wniosek (na chwilę obecną w trybie ugodowym) przeciwko Patrykowi Jakiemu o zapłatę 30 tys. zł. na WOŚP za naruszenie swoich dóbr osobistych w związku z publikacją skandalicznej przeróbki zdjęcia PDT z pogrzebu śp. S. Karpiniuka” – napisał w jego imieniu mecenas Roman Giertych. Miał prawo? Miał. Czy powinien? Wątpię.
W przeciwnym wypadku dosłownie codziennie politycy mogliby się ciągać po sądach w sprawie swoich wypowiedzi, memów, obrazków, retweetów czy innych zagrywek poniżej pasa. Ile kłamstw w wokół katastrofy smoleńskiej, krzyży z puszek Lecha i innych ”kaczek po smoleńsku”, do przeprosin za której nikt się nie poczuwał, funkcjonowało w przestrzeni medialnej przez lata, trudno nawet zliczyć. Musi o tym wiedzieć Donald Tusk, ostatnio sugerując zupełnie wprost, że Jarosław Kaczyński działa w interesie Władimira Putina oraz Rosji. Akurat on w roli obrońcy standardów wypada mało przekonywająco.
Gdyby bowiem oceniać rzeczywistość według standardów ”pozwu ze mema”, musielibyśmy się również zmierzyć z następującymi sytuacjami. Niedawno na profilu facebookowym ”Gazety Wyborczej” przez 24 godziny wysiało zdjęcie z niemieckim żołnierzem Luftwaffe z 1939 roku, który miał przedstawiać ”Zapomnianego bohatera naszej niepodległości”. Czy teraz jakiś weteran września, powinien pozwać gazetę Adama Michnika? Równocześnie Tomasz Lis i Wojciech Czuchnowski podawali grafikę, na której znajdowało się zdjęcie Małgorzaty Gosiewskiej, zrobione na pogrzebie jej męża. Zestawiono je z innymi wizerunkami ”kobiet prawicy”, które miały pokazywać je od najgorzej estetycznie strony. „To jest dramatycznie trudny wybór. Mądrość, elegancja i gracja w tylu odsłonach…” – napisał na Twitterze Tomasz Lis, komentując wspomnianego mema ”Soku z Buraka”. Czy też powinien spotkać go pozew?
Myślę, że lekcja, która wypływa z wpadki sztabu Patryka Jakiego jest następująca. W polskiej polityce i walce partyjnej od lat brakuje elementarnej empatii. Jaki powinien przeprosić wprost poszkodowanych, oni z kolei, aby mogli wypaść w całej sprawie jak przysłowiowe żony Cezara, sami powinni prezentować standardy, o której dzisiaj walczą. Na koniec dnia jedno nie ulega jednak wątpliwości. Jeśli wiceminister sprawiedliwości chce pokazać lepsze oblicze Warszawy i wyższe standardy moralne od Rafała Trzaskowskiego, ma ku temu idealną szansę. Polityków poznaje się bowiem po tym, jak kończą.
Marcin Makowski dla WP Opinie