Marcin Makowski: Retweet szybszy od myślenia. Jak na chwilę "uśmiercono" papieża, który żyje
Wystarczyło jedno założone na szybko konto, cztery wpisy na Twitterze, i przez połowę polskiego Twittera oraz część portali przemknął "news" o śmierci Benedykta XVI. To niepokojące, jak łatwo wyprowadzić media w pole.
Akurat w temacie fake newsów, nie ma w mediach (niestety) świętych krów. Zbyt szybko podawane wiadomości, niesprawdzone źródła, fałszywe informacje - to plaga współczesnego dziennikarstwa i polityki. Były izraelski minister finansów i kandydat na premiera Yair Lapid twierdzi, że jego babcie zginęły podczas Holokaustu, wydane na śmierć przez Polaków. "Newsa" podają największe agencje, później okazuje się, że obie wyemigrowały po wojnie do Izraela. Portal Breitbart pisząc o "polskich Żydach obawiających się fali antysemityzmu", ilustruje tekst zdewastowanym cmentarzem żydowskim z Francji, z 2004 roku. Nie ma dnia bez podobnej historii.
Papież umarł? Nic z tych rzeczy
Czasami jednak pojawiają się takie, które swoim mechanizmem każą zadać pytanie, czy gdzieś w pogoni za pierwszeństwem, jako dziennikarze nie wyłączyliśmy myślenia i systemów ostrzegawczych? Przykład idealny do zrozumienia skali problemu, nadarzył się w poniedziałek 19 lutego, chwilę po południu. Tak oto Franz Lackner, arcybiskup Salzburga z "oficjalnego konta" założonego w styczniu 2018, podaje smutną informację, jakoby od rodziny Benedykta XVI dowiedział się o śmierci papieża-emeryta.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wcześniej zdążył się tylko przywitać, i napisać to samo, tylko w krótszej wersji po niemiecku: "ACHTUNG! Emeritieter Papst Benedikt XVI ist tot". Dziwnym trafem obserwował i był obserwowany właściwie tylko przez polskich polityków i dziennikarzy. I to właśnie do Polaków skierowana była ta prowokacja. Zanim jednak wyszła na jaw, została udostępniona kilkadziesiąt razy, zdążono się za duszę Josepha Ratzingera pomodlić, a dwa portale poinformowały o jego zgonie w kategorii "pilne". Jak podał serwis "Polityka w sieci", sądząc po geolokalizacji wpisów, fake news o "śmierci Benedykta XVI" rozszedł się właściwie tylko w naszym kraju.
Anatomia fake newsa
Tymczasem, aby się przed nim ustrzec, wystarczyło zwrócić uwagę na kilka wymienionych wcześniej sygnałów ostrzegawczych. Niewiele wpisów, krótki okres istnienia, brak potwierdzenia w innych źródłach, podejrzane grono obserwujących. To po prostu elementarz dziennikarstwa, a nie sekretna wiedza warsztatowa, zarezerwowana dla zdobywców Pulitzera. I nie chodzi w tym momencie nawet o to, kto dał się nabrać, a kto zachował czujność. Wystarczy po prostu pomyśleć co by się stało, gdyby rzecz dotyczyła bezpieczeństwa międzynarodowego, geopolityki, zamachu terrorystycznego…
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na pocieszenie można dodać, że polskie media nie pierwsze i nie ostatnie złapały się na tę przynętę. Jak głosi najnowszy wpis "arcybiskupa", za wprowadzenie polskich mediów w błąd najprawdopodobniej odpowiada nie kto inny, jak Tommaso De Benedetti. To włoski dziennikarz i nauczyciel, znany z masowej produkcji podobnych fałszywek, którego życiowa misja polega na kpieniu z łatwowierności branżowych potentatów. W przeszłości zasłynął przedwczesnymi "newsami" o śmierci Fidela Castro, Pedro Almodovara czy Bashara al-Assada, z czego ten ostatni spowodował chwilowy skok cen ropy na globalnych rynkach. O odejściu Benedykta XVI "informował" on już zresztą wcześniej, bo w 2012. W jego sidła wpadły nie tylko polskie tytuły, ale też USA Today, "New York Times" czy "The Guardian".
Ostatnią obroną zdrowy rozsądek
Jaki z tego wniosek? Niestety dosyć pesymistyczny. Jeśli odbiorcy nie będą w stanie zaufać mediom, a media będą się dawać wodzić za nos jednemu cynikowi, co dopiero może zdziałać cała armia opłacanych trolli, zdolnych i chętnych do destabilizowania sytuacji na świecie? Niestety, to nie jest pieśń przyszłości, tylko rzeczywistość, w której przyszło nam egzystować już teraz. Pozostaje zatem zaufać własnemu zdrowemu rozsądkowi i zasadzie ograniczonego zaufania. Lepszej odtrutki na "fake newsy" moim zdaniem nie ma.
Marcin Makowski dla WP Opinie